Grupa przyjaciół udaje się na wypad na narty. Pech chce, że młodzi ludzie zostają uwięzieni w lodowej jaskini. W środku znajdują ciało średniowiecznej wiedźmy i nieopatrznie przywracają ją do życia...
Wbrew temu, co sugerować mógłby tytuł, "La maschera del demonio" nie jest dosłownym remakiem filmu Mario Bavy z 1960 roku, choć Lamberto wyraźnie nawiązuje tutaj do słynnego dzieła ojca. Podobnie jak on przyznaje się również do inspiracji opowiadaniem Gogola "Wij". W efekcie, dostajemy niezobowiązujący horror, lekki i przyjemny. Jest niezły klimat oraz fajne, zimowe lokacje. Fabuła kompletnie nie ma sensu, ale to akurat jakoś specjalnie nie przeszkadza w trakcie seansu. Aktorstwo również nie powala, podobnie jak dialogi, jednak kto by się przejmował takimi drobnostkami w przypadku włoskiej produkcji z lat 80. Jakby nie patrzeć, Bava junior z pewnością ma na swoim koncie gorsze obrazy, ten ujmy rodowemu nazwisku nie przynosi. Półtorej godziny upływa szybko, toteż na relaks nocną porą się nada.