Młodzieniec imieniem Serge Chekhov przyjeżdza do upiornej wioski gdzieś w Szkocji na odczyt testamentu zmarłego wujka. Spacerując po lokalnym cmentarzu natyka się na dyndającą kobietę-wisielca. I poznaje sporo ekscentrycznych postaci, w tym, rzecz jasna, Igora (genialny Paul Naschy), kopacza grobów z nekrofiletycznymi skłonnościami.

Żywię szczególny sentyment do "Kobiety wisielca", gdyż był to jeden z moich dziewiczych kontaktów z hiszpańskim Eurohorrorem i jego ikoną, Paulem Naschym. Pamiętam jak przez mgłę seans "Kobiety wisielca" na VHS Video Rondo. Film jest genialny w kreowaniu złowieszczej gotyckiej atmosfery. Mamy zatem zamglony cmentarz, grobowce, grave diggera, który jest nekrofilem, upiorny seans spirytystyczny, podziemne korytarze, postać w czarnym habicie, odrażający eksperyment naukowy ze zmarłymi oraz ślepe zombies przypominające ożywione trupy z tetralogii "Blind Dead" Amando de Ossorio.

Szczypta erotyki i trochę gore (autopsja, szybka dekapitacja). W rzeczy samej "Orgy of the Living Dead" przypomina gęstym gotyckim klimatem brytyjskie horrory z wytwórni Hammer i Amicus oraz kultowe horrory Mario Bavy z lat 60-tych. Nie sposób "The Hanging Woman" nie polubić.

Być może pierwszy seans 13 grudnia 2001 roku, wczoraj odświeżyłem niniejszy film. Lubię wracać do tych 'starych' horrorów, które kiedyś kształtowały mój gust filmowy, ale też muzyczny.