Za kilkanaście lat, podobnie jak filmy Patryka Vegi, ten obraz będzie kultowy. Oczywiście kultowy dla ludzi, którzy lubią kino klasy B. Ogląda się to całkiem przyjemnie. Nie jest to produkcja amatorska. Widać, że twórcy mieli jakiś budżet oraz doświadczenie. Dowiedziałem się sporo o różnych teoriach spiskowych. Po obejrzeniu filmu poczytałem trochę o Towarzystwie Vril, częstotliwościach 432 Hz oraz 440 Hz, Helenie Bławatskiej. Przy okazji rozjaśniło mi się lekko, o co chodzi w polskim serialu „Znaki”. Tam też pojawia się symbol Vril.