W filmie zawarto kilka może niespecjalnie oryginalnych ale fajnych pomysłów na solidnego rozrywkowego C-klasowego postapokalipcyjniaka. Niestety żadnego z nich fajnie nie poprowadzono. Film jest strasznie posiekany - postacie pojawiają się i znikają bez wyraźnego powodu, antagoniści głównego bohatera molestują go po kilka razy, ponieważ ten ma jakiś syndrom mesjasza i parcie na to, żeby nie robić im krzywdy. W porównaniu z tym filmem "2019 - After Fall Of New York" to scenariuszowe mistrzostwo. Nieporadność reżyserska też przyprawia o lekkie drganie powieki - nawet jak na standardy gatunku i lata produkcji (chyba tylko "Gor" mu ustępuje). Teraz nie dziwię się dlaczego w latach 80-tych triumfy święciły włoskie rip-offy solidnych B-klasówek - one przynajmniej miały klimat. A tutaj? Nie bałdzo.
Do tego gołym okiem widać, że film robiony z myślą o sikłelu - ostatnie 10 minut naprawdę woła o pomstę do nieba.
Aha... Zapomniałbym. Bad Guy Grandissimo to jakaś "miętka pipa" i zupełnie w głowie mi się nie mieści jak jego ludzie gotowi byli za nim podążyć i jeszcze uważać go za ucieleśnienie idei przetrwania najsilniejszych.
Podsumowując: kicz nieświadomy i niezaplanowany. Nie polecam. Ocenę zawyżam z litości, sympatii dla gatunku, oraz dlatego, że lubię sobie czasem obejrzeć coś co uświadcza mnie w przekonaniu, że każdy może nakręcić film.

A teraz mały pozytyw: Plakat jest zajebisty. Nawet nie chodzi o to, że kobieta zrobiona jest na Brigitte Nielsen a "jakoby-główny-bohater" to skrzyżowanie trzech filmowych postaci ;) Po prostu... gdzie się podziały te czasy kiedy plakaty były ręcznie robione... Ehhh... A teraz wystarczy jedna stopklatka i parę gównanych efektów z fotoszopa.