Film Toma Hanksa miał być zapewne pigułką na problemy w
dzisiejszych czasach. Taki swoisty przewodnik po świecie
pełnym pułapek w którym również można dobrze się
poruszać, jeżeli ma się choć trochę chęci i woli, a i szczęścia
chociaż w minimalnym stopniu nie powinno się odrzucać,
nawet jeśli jest ono zbyt banalne. Oczywiście trzeba jeszcze
trafić na wyjątkowe osoby, z którymi trzeba umieć się dobrze
porozumiewać, co za tym idzie pomagać im i nie wstydzić się
przyjmować od nich pomocy. Czy to nie brzmi w XXI wieku
bardzo infantylnie? Nie, jeżeli ktoś w to wierzy i wdraża taki
plan w swoją codzienność. Oczywiście ''Larry Crowne -
uśmiech losu'' to pogodny uśmiech do widza. Film raczej jest
milutki w dotyku, lekki, sympatyczny ..nawet, ale też często
ckliwy, stworzony po to, aby swym delikatnym muśnięciem
naiwności, wytworzył w niejednym widzu, maślane oczęta.
Porywać nie porywa, posiada sceny okrutnie ''sweet'', a
problemy pryskają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,
ale dzięki swej konstrukcji i nieszkodliwości, może przypaść
nie jednej osobie do gustu. Na pewno nikomu krzywdy nie
powinien zrobić swoim przesłaniem. To samo się tyczy Toma
Hanksa. Wprawdzie to nie Forrest Gump, bo Larry Crowne
aka Lance Corona, ale poza Gugu Mbatha - Raw (Talia -
cholernie urocza i seksowna!) oraz Lamarze, tylko jego
postać potrafiła mnie rozbawić. Nie to żeby był to jakiś szał
dobrej zabawy, ale nie było wcale tak źle. Niestety nie mogę
powiedzieć tego o Julii Roberts. Znów problemy
sfrustrowanej kobiety do mnie nie przemówiły, a jej gra
niczym nie różni się od kilku wcześniejszych ról. Od ''Erin
Brockovich'' nie widziałem takiej kreacji, która by utarła mi
nosa. Za najlepszą i tak nadal uważam rolę Shelby w
''Stalowych magnoliach''. Ciągle mówię o Julii :)
Jak dla mnie to jednak trochę za dużo w filmie tych słodyczy,
puchu, uroku czy takiej dziecinnej formy w przekazie. Nadmiar
tego może prowadzić do duszności, a nawet wymiotów. Na
całe szczęście film nie jest długi i w porę się zatrzymuje. Raz
można ''Crowne'' zobaczyć. Czy więcej? Wolę nie ryzykować.
Pachnie tu naiwnością i naciągnięciami, ale za wymienionych
wcześniej aktorów oraz George Takei w roli lektora od
ekonomii, a także ekonomiczno - ekologiczne skuterki, daję
6/10, ze stwierdzeniem, że ta komedyjka ''może być''.
Popatrzeć i zapomnieć.
Pozdrawiam