Nie miałam wielkich oczekiwań wobec tego filmu, zachęcił mnie amerykański trailer, po którym czekałam na rodzimą edycję. Doczekałam się, obejrzałam i nie mogę żałować.
Recenzje i opisy (jak również polski dopisek do tytułu) sugerują tak naprawdę zupełnie co innego, niż ten film przedstawia. Wcale nie jest to film o tym jak los nagle się do nas uśmiecha, ani o niespodziewanych wielkich zmianach. Nie jest to też film traktujący o wątku romantycznym, pomiędzy Larrym a jego nauczycielką, choć przyjemnie patrzy się na relację dojrzałych ludzi, dla odmiany od powszechnego brokatu, słodkości i emocjonalnego różu serwowanego przez większość komedii romantycznych. To ciepły i przepełniony pozytywną energią film o mężczyźnie, który się nie poddaje i o ludziach z pasją.
To nie jest wielkie kino, ani pozycja nie do przegapienia. Ale nie można odmówić jej tego, że ogląda się to po prostu dobrze i z uśmiechem na twarzy.

U mnie, trochę przekornie - 9/10 - bo brakuje mi ostatnimi czasy takiego kina, które jest lekkie i przyjemne, ale jednocześnie nie głupie.