Widzę, że to będzie odosobniona opinia, ale fabuła tego filmu nie nadawała się nawet na reportaż a co dopiero film. Nie wiem co podkusiło Toma Hanksa i Nia'e Vardalos to zrealizowania tego projektu. Fabuła jest pozbawiona jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego, wątek miłosny jest absolutnie żaden. W każdym razie dla mnie maksymalnie 4/10.
A mnie właśnie spodobała się zwyczajność tego filmu. Był o prostych ludziach i prostych zdarzeniach, ale mnie wciągnął.
Czy każdy film musi być o czymś niezwykłym, co zdarza się rzadko albo w ogóle jest niemożliwe?
Na tym polega urok tego "larry'ego". Wszystkie postacie były jakby bliskie sercu. Sympatyczne, lekkie, przyjemne kino. Polecam.
zgadzam się, ten film warto zobaczyc chocby dla sceny przed domem pani profesor;)
a ja się zgadzam, że to film praktycznie o niczym, bez przesłania, jakiejkolwiek historii. Gorszy od nawet bardzo przeciętnych komedii romantycznych- bo tu nawet "romansu" nie było. Historia miłosna ograniczyła się do pocałunku po alkoholu i sceny końcowej. Praktycznie żadnej innej interakcji między bohaterami w ciągu całego filmu nie było. W międzyczasie- jakieś absurdalne wątki z młodymi skuterzystami, sceny bez żadnego celu, całość zupełnie odrealniona. Film naprawdę bardzo zły.