Szczerze mówiąc nie wiem, co mam myśleć o tym filmie. Obejrzałem dziś, opinie też są różne i raczej nie sądzę, aby celem reżysera nie było wzorowanie się na Cobainie. Ale jeśli tak, to skąd to jego przedstawienie w sukience? Ktoś może wytłumaczyć? I bez spin proszę!
Na koniec filmu pojawiła się informacja, że wydarzenia są fikcyjne, choć w pewnym stopniu wzorowane na życiu Cobaina.
Widziałem, ale po prostu byłem ciekaw, czy Kurt w sukience rzeczywiście się pokazał gdzieś, czy był to tylko wymysł reżysera.
Mam podobne odczucia, ale raczej skłaniałbym się do oceny pozytywnej. Jest coś hipnotyzującego w tym filmie. No i dwa świetne kawałki. Szczególnie ten drugi na gitarę akustyczną- aż mnie ciary przeszły...
Jeżeli ktoś nie przepada za filmami zawierającymi oszczędną akcje, dialogi i fabułę to raczej się nie zadowoli, ale własnie przez to, że film był tak surowy, monotonny i chłodny, dało się wyczuć odrętwienie, bezcelowość czynów i osamotnienie bohatera. Kawałki autorstwa Michaela Pitt'a również ten klimat wzmagały.
tak, akustyczny kawałek miał cos w sobie... był udanym nawiazaniem do klimatu muzyki Cobaina.