Kornwalia. Rok 1936. Mimo znamiennych wydarzeń, jakie rozgrywają się w Europie, Kornwalia pozostaje miejscem z rzadka nawiedzanym przez echa zewnętrznego świata. Farmerzy i rybacy żyją tu zgodnie z rytmem natury i prognozami połowów, nie przywiązując wielkiej wagi do wiadomości napływających przez radio. Obcy rzadko się tu pojawiają, a jeśli nawet, to nigdy nie są radośnie witani przez zamkniętą społeczność. Spokojny żywot Janet (Maggie Smith) i Ursuli (Judi Dench) Widdington oraz mieszkańców tej kornwalijskiej wioski zakłóca pojawienie się rozbitka na plaży nieopodal domu sióstr. Ocalonym okazuje się Andrea Marowski (Daniel Bruhl), Polak uciekający przed szerzącymi się w Europie antysemickimi nastrojami. Mimo bariery językowej siostrom udaje się z nim zaprzyjaźnić. Szczególnie emocjonalnie do nowej znajomości podchodzi Ursula. Kobiety odkrywają muzyczny talent swojego podopiecznego, którym zdobywa on sobie także przychylność pozostałych mieszkańców wioski. Kiedy wydaje się już, że Andrea na stałe zagości w życiu sióstr, pojawia się młoda malarka, Olga Danilof (Natasha McElhone), która zaczyna się interesować zarówno chłopcem jak i jego muzycznym talentem. Pewnego dnia do Londynu przyjeżdża brat Olgi, sławny skrzypek Boris. To wielka szansa dla zdolnego Andrei na zrobienie międzynarodowej kariery. Olga namawia młodego skrzypka by bez pożegnania z opiekunkami wyjechał z nią do stolicy...
GŁOSY PRASY
* Uroczy, ale nie przesłodzony, wzruszający, choć nie sentymentalny, ten delikatnie wyważony film, naprawdę wchodzi ci pod skórę. *****, Rich Cline, SHADOWS ON THE WALL * Debiut reżyserski Charlesa Dance’a charakteryzuje wielki urok i perfekcyjne aktorstwo całego zespołu: Dench, Smith, Bruhl i McElhone. Gary Panton, MOVIE GAZETCE * Urzekający film ze wspaniałymi kreacjami aktorskimi największych brytyjskich aktorek. Matthew Turner, VIEW LONDON * „Lawendowe wzgórze” trzyma w napięciu delikatnie, acz skutecznie. Ali Catterall, BBC * Znakomite aktorstwo Judi Dench i Maggie Smith to wielki atut udanego debiutu Charlesa Dance’a. Michael Rechtshaffen, HOLLYWOOD REPORTER
O PRODUKCJI
"Kręciłem film w Budapeszcie. Na planie, w ramach dekoracji poustawiano mnóstwo książek. Miałem godzinę do rozpoczęcia zdjęć, więc zacząłem je przeglądać. Jedną z pozycji, która wpadła mi w ręce był zbiór krótkich opowiadań Williama J. Locka, o którego istnieniu wcześniej nawet nie słyszałem" - wyjaśnia Charles Dance. "Książka nosiła tytuł 'Dawne Historie" a 'Lawendowe Wzgórze' było jednym z opowiadań. Po ukończeniu zdjęć po prostu zabrałem zbiorek do domu. Od czasu do czasu do niego zaglądałem ale dopiero dwa lata temu, przebywając w Australii, zacząłem przymierzać się do napisania scenariusza. Sporządziłem wtedy streszczenie moich pomysłów a po powrocie do Anglii napisałem pierwszą wersję fabuły". "Zajęło mi to sporo czasu, musiałem rozbudować historię, dodać kilka szczegółów bo przecież oryginał był tylko krótkim opowiadaniem. Przeniosłem też akcję o kilka lat do przodu. Zamiast na przełomie wieków osadziłem ją w 1936 roku. Potrzebowałem bowiem narzędzia, dzięki któremu jeden z bohaterów mógłby powrócić do miejsca głównych zdarzeń. Nie chciałem jednak, by osobiście się tam pojawiał ale żeby stało się to za sprawą jego muzyki. Potrzebne mi więc było radio, zwane zresztą wówczas ‘radiostacją’. Podobało mi się to, że wybrany przeze mnie czas był również bardzo ważny historycznie. Pozwoliłem sobie także postarzyć główne bohaterki. W oryginale siostry miały po 40 lat ale czułem, że powinny być starsze" - dodaje Dance. „Kiedy już udało mi się zaadaptować opowiadanie na potrzeby dużego ekranu, zacząłem zastanawiać się, kto mógłby wcielić się w role sióstr. Nie trwało to długo, bo w moim przekonaniu były tylko dwie osoby, które mogły to zrobić". "Kiedy jest się aktorem i osiąga pewien wiek, role zdają się przerzedzać a szczególnie dotkliwie odczuwają to kobiety. Pomyślałem więc, że to będzie znakomita okazja ‘wykazania się’ dla dwóch naprawdę wspaniałych aktorek, które ten specyficzny wiek już osiągnęły". Judi Dench i Maggie Smith właśnie występowały wspólnie na deskach teatru w West Endzie w sztuce zatytułowanej "Breath of Life", gdy Charles Dance zostawił Judi wiadomość, że ekranizuje "Lawendowe wzgórze". "Umówiliśmy się na lunch i powiedziałam mu, że to wspaniały pomysł i że chętnie wezmę w tym udział" - wspomina Dench. "Znalezienie kogoś kto zagrałby młodego Polaka - Andreę nie było łatwym zadaniem" - mówi Dance. "Jest w tej postaci pewna niewinność, podobna do tej, którą obdarzona jest młodsza z sióstr (grana przez Judi Dench), mimo iż osiągnęła już jesień swego życia. Długo rozważałem różne kandydatury aż pewnego dnia obejrzałem film 'Good bye, Lenin' i odkryłem niezwykły talent w postaci Daniela Brühla. Ten chłopak posiada pewną rzadko spotykaną zdolność - jak kameleon potrafi zmieniać swój wygląd. W jednej chwili może wyglądać zupełnie zwyczajnie by za chwilę przeobrazić się w niesłychanie pięknego mężczyznę. Tego właśnie szukałem w odtwórcy roli Andrei. Daniel potrafił również niezwykle wiarygodnie pokazać nawet najbardziej skomplikowane ruchy w grze na skrzypcach. I choć na początku nie odróżniał jednego końca skrzypiec od drugiego, po miesiącu był na tyle przekonywujący, że kamera mogła filmować go z każdej strony bez dublerów. Nie wiem czy kiedykolwiek wcześniej jakiś aktor tak mi zaimponował - to fenomenalnie utalentowany, niesamowicie inteligentny i w dodatku chętny do ciężkiej pracy młody człowiek. Geoffrey Rush przygotowywał się do roli w filmie 'Blask' przez sześć miesięcy a Daniel podobne efekty osiągnął po czterech tygodniach. W momencie gdy dołączył do obsady wiedziałem, że trafiłem w dziesiątkę". Brühl opowiada o tym, jak trafił do projektu: "Przebywałem w Kopenhadze na festiwalu filmowym. Tam spotkałem producentkę, która właśnie otrzymała telefon od Charlesa Dance'a z zapytaniem czy zna jakiegoś aktora, który mówi po niemiecku i gra na skrzypcach. Zaproponowała moją kandydaturę jako osoby, która spełnia przynajmniej pierwszy z warunków. Charles widział film 'Good bye, Lenin', który bardzo mu się spodobał i bardzo dobrze ocenił moją kreację. Zaprosił mnie na przesłuchanie, które okazało się niezwykle miłym i zupełnie bezstresowym spotkaniem. Dwa tygodnie później zawiadomił mnie, że dostałem rolę". Występ u boku takich sław jak Judi Dench i Maggie Smith był wielkim przeżyciem dla Brühla, ale Dance jest pod wrażeniem profesjonalizmu jakim wykazał się młody aktor. "Początkowo nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Cieszył się każdą minutą spędzoną na planie. Sądzę, że bardzo pomógł mu fakt, że żadna z gwiazd nie starała się wywyższać. Choć obie aktorki mają tytuły szlacheckie, wyśmiałyby nas, gdybyśmy zaczęli się tak do nich zwracać. Obdarzono je honorami, ale one zachowywały się po prostu jak Judi i Maggie - aktorki, które są bardzo dobre w swoich fachu i dlatego traktowane z szacunkiem. Żadna z nich nie zadziera nosa i świetnie się z nimi pracuje. Obydwie cieszyły się z faktu, że mogą pracować z Danielem, podobnie jak on był szczęśliwy, że może pracować z nimi". "Daniel był fenomenalny" - mówi Judi Dench. "Nie marnował czasu. Gdy tylko zwalniano go z garderoby, gdzie przechodził kilkugodzinną operacje przedłużania włosów, uczył się grać na skrzypcach. Pracowaliśmy przez sześć dni w tygodniu ale w dzień wolny, gdy wszyscy wręcz padaliśmy na twarze, on szkolił swoją grę na instrumencie. Uczył się też polskiego. I nawet gdy wrzucono go do morza a potem wyrzucono na brzeg, nie narzekał. Jest cudowny i ma zadatki na absolutną gwiazdę". Maggie Smith wyraża się równie pochlebnie o pracy z Danielem. "Jest wspaniały. Podczas kręcenia sceny koncertowej był wprost oszałamiający. Zrobił na mnie naprawdę wielkie wrażenie, bo gra na skrzypcach nie jest łatwa. Ma też nieprzeciętne zdolności językowe. Nie dość, że już był dwujęzyczny, to jeszcze uczył się do roli polskiego. Nie sądzę, by miał choć minutę czasu dla siebie, ustawicznie ucząc się gry na skrzypcach i języka. Musiał radzić sobie z wieloma rzeczami ale ostatecznie zatriumfował w każdej dziedzinie". Brühl nie posiadał się z radości, gdy okazało się, że będzie pracował z Judi Dench i Maggie Smith. "To był dla mnie wielki zaszczyt i wspaniałe doświadczenie. Ani przez chwilę nie dały mi odczuć swojej wyższości, zachowywały się bardzo przyjaźnie i otwarcie". Wielką przyjemność sprawiła Brühlowi również praca z Charlesem Dancem. "Po raz pierwszy występowałem u reżysera, który jest również aktorem. On naprawdę wie jak wytłumaczyć to, co poprzez grę chce przekazać widzom". Wszyscy z obsady i ekipy technicznej byli świadkami silnej przyjaźni łączącej Judi i Maggie. To dzięki niej na planie tworzyła się dobra atmosfera a obie panie potrafiły rozbawić całą ekipę. "Mają własny kod porozumiewania się" - zauważa aktorka Natascha McElhone, która wcieliła się w postać Olgi. "Dostrzegłam to już na początku zdjęć. Ich wzajemna sympatia przenika do filmu. Ten solidny, prawie siostrzany związek świetnie sprawdził się na planie". "Jestem w miarę wyluzowaną i pewną siebie osobą, ale przyznam, że czułam się lekko onieśmielona pracując z takimi sławami jak Judi i Maggie" - mówi aktorka Miriam Margolyes, która gra gosposię sióstr, Dorcas. "Znałam je obie wcześniej, spotykałam towarzysko a nawet pracowałam z Maggie na planie 'Harry'ego Pottera' ale to były zupełnie inne sytuacje. Jednak one naprawdę nie dawały powodu do tego, by czuć się onieśmielonym, wynikało to wyłącznie z moich własnych obaw. Są cudownymi koleżankami na planie, świetnymi kompanami do zabawy a razem tworzą naprawdę zgrany przyjacielski duet. Ich związek jest niesamowity a co więcej, sprawił, że ten film stał się po prostu piękniejszy". "Lawendowe wzgórze" jest jednak przede wszystkim dziełem Charlesa Dance'a. "Nie wyobrażam sobie, by ktoś inny mógłby zrobić to lepiej" - mówi producent, Nicholas Brown. "Wykonał świetną robotę. To było jego marzenie i udało mu się znakomicie je zrealizować". Brown poznał Charlesa Dance'a przy okazji pracy nad filmem "Nicholas Nickleby". Po pewnym czasie Dance skontaktował się z Brownem i opowiedział mu o tym, jak natknął się na książkę i poprosił o przeczytanie scenariusza. "Uznałem, że to świetny tekst. Konstrukcja scenariusza, sposób w jaki rozwinął on opowiadanie, wszystkie detale były niesamowite. Poza tym udało mu się już pozyskać zainteresowanie Judi i Maggie. Jeśli komuś mamy zawdzięczać powstanie tego pięknego filmu, to właśnie jemu". "Kręcenie pierwszego filmu jest zawsze ciężkim przeżyciem a ten projekt był dodatkowo bardzo trudny. Musieliśmy zmieścić się w małym budżecie i niewielkiej ilości dni zdjęciowych ale Charles świetnie sobie z tym wszystkim poradził" - zauważa Brown. "Fantastycznie dogadywał się z obsadą, jego instynkt nigdy go nie zawodził i dlatego mógł wydobyć z aktorów dosłownie wszystko co chciał. Wiedział dokładnie jaką historię chce opowiedzieć, zgromadził wspaniałą ekipę a to jest niezwykle ważne. Wszystko poszło więc znakomicie".
UROK „LAWENDOWEGO WZGÓRZA”
"Czymś co od początku zachwyciło mnie w tej historii i spowodowało, że postanowiłem przenieść ją na ekran była niewinność jej bohaterów oraz lekko bajkowy klimat" - mówi scenarzysta i reżyser, Charles Dance. Wychowywałem się w zachodniej Anglii a w Kornwalii jest coś, co niezwykle mnie pociąga. To jedyne takie miejsce na Wyspach. Bardzo ważne było dla mnie również to, że w historii tak dużą rolę odgrywa muzyka". Dance miał świadomość aury tajemniczości jaka spowija Kornwalię, która w połączeniu ze wspomnianą bajkowością opowiadania stworzyła bardzo interesującą mieszankę. "Chciałem zachować tę ‘bajkową jakość’ i okazało się, że Kornwalia świetnie się do tego nadaje. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale kiedy przekracza się brzeg rzeki Tamar i przed oczami zaczyna rozpościerać się krajobraz Kornwalii, nie można się oprzeć wrażeniu, że przebywa się w zupełnie innej, niepodobnej do pozostałych części Anglii. Kornwalijczycy, podobnie jak Szkoci mają silne poczucie odmienności, które z pokolenia na pokolenie pielęgnują. Nie przeszkadza to im jednak przyjmować w okresie letnim tłumów turystów. Trudno się bowiem ludziom oprzeć urokowi tego unikalnego miejsca. Z mnóstwem małych zatoczek i cichych zakątków jest po prostu piękne." "Lawendowe wzgórze" to historia, której główny trzon stanowią relacje między bohaterami. Do jej przedstawienia nie potrzebne więc były efekty specjalne czy, jak to nazywa Dance, "żadne oszukańcze zdjęcia". Głównym dążeniem Dance'a było, to by historia przemówiła sama. "Na szczęście miałem w ekipie jednego z najlepszych operatorów na świecie (zdobywcę Oskara, Petera Biziou). Chciałem dać aktorom jak najwięcej swobody. Spędziłem trochę czasu z Robertem Altmanem, który doskonale rozumie aktorów. Niestety, nie zdarza się to reżyserom zbyt często. Wielu z nich postrzega pracę z aktorami jako dopust boży, zło konieczne i gdyby tylko mieli szansę zrobić film bez udziału aktorów, na pewno by z niej skorzystali. Ale ja sam jestem aktorem, więc podchodzę do pracy za kamerą w zupełnie inny sposób". Chcąc nadać filmowi ten unikalny uroki ciepło, Dance spędził wiele czasu na rozmowach ze specjalistką ds. scenografii, Caroline Amies. Dyskutowali o tym, jak powinno wyglądać wnętrze domu sióstr i ich ogród położony wysoko na klifie. "Spodobały nam się kolory, które znaleźliśmy w książkach, m.in. w ilustracjach do baśni braci Grimm. Zdecydowaliśmy się na duży udział ochry, turkusu i połączenia granatu i zieleni, które zdominowały wygląd naszego filmu. Morze i krajobraz tej części Kornwalii skrzy się w pewien szczególny sposób. Nawet szarości nie są tu bure ale raczej srebrne. Mieliśmy szczęście pracować przy pięknej pogodzie - niebo było tak niebieskie i rozświetlone, ze aż chciało się przymknąć oczy. W bajkach emocje są bardzo silne. Nam udało się osiągnąć to przez natężoną emocjonalnie grę aktorską. Jako ekipa musieliśmy tylko im zaufać i zbytnio nie ingerować w jakość zdjęć". Skoro już mowa o bajkowości, która wyraźnie zaznacza się w ekranizowanej historii, Judi Dench wyznała reżyserowi, że postać Olgi (grana przez Nataschę McElhone) w "Lawendowym wzgórzu" przypomina jej czarownicę. "Ale nasza czarownica nie ma wielkiego nosa, owłosionych brodawek na twarzy i czarnego kapelusza. Gra ją Natascha McElhone, która jest niezwykle piękna, co sprawia że jest nawet bardziej groźna" - zauważa Dance. "Natascha ma fenomenalną twarz, wielkie oczy, nieskazitelną cerę, piękne włosy a poza tym jest cholernie dobra w tym co robi. Olga pojawia się i od razu przystępuje do działania. Nie ma żadnych ukrytych motywów. Chce po prostu pomóc temu młodemu, niezwykle utalentowanemu człowiekowi. Jej brat jest sławnym skrzypkiem i kiedy Olga słyszy grę Andrei w prowincjonalnej Kornwalii, wie, że musi pomóc mu wykorzystać jego ogromny potencjał. Jego obecność wywołała, delikatnie mówiąc, niemałe zamieszanie w życiu dwóch starszych sióstr. Ale Olgę niewiele obchodzą ich uczucia, chce za wszelką cenę zabrać stąd tego mężczyznę i sprawić, by odniósł sukces. Jest postacią zagadkową a w jej obecności ludzie czują się dość nieswojo. Zaangażowanie aktorki o takiej urodzie jak Natascha pogłębia tylko uczucie niepewności wśród widowni, która porażona pięknem Olgi nie wie jak oceniać jej postępowanie. Olga ma cygańską duszę, wyprzedza czasy, w których przyszło jej żyć. Nie przejmuje się tym, że kobietom nie wypada pójść do lokalnego pubu, wychylić kufel dużego piwa i zapalić papierosa. Robi to wszystko, choć w latach 30. nie było to wśród kobiet zbyt powszechne. Jest bardzo samodzielna" - podsumowuje postać Olgi reżyser, Charles Dance. "Nie można się oprzeć wrażeniu, że Olga to po trosze czarny charakter. I tak jest aż do końca filmu" - mówi Dench. "W dużej mierze historia opiera się na jej wpływie na nasze życie". Producent, Nicolas Brown, zwięźle podsumowuje rolę Olgi. "Gdyby spojrzeć na film jak na bajkę dla dorosłych, Olga to rzeczywiście zła czarownica. Pochodzi z innego świata i nie jest członkiem kornwalijskiej zwartej społeczności. Jest wyrobiona towarzysko, to kosmopolitka, która widziała kawał świata. Wraz z nią w wiosce pojawia się powiew wielkiego miasta i elitarnego szyku. Jest kimś obcym a w dodatku osobą, która ‘kradnie’ Andreę staruszkom. Chcieliśmy od początku ukazać ją jako zagrożenie. Wyraźnie odróżnia się więc ona od reszty mieszkańców i odstaje od ogólnego krajobrazu". Weteranka dużego ekranu, mająca za sobą ponad 40 lat pracy zawodowej, Maggie Smith pracowała ze śmietanką filmowców z całego świata. Osadzenie akcji w Kornwalii i sportretowanie jej przez ekipę składającą się z najlepszych specjalistów wzbudziło w aktorce przekonanie, że film odniesie sukces. "Wierzę, że udało nam się uchwycić coś naprawdę niezwykłego. Peter Biziou to fantastyczny operator. Ten film będzie wyglądał naprawdę cudownie". Pracując na planie swojego pierwszego angielskojęzycznego projektu Daniel Brühl był pod wielkim wrażeniem tego doświadczenia. "Już od początku byłem przekonany, że to ciepła, niezwykle błyskotliwa historia. I rzeczywiście wszystko wyglądało cudownie, nie tylko wiejska okolica i plenery ale także Judi i Maggie. Sądzę, że to szczególny i cenny film. Łagodny i spokojny. Zupełnie jak Kornwalia". Lokalizacja zdjęć miała również wpływ na wygląd głównych bohaterek i społeczności je otaczającej. Jedna z najlepszych specjalistek od kostiumów i charakteryzacji, Fae Hammond opowiada o tym, jak pracowano nad wyglądem postaci. "Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy po przybyciu do Kornwalii jest to, że jej mieszkańcy mają zupełnie inny kolor skóry. Niezależnie od wieku ich cera wygląda jak ustawicznie smagana wiatrem i słońcem na plaży. W ciągu realizacji zdjęć ostatecznie wszyscy nabraliśmy takiego kolorytu ale na początku musieliśmy nad tym popracować. Ursula i Janet to kobiety, które całe życie spędziły w Kornwalii. W latach 30. nikt nie smarował się kremem z filtrem o faktorze 60. Musieliśmy więc sprawić, by cera Judi i Maggie miała ciemny odcień. To było coś nietypowego jak na film kostiumowy, w którym charakteryzacja zwykle opiera się na perukach i bladych twarzach. Tym razem specjalnie wszystkich przyciemnialiśmy, nadając skórze aktorów brązową barwę o atrakcyjnej orzechowej poświacie. Każdy kto pojawiał się w przyczepie charakteryzacyjnej wychodził o kilka tonów ciemniejszy, wpasowując się we wspaniałą kolorystykę całego filmu". "Postać grana przez Daniela i jego wygląd zewnętrzny przeszły w trakcie zdjęć długą drogę" - wyjaśnia Hammond. "Znajdujemy go bladego, wyrzuconego na brzeg przez morze, nie wiedząc za bardzo skąd pochodzi. Ma włosy dłuższe od innych mieszkańców wioski, które jeszcze rosną, dopóki grana przez Maggie Janet nie obcina ich, by upodobnić Andreę do pozostałych wiejskich chłopców. Kiedy po raz pierwszy go spotykamy jest wyraźnie chory. Z biegiem czasu jego cera nabiera kolorytu aż w końcu wygląda jak członek rodziny". Nicolas Brown również podkreśla znaczenie właściwego wyglądu bohaterów. "Siostry mieszkały nad morzem całe swoje życie i wiele czasu spędzają na zewnątrz. Musieliśmy więc pokazać, że nie są domatorkami, które cały dzień popijają herbatkę. Spędzają dużo czasu w ogrodzie i choć wiedzie im się całkiem nieźle i są raczej obyte towarzysko, w dalszym ciągu pozostają mieszkankami wsi a nie mieszczuchami. Ten kontrast uwidacznia się szczególnie w scenie, w której jadą do Londynu na koncert Andrei w Wigmore Hall. "Odkrywają świat, którego wcześniej nie znały i zdają sobie sprawę iż nigdy nie mogłyby stać się jego częścią. Ta scena jest dla nich wielkim emocjonalnym przeżyciem - chłopiec, którego uratowały i który zmienił ich losy, nagle rozkwitł. Ich krótkie spotkanie po koncercie jest bardzo szczęśliwą chwilą ale jednocześnie siostry zdają sobie sprawę, że muszą pozwolić Andrei odejść. Chłopiec wyraźnie dobrze czuje się wśród swoich nowych, miejskich przyjaciół i wsiąka w wytworne towarzystwo. Siostry wracają więc tam, gdzie ich miejsce, do domu, w którym czują się bezpieczne i szczęśliwe. To prawdziwie słodko-gorzkie zakończenie". Przed wyjazdem do Kornwalii aktorzy przeszli dwa tygodnie prób w Londynie. "Nie chciałem zbyt długo przygotowywać się do roli" - wspomina Brühl. "Próby w Londynie miały zupełnie inny klimat. Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, zmieniło się nasze postrzeganie historii i zdaliśmy sobie sprawę, że nasze wyobrażenia nijak się miały do tego, co tam zastaliśmy. Czasami lepiej więc oszczędzić sobie zbyt dużej ilości prób. Wtedy wszystko, co aktor robi na planie ma w sobie wyraźną nutę świeżości". Występując u boku nagradzanej Oskarami obsady Daniel Brühl przekonał się, że nie ma wielkiej różnicy pomiędzy pracą ze światowymi sławami a aktorami w rodzimych Niemczech. Wiele satysfakcji przyniosła mu jednak obserwacja sposobu ich pracy. "To było wspaniałe doświadczenie patrzeć jak radzą sobie z rolą Judi i Maggie. Każde zdanie, które padało z ich ust wydawało się właściwe. Poza tym wszystko można było wyczytać z ich oczu. Są profesjonalistkami. Dla mnie, jako młodego aktora, było wielkim przywilejem czerpać od nich energię do pracy. Sądzę, że w dużej mierze przyczyniło się to do polepszenia mojej własnej kreacji". Choć był najmłodszym członkiem obsady, Brühl wykazał się niezwykłą dojrzałością jak na swój wiek i podsumował urok "Lawendowego wzgórza" wręcz cudownie: "Uwielbiam historie o relacjach międzypokoleniowych. Ale to przede wszystkim opowieść o miłości. To temat ponadczasowy i wiek naprawdę nie ma tu żadnego znaczenia. Podoba mi się romantyczny wydźwięk tego filmu. Nawet gdybym nie był związany z jego realizacją, chciałbym go obejrzeć. Nie jest to propozycja tylko dla kobiet po 40-tce ale dla każdego, od 20. do 80. roku życia". "To bardzo ciepła, wzruszająca i bynajmniej nie zwyczajna historia" - dodaje Nick Brown. "Ma w sobie złożoność, odzwierciedlającą istotę ludzkiego losu. Dotyczy naszych marzeń o tym, co chcielibyśmy mieć ale co nie jest nam dane, a także ludzi i rzeczy, które zostają nam odebrane. To sprawy, z którymi trudno się pogodzić. Jest tu także element innego, nieznanego świata - nigdy nie można być pewnym skąd właściwie pochodzi Andrea. Pozostaje z siostrami tylko przez krótkie lato a potem nagle je opuszcza. Jest w tym coś magicznego, podobnie jak w samej Kornwalii. Sądzę, że ta historia jest w stanie poruszyć widzów - pewnie się popłaczą ale odejdą z poczuciem, że tak to się właśnie musiało zakończyć. Pozwolić odejść osobie, którą się kocha to trudne zadanie ale jeśli czyni się to w słusznej sprawie, to nawet jeśli emocjonalnie boli, jest to jakby trochę łatwiejsze. Poza tym widzowie będą mieli okazję zobaczyć na ekranie poczynania dwóch najlepszych aktorek świata - Judi i Maggie, które perfekcyjnie odtworzyły związek łączący ich bohaterki. Obie naprawdę dobrze się bawiły na planie, a ciepło autentycznej przyjaźni, jaka łączy je od 40 lat uczyniło ten film jeszcze bardziej wzruszającym". Miriam Margolyes uważa, że urok filmu kryje się w niedopowiedzeniach. "Nie chodzi o to, że wszyscy ciągle rozmawiają i zdradzają co ich boli, ale o to, co kryją w swoich wnętrzach. To opowieść o wielkiej namiętności ale nie tej wyrażanej pod pościelą tylko kryjącej się w spojrzeniach, w tęsknocie, w drżeniach serc. Jeśli to dostrzeżecie a przy tym rozumiecie, że w miłości to, co najważniejsze nigdy nie zostaje powiedziane, pokochacie ten film. Ja uważam, że jest piękny i jestem z niego bardzo dumna"
AKTORZY O SWOICH POSTACIACH
Judi Dench jako Ursula "Gram Ursulę Widdington, jedną z dwóch starzejących się sióstr, które mieszkają w małym domku w Kornwalii i które znajdują pięknego, młodego człowieka wyrzuconego na brzeg nieopodal ich domu. To historia opisująca wpływ, jaki przybysz wywiera na życie mojej bohaterki, opowieść o jej relacjach z siostrą i tak naprawdę o wszystkich postaciach po trochu". "Moja bohaterka to niedoświadczona, naiwna kobieta, która nigdy nie była w żadnym z związku, chyba że wziąć pod uwagę silne relacje z siostrą. Dowiadujemy się, że opiekowała się chorą matką, że jej ojciec był w marynarce wojennej. Poza tym Ursula wiedzie raczej spokojne, zaściankowe życie". "Gdy jest się aktorką, tak naprawdę żadna z granych postaci nie przypomina osoby, którą w rzeczywistości jesteś. Trzeba improwizować i zdać się na swój instynkt, który podpowiada co jest właściwe do zagrania danej postaci. Wszystko co mogłam w tym przypadku zrobić, to trafnie zinterpretować słowa zapisane w scenariuszu, oczywiście korzystając z ogromnej pomocy Charlesa. Tak samo jest w przypadku każdej roli. Jako reżyser Charles był bardzo spokojny. Nigdy bym nie przypuszczała, że to jego pierwszy film, bo dokładnie wiedział jak chce go nakręcić". Maggie Smith jako Janet "Judi i ja gramy parę miłych sióstr, które mieszkają razem od lat. To wspaniale móc znów pracować z Judi. Wiele razem dokonałyśmy i na scenie i na ekranie. Ostatni raz gdy grałyśmy wspólnie, była to historia osadzona dokładnie w tym samym okresie - zdawać by się mogło, że cały czas tkwimy w latach 30." "Judi i ja pracowałyśmy razem nad sztuką sceniczną, gdy Charles wysłał nam scenariusz. Obie pomyślałyśmy, że musimy się tego podjąć". "Jako reżyser Charles jest świetny, wydawać by się mogło, że od zawsze stoi za kamerą. Miał absolutną kontrolę nad wszystkim i wszystkimi". Daniel Brühl jako Andrea "Andrea to polski skrzypek, ocalony z katastrofy morskiej. Ursula i Janet znajdują go na plaży nieopodal ich domu. Wszystko jest dla niego nowością, nie wie gdzie jest i nie mówi językiem swoich wybawczyń". "Kiedy Olga odkrywa, że chłopak jest utalentowanym skrzypkiem, dla sióstr sytuacja staje się bardzo trudna. Andrea nie zdaje sobie sprawy, że Ursula jest w nim zakochana i że odchodząc pozostawia ją pogrążoną w wielkim smutku". "Grałem przez rok na kontrabasie i byłem jakiś czas wokalistą w zespole. Nie umiałem jednak grać na skrzypcach. Odtwarzałem kiedyś małą rólkę w kanadyjskim filmie, w której grałem na skrzypcach ale to była tylko jedna krótka scena. Kiedy przyszedłem na przesłuchanie, Charles stwierdził, że poradzimy sobie z tym problemem. Dostałem wspaniałego nauczyciela, młodego angielskiego skrzypka, Olivera Lewisa, który był na planie także moim dublerem i który wykazał się w stosunku do mnie ogromną cierpliwością. W każdej wolnej chwili ćwiczyłem pod jego okiem. Nauczył mnie jak wyrażać twarzą i gestami emocje grającego. Wiem już, że można świetnie udawać grę na skrzypcach, dopóki twoja mimika i namiętność wyglądają wiarygodnie”. "Przygotowując się do roli obejrzałem wiele nagrań wideo ze sławnymi skrzypkami. Śledziłem ich zachowanie, sposób poruszania się, wygląd i wyraz oczu podczas gry". "Jedną z ciekawostek związanych z kręceniem tego filmu jest fakt, że każdy z aktorów musiał robić coś, co napawało go lekkim niepokojem. Ja bałem się gry na skrzypcach i mówienia po angielsku z polskim akcentem. Natascha zaś obawiała się rozmawiać ze mną po niemiecku. Spotykaliśmy się więc przed zdjęciami i ćwiczyliśmy jej tekst. W ten sposób wdrażaliśmy się w klimat i już na planie wspaniale nam się pracowało". "Praca przy anglojęzycznym filmie była dla mnie sporym wyzwaniem. Podoba mi się system pracy angielskiej ekipy - wszyscy są skoncentrowani a współpraca przebiega gładko. Miałem okazję obserwować także fantastyczną pracę operatora. Peter Biziou jest naprawdę niesamowity". Natascha McElhone jako Olga „Ona chciała tylko podać pomocną dłoń!”. "Olga wiele podróżowała. Jej ojciec był Niemcem a matka Polką. Dziewczyna nie mówi jednak po polsku więc komunikuje się z Andreą po niemiecku. W rzeczywistości nie znam niemieckiego więc zatrudniono dla mnie specjalnego korepetytora. To było emocjonujące doświadczenie. Daniel także okazał się bardzo pomocny. Wykazał wielką tolerancję dla moich pomyłek językowych". "Moja bohaterka jest malarką i właśnie przebywa na wakacjach w Kornwalii. Pewnego dnia słyszy jak Andrea gra. Tak się składa, że jej brat to światowej sławy skrzypek - Boris Danilof. Olga nawiązuje z Andreą świetny kontakt, pragnie zabrać go do Londynu i uczynić gwiazdą. Usiłując zrobić dla niego coś dobrego, niszczy jednak jego relacje ze starszymi paniami"
MUZYKA
Muzyka odgrywa w „Lawendowym wzgórzu” istotną rolę. Zaangażowany do jej skomponowania Nigel Hess potraktował swoje zadanie jako bardzo poważne przedsięwzięcie. "Gdy Charlie przysłał mi scenariusz, byłem zachwycony. Była to rzadka okazja pracy nad filmem od początku jego realizacji. Zazwyczaj kompozytor jest ostatnią osobą jaka pojawia się w ekipie, już na końcowym etapie prac montażowych. Czuje się wtedy dość wyobcowany, niezwiązany emocjonalnie z projektem. Ale ponieważ w tym przypadku jeden z głównych bohaterów jest muzykiem, musiałem pojawić się na planie już na samym początku. Moim zadaniem było napisanie muzyki, którą Andrea będzie wykonywał w filmie. Dotyczyło to zarówno strzępów melodii, które słyszymy podczas prób w jego w sypialni jak i wielkiego koncertu w scenie kulminacyjnej. Musieliśmy stworzyć coś oryginalnego, rezygnując z posługiwania się gotowymi, znanymi utworami. Chcieliśmy, by muzyka przewijała się przez cały film, stając się niemalże jednym z bohaterów. Dla kompozytora taki film to dar z niebios". "Daniel Brühl dokonał rzeczy niezwykłej. Gdy kilka miesięcy wcześniej pojawił się na planie, nie umiał nawet odróżnić jednego końca skrzypiec od drugiego. Oliver Lewis, jego nauczyciel pracował z nim bardzo intensywnie. Zazwyczaj kręcenie tego typu filmów wygląda tak, że najpierw nagrywa się muzykę a później na planie odtwarza ją z CD. Oliver i Daniel tak dobrze się jednak rozumieli, że zdecydowaliśmy się zrealizować sceny gry w zupełnie inny sposób. Za każdym razem gdy Andrea pojawiał się ze skrzypcami, Oliver grał na żywo poza kadrem a Daniel podkładał tylko mimikę i ruchy pod występ swojego nauczyciela". "Muzyka filmowa stwarza ogromne pole do popisu. Trzeba jednak pamiętać, że to silne narzędzie, że za jej pomocą można manipulować uczuciami widzów. Z tego powodu trzeba bardzo uważać, by nie popchnąć odbiorcy w złym kierunku. Charles Dance i ja od wczesnych etapów filmu bardzo blisko współpracowaliśmy nad emocjami, które miała pobudzać muzyka". "Na potrzeby filmu zagrała nam orkiestra z Filharmonii Królewskiej. Praca w studio była więc prawdziwą przyjemnością i dawała duże pole do popisu. Sesje nagraniowe to mój ulubiony moment, bo nagle to, co dotychczas pojawiało się tylko w twojej głowie zaczynają słyszeć wszyscy. To prawdziwie magiczna chwila". "Fantastyczną sprawą był również fakt, że partie smyczkowe nagrywał dla nas uznany skrzypek Joshua Bell. Muzykę, którą ja napisałem on wyniósł na zupełnie inny poziom. Słuchanie jego gry przypominało jazdę bardzo drogim Rolls Roycem". "Nagraliśmy dużo więcej utworów z Joshuą i orkiestrą na potrzeby soundtracku. Znajdą się na nim rozszerzone wersje melodii z filmu a także całe utwory klasyków. Jeśli w filmie słychać parę nut Bacha, oznacza to, że cały utwór na pewno znajduje się na płycie". "Przebywanie w Kornwalii, przyglądanie się pracy na planie i grze Maggie i Judi było wręcz urzekające i wywarło wpływ na tworzoną przeze mnie muzykę. Zrozumiałem, że nie mogła być ona zbyt krzykliwa, ekstrawagancka ani nazbyt sentymentalna. Musiała służyć wspaniałej grze aktorskiej i cudownym bohaterom". "Sądzę, że interesującym aspektem tej filmowej historii jest odzwierciedlenie ogromnej potęgi muzyki. Nie chcę nazywać jej muzyką klasyczną, nie znoszę gatunkowych etykietek. To po prostu muzyka, która niesie ze sobą wielkie emocje a jako taka ma niesamowitą moc oddziaływania. Siostry znajdują chłopca na plaży. To dla nich niezwykłe przeżycie ale dopiero jego gra na skrzypcach pozwala przełamać barierę językową i pomaga im się porozumieć. To muzyka przyciąga je do niego i czyni go absolutnie wyjątkowym. 'Lawendowe wzgórze' to opowieść o prawdziwych ludziach a muzyka tylko podkreśla ten klimat".
AKTORZY
MAGGIE SMITH (JANET) Maggie Smith jest jedną z największych żyjących aktorek scenicznych i filmowych, cieszy się powszechnym uznaniem zarówno krytyków, jak i publiczności. To zdobywczyni licznych nagród i wyróżnień, w tym dwóch nagród Akademii, tytułów CBE i DBE. Za rolę w wysoko ocenianym filmie Roberta Altmana Gosford Park, otrzymała nominacje do Oscara, Złotego Globu i nagrody BAFTA. Smith po raz pierwszy wystąpiła na scenie Oxford University Drama Society w roku 1952. Trzy lata później przystąpiła do zespołu Old Vic Company i rozpoczęła triumfalny pochód na scenie teatralnej. W 1962 zdobyła nagrodę Evening Standard dla najlepszej aktorki za role Doreen w The Private Ear i Belindy w The Public Eye. Szersza publiczność poznała ją jednak dopiero w 1969, dzięki udziałowi w filmie The Prime of Miss Jean Brodie, za który otrzymała Oscara i nagrodę Society of Film and TV Arts dla najlepszej aktorki. Jej kolejne role filmowe to, między innymi: Travels with my Aunt (nominowana do Oscara w kategorii najlepszej aktorki) i Śmierć na Nilu. W 1977 Smith otrzymała drugiego Oscara i Złoty Glob za rolę w filmie Neila Simona California Suite. Jej następne filmy, to: A Private Function w reżyserii Alana Bennetta, za który otrzymała nagrodę BAFTA, Złoty Glob, Variety Club Award i piątą nominację do nagrody Akademii. Następne sukcesy to filmy Pokój z widokiem; The Lonely Passion of Judith Hearne (nagroda BAFTA dla najlepszej aktorki); Hook Stephena Spielberga; Sister Act; Tajemniczy ogród; Ryszard III, Zmowa pierwszych żon; Plac Waszyngtona; Herbatka z Mussolinim (nagroda BAFTA dla najlepszej aktorki), The Last September i Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia Ya-Ya, gdzie zagrała wraz z Sandrą Bullock. Pomimo wspaniałej kariery filmowej i telewizyjnej, Smith nie rozstała się z teatrem. Zagrała tytułową rolę w sztuce Hedda Gabler w 1970, zdobyła także drugą nagrodę Variety Club dla najlepszej aktorki za kreację pani Millamant w Way of the World. Jej kolejne dokonania sceniczne, to: Night and Day; Virginia (za rolę w tym przedstawieniu otrzymała Evening Standard Drama Award dla najlepszej aktorki). Wystąpiła także w: The Interpreters; Infernal Machine; Coming in to Land; Lettice and Lovage (Tony Award dla najlepszej aktorki); The Importance of Being Earnest; Three Tall Women (Evening Standard Award dla najlepszej aktorki); A Delicate Balance, Lady in the Van Alana Bennetta i wchodzące wkrótce na afisz The Breath of Life w reżyserii Davida Hare'a. W roku 1970 Smith otrzymała tytuł CBE, w 1990 nadano jej tytuł szlachecki i DBS. W roku 1991 otrzymała Hamburg Shakespeare Prize. Aktorka jest członkiem Brytyjskiego Instytutu Filmowego, nagrodzoną ją srebrną nagrodą BAFTA w 1993, jest także doktorem honoris causa uniwersytetów Cambridge i St. Andrews. Judi Dench (Ursula) Aktorka teatralna (związana była m.in. z prestiżowym Royal Shakespeare Company, występowała w National Theatre i Old Vic Theatre) i filmowa. Na ekranie zaczęła się pojawiać w latach 60. Jedną z jej pierwszych ról byłą nagrodzona BAFTA rola w serialu telewizyjnym Talking To A Stranger. Nagrodę tę dostała również za A Fine Romance (1981 r.) - serial komediowy, w którym grała wspólnie z mężem Michaelem Williamsem, za Pokój z widokiem (1986 r.), Jej wysokość Pani Brown- również nominacja do Oscara i Złoty Glob. Bardzo ważnym w jej zawodowej karierze filmem stał się Zakochany Szekspir (1998 r.). Zagrała w nim królową Elżbietę I i na ekranie przebywała jedynie 8 minut. Jednak było to tak oszołamiające 8 minut, że Amerykańska Akademia Filmowa przyznała Judi Dench Oscara. Utożsamiana z poważnymi rolami aktorka potrafi zaskakiwać. I tak telewizyjne The Last of the Blonde Bombshells przyniosło jej Złotego Globa i nominację do American Comedy Awards za najśmieszniejszą rolę. W 2000 roku zagrała w Czekoladzie i za rolę w tym filmie nominowana była do Oscara. Podobne uznanie przyniosła jej rola w Iris. W historii kina zapisała się też jako M, czyli pierwsza kobieta, przełożona Jamesa Bonda w GoldenEye (1995 r.), Jutro nie umiera nigdy (1997 r.), Świat to za mało (1999 r.) DANIEL BRÜHL (Andrea Marowski) Daniel Brühl jest, bez wątpienia, jedną z największych gwiazd kinematografii europejskich. W 2003 roku został włączony do programu European Shooting Stars, w którym wzięli udział najzdolniejsi młodzi aktorzy z całej Europy. Zagrał główną rolę w filmie Good Bye, Lenin, który przyniósł mu liczne nagrody i wyróżnienia, m.in. Europejską Nagrodę Filmową, Niemiecką Nagrodę Filmową. Na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Cannes Brul otrzymał kolejną nagrodę za Edukatorów Hansa Weingartnera. Za role w Nichts Bereuen (No Regrets), w reżyserii Benjamina Quabecka, Vaya Con Dios Zoltana Spirandelli’ego, a zwłaszcza w filmie Hansa Weingartnera Das Weisse Rauschen (The White Noise, 2001) otrzymał German Film Award dla najlepszego aktora roku . Niezwykłym sukcesem okazał się film Schule (No More School, 2000), który wyreżyserował Marco Petry. Po raz pierwszy Daniel Brühl pojawił się na ekranie w 1995 roku, w filmie Miguela Alexandre’a Der Pakt (The Agreement), następnie w Blutiger Ernst (Bloody Serious, 1997) w reżyserii Bernda Böhlicha. MIRIAM MARGOLYES (Dorcas) Margolyes to jedna z najbardziej wszechstronnych aktorek - mieliśmy okazję podziwiać ją, kiedy rzucała o ścianę Arnoldem Schwarzeneggerem w filmie I stanie się koniec, zagrała również 23 postacie z dzieł Karola Dickensa w nagrodzonym licznymi wyróżnieniami przedstawieniu jednego aktora Dickens' Women. Miriam Margolyes równie dobrze czuje się na scenie czy w studiu telewizyjnym, co na planie filmowym. Po niezwykle udanej roli w filmie Christine Edward Little Dorrit przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych. Czterokrotnie wystąpił w programie Tonight Show, po czym zagrała we własnym serialu komediowym Frannie's Turn. W roku 1984 Margolyes zdobyła nagrodę BAFTA dla najlepszej aktorki drugoplanowej za rolę w filmie Martina Scorsese'a Wiek niewinności. Dzięki tej kreacji zaoferowano jej wstąpienie do Amerykańskiej Akademii Filmowej. Inne filmy, w których wystąpiła, to: Pacific Heights; Dead Again; I Love You to Death; Cold Comfort Farm; Immortal Beloved; Little Shop of Horrors i James and the Giant Peach; Romeo i Julia Baza Luhrmanna; Blask i Koty i psy. Największą miłością aktorki jest jednak teatr. Wystąpiła ostatnio w The Vagina Monologues. Na deskach sceny pojawiła się po raz pierwszy w 1976 roku, w zespole Arts Theatre. Zagrała wtedy w sztukach Opera za trzy grosze; Orpheus Descending (w obu wystąpiła wraz z Vanessą Redgrave) i She Stoops to Conquer z udziałem Sir Donalda Sindena. Kariera Margolyes ma początek w radiu, gdzie udzielała swego głosu postaciom niezwykle różnym - od małych chłopców, do starych dam. Jej głos słychać w tysiącach reklam radiowych i telewizyjnych, nagrywała też książki dla dzieci, w tym Matilda; The Worst Witch; Pinokio; The First Snows of Winter; Mulan. Swego głosu użyczyła też matce Babe, Fly, w filmie Babe, świnka z klasą.
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.