Fabularnie, w skrócie, to historia Paula, oficera marynarki, który przypadkiem znajduje na pokładzie sierotę Denise, która uciekła z zakładu. Uwodzi ją, ale ma wyrzuty sumienia co do swojego zachowania i nie chcąc porzucić młodej dziewczyny, wysyła ją pod egidę matki, Reginy, sławnej damy operowej ze stołecznego miasta, aby ta się nią zaopiekowała. W mieście Denise wpada w tytułowe paryskie rynsztoki, a Paul, po powrocie z rejsu, żywi do niej teraz szczere, głębokie uczucia miłosne.
Film ma dość zawiłą fabułę, w której przeplatają się główny, raczej mdły i wtórny wątek melodramatycznego romansu Paula i Denise oraz część komediowa, wprowadzona przez postać rubasznego hrabiego Bourgogne granego przez znanego i lubianego Simona. To on ciągnie ten to dzieło swoimi popisami, które w założeniu miało być jakąś krytyką kabaretów i klubów nocnych (otoczenie, do którego trafia Denise, składa się wyłącznie z podłych ludzi, którzy dobitnie są w filmie przedstawieni jako ci źli) oraz rozpusty i roszczeniowości burżuazji (perwersyjny hrabia i wyniosła, parweniuszowska Regina). Obejrzeć można, seans jest bezbolesny, aczkolwiek w żadnym stopniu niewyjątkowy.