Z dzisiejszej perspektywy ten film wydaje mi się mocno groteskowy, a jednocześnie śmieszny i dziecinny ;) Te naiwne dowody uwielbienia dla towarzysza Lenina, rozpływanie się nad jego mocno średnią aparycją czy ciągłe pokazywanie relikwii w postaci okropnej, rozpadającej się ławki na której On uwielbiał przesiadywać... Po wyjściu z kina najbardziej zastanawiała mnie jedna kwestia: Czy JEGO osoba została ukazana w tak przerysowany sposób dlatego, że takie było ówczesne "zamówienie społeczne" i ludzie nie widzieli w tym filmie absolutnie nic dziwnego czy śmiesznego, czy może reżyser postanowił nakręcić ironiczną satyrę na Lenina, przeciągnął strunę w słodzeniu i zachwytach nad jego osobą, żeby go potajemnie wyśmiać? ;) Myślę że w tamtych realiach Wiertow, chwaląc Wodza aż do przesady mógł czuć się w miarę bezpieczny a liczyć na to, że może następne pokolenia zrozumieją jego aluzje. No ale może ja nadinterpretowuję, w końcu sam upływ czasu i kompletnie inne realia też dużo zrobiły.
NA KONIEC mój ulubiony text z Trzech pieśni: Gdy oglądasz twarz Włodzimierza Lenina, Twoje smutki wnet odpłyną w dal niczym liście w kanale ściekowym :D (czy jakoś tak, nie pamiętam dokładnie ;))