Przyznam się, że nie od razu zrozumiałem o co chodziło w tym filmie, początkowo bardzo mnie zawiódł przywodząc na myśl kiepskie połączenie new-ageowego Obcego i Grawitacji. Czułem się rozczarowany brakiem świeżości, serwowaniem oklepanych klisz a przede wszystkim bardzo swobodnym podejściem do praw fizyki i biologii.
Nie chcę żeby brzmiało to jak czepialstwo "ale, nierealistyczne, to się nie mogło wydarzyć", ponieważ nie szukam w filmach realizmu, ale od gatunku science-fiction wymagam by był chociaż podparty science.
Mimo tych zastrzeżeń "Life" wywarł na mnie na tyle silne wrażenie, że długo potem jeszcze o nim myślałem i czułem w jakiś sposób, że nie może być aż tak powierzchowny za jaki z początku go wziąłem. I w pewnym momencie przyszło olśnienie, a sprawiający wrażenie nieciekawego film nabrał nowego blasku.
Dotarło do mnie, że cała lub część akcji to halucynacje bohaterów wywołane infekcją nieznaną formą mikrobów z Marsa, a może nawet ziemskich, które uległy mutacji na stacji, bo już łapanie sondy chwytakiem wyglądało na zwidy załogi. Pierwszy zachorował Hugh (jeśli patogen był marsjański pierwszy mógł mieć z nim kontakt w laboratorium, co nie może dziwić biorąc pod uwagę jego roztargnienie w pracy). W fazie utajonej jego objawy sprowadziły się do obsesyjnej chęci wyjaśnienia sensu życia, a jego rozmowa z Mirandą mogła być majaczeniem. W międzyczasie miał okazję pozarażać resztę załogi i nawet jego spotkania z poszczególnymi jej członkami pokrywały się z chronologią występowania u nich objawów. Rosnący obcy jest metaforą rozwijającego się obłędu pożywiającego się na strachu i niewiedzy. Sceny z obcym są widziane przez pryzmat szaleństwa załogi, a bez niego obrazują to, co dzieje się na stacji naprawdę.
Kiedy Rory dostaje się do laboratorium zaczyna strzelać na oślep z miotacza ognia (który najprawdopodobniej jest gaśnicą, bo na ISS nie ma miotaczy) niszcząc wyposażenie i obijając się od ścian i sprzętów za sprawą odrzutu gaśnicy w stanie mikrograwitacji. Ginie wskutek spowodowanych uderzeniami obrażeń wewnętrznych, stąd krew. Podobnie wygląda śmierć kosmonautki w przestrzeni. Skrajne przypadki klaustrofobii przypominają topienie się, kobieta pewnie sama uszkodziła albo wyłączyła system oddechowy i wpadła w panikę. David nie mógł jej pomóc, bo uległ tym samym halucynacjom. W końcu objawy wystąpiły nawet u Sho (kiedy reszta załogi jadła wspólnym posiłek on odbierał poród żony, a więc zaraził się ostatni) i nawet on uwierzył, że obca forma życia nie tylko jest w stanie przetrwać w przestrzeni, ale też dostać się do statku przez silniki! Chyba właśnie to i niekonsekwencja w zapotrzebowaniu na tlen obcego naprowadziło mnie na trop tej interpretacji. Niestety, dysponując współczesnymi środkami majaki mogły zostać pokazane z większym rozmachem, bardziej w stylu Las Vegas Parano czy The Amazing Mr. Bickford, ale z całym komputerowym zapleczem. Rozumiem też dlaczego wnętrza stacji były takie ogromne (zaburzenia skali), ale ja bym poszedł jeszcze dalej i w pewnym momencie zamienił ją na ponura katedrę, straszny dwór albo nawet stylizowane piekło. Film ma ogromy i niewykorzystany potencjał psychologiczny i metaforyczny. Moim zdaniem lepiej wydobyte wizualnie mogły być fobie i najgłębsze lęki każdego z bohaterów (Hugh – brak sensu istnienia, Rory – izolacja, Miranda – klaustrofobia, Sho – brak kontaktu z żoną, a więc i z Ziemią, David – powrót na Ziemię). Film wygląda jakby twórcy nie podołali idei, lub idea została zarzucona w trakcie realizacji na rzecz papki dla mas. Może warstwa, do której dotarłem została tam przemycona pod płaszczykiem mainstreamowego gniota? Może producenci wymogli aby fil był bardziej przystępny i nie pozwolili świetnemu pomysłowi rozwinąć skrzydeł?
Co sądzicie o takiej interpretacji, że obcą formą życia są niewidoczne gołym okiem mikroby? Miałoby to wartość edukacyjną bo w rzeczywistości najwięksi rywale naszego gatunku są widoczni tylko pod mikroskopem. Czy ktoś wie dlaczego twórcy nakręcili fil jakby bali się pójść na całość? Czyżby współczesny odbiorca nie był już gotowy na sztukę z wyższej półki? A może to producenci nie są w stanie odstawić podawanego dożylnie substytutu sztuki.
...A może ten fil naprawdę był taki kiepski i tylko ja chcę jakoś usprawiedliwić zmarnowanie dwóch godzin?
Jak dla mnie teoria kompletnie naciągana. Domniemane halucynacje załogi nie wynikają z filmu, ani przez moment nie dostajemy wskazówki, że jest tak jak twierdzisz.
Nie odpisywałbym na Twój post, ale zastanawia mnie jedna rzecz. Widzę, że to co tu zrobiłeś staje się popularne. Ludzie coraz częściej tworzą jakieś dziwaczne skomplikowane teorie odnośnie filmów i bajek, teorie które kompletnie nie wynikają z danego dzieła, takie które są na siłę. Coraz częściej ludzie doszukują się jakiegoś drugiego dna bądź ukrytego przesłania, i bardzo interesuje mnie z czego to w sumie wynika?
Też to zauważyłem. Najbardziej widoczne u osób, które chcą bronić słaby film , który im się podobał. A w większości nie ma żadnego drugiego dna, przesłania bo film jest prosty jak budowa cepa.
Taa klasyka na forach .. o ile jeszcze takie matrixy czy incepcje dla tych co im sie chce zostawiaja pole manewru toooo nie kumam czego sie doszukiwac w takim life .. co zrobisz jak ludzie tak lubia :)
@ABartG odpowiada na Twoje pytanie, swoim pytaniem retorycznym w ostatnim zdaniu swojej wypowiedzi.
Rozumiem Twoją teorie ;) ale np Facet który tak starał się wyjaśnić ten początek życia na marsie chciał pomóc sobie ;). Widzę, że teraz to chyba ludzie nie raz oglądając przewijają film na kompie do momentu ( akcji ) :) no bo jak można nie zrozumieć intencji facet który w jednej scenie maca swoje nogi i mówi, prawie, że chciałby chodzić a w innej nie możemy go zabic bo może dzięki niemu nauczymy się leczyć to czego nie umiemy leczyć teraz ;) . Na prawdę oglądajcie nie raz filmy otwierając oczy i nie pisząc na messengerze a więcej wyniesiecie z filmu ;)
Aha krytyka mnie nie zrazi ale chętnie poznam opinie ;) Film nie był przełomowy ale fajny jak dla mnie ;) Tak samo jak nie bardzo rozumiana Anihilacja.
Bardzo dobry pomysł jednak ostatni scena jasno pokazuje, że kosmita był prawdziwy. A szkoda, bo z takim założeniem fajna byłaby końcówka jak przylatuje kolejny prom, zastają martwą załogę i cały ten rozgardiasz a po sprawdzeniu zapisów kamer, czujników itp. okazuje się, że oni sami to zrobili walcząc z wyimaginowanym kosmitą.
Film jak najbardziej zajebisty, chyba Polacy tak mają że interpretują film od 10 różnych stron...Czegoś wam brakuje? Film prosty, 12 latek ogarnie, ale to w jaki sposób to napięcie jest budowane to rewelacja..."Somsiedzie, ten film to jakie badziewie" Cebulaczki
Na przykład tu atakujesz kogoś, kto się do Ciebie wcale nie odezwał. Były lepsze przykłady, wspomnę Ci o nich przy okazji.
słuchaj - to że teraz będziesz mnie po nocach szpiegował nie zmieni tego że tytuł filmu - motyl ciągle alicja - jest debilny, rozumiesz?
:D Właśnie oceniam, jakie w porównaniu z tym tytułem są Twoje posty. Nie zgadniesz.
i co wychodzi ci że tytuł - motyl ciągle alicja - jednak jest ok? nie wiedziałem że moje posty mają aż tak duży wpływ na kinematografię i jej postrzeganie u innych.
często poświęcasz całe noce nieznajomym z forum którzy mieli inne zdanie na temat jakiegoś tytułu niż ty?
Misiaczku, znów manipulujesz. Dziś poświęciłem cześć wieczoru agresywnemu trollowi, pobawiłem się w wyszukanie licznych przykładów ataków tego trolla na ludzi. A szukałem, bo ten troll zaczął trollować mnie i chciałem wiedzieć, z kim mam do czynienia.
Bardzo byś chciał przekonać kogoś, że chodziło o tytuł filmu, ale ani nie przekonasz mnie, ani siebie. Niewielu zostało :D
oczywiście że chodziło o tytuł filmu - nie możesz znieść że ktoś ci udowodnił że się myliłeś. Teraz poświęcisz kilka nocy na szpiegowaniu, atakowaniu i donoszeniu - czyli to co trolle robią najlepiej.
A mógłbyś dla odmiany napisać jakiś post dotyczący rzeczywistości? Chciałbym sprawdzić, czy umiesz, czy może już czas, żebym wzywał jakąś pomoc dla Ciebie. :)
ja cię trollowałem? coś ci się pomyliło, to ty łazisz od kilku godzin za moimi tematami, no cóż skoro lubisz...
No trollowałeś, zresztą nie tylko mnie, zwróciłem Ci uwagę na to, jak ciągniesz rozmowy z seriami wyzwisk tylko po to, żeby urazić rozmówcę. Bardzo to prostackie.
no łazisz jak typowy troll, nie potrafisz rozmawiać w jednym temacie? musisz udowadniać prostacko swoje rację poprzez wyszukiwanie tematów w których ktoś mnie obraża a ja potem mu odpowiadam tym samym?
Ty nie potrafisz rozmawiać w jednym temacie, Mothyff. W żadnym jednym temacie. Bo w kilku rozmawiamy, a Ty w żadnym nie odpowiadasz merytorycznie.
Owszem, zerknąłem na Twoje inne wypowiedzi, najczęściej chodzi o to, że po prostu atakujesz chamsko ludzi. Na posty merytoryczne nigdy nie odpowiadasz merytorycznie. :) Jakoś trollowanie ludzi przychodzi Ci łatwiej.
I podobno trollujesz mnie dlatego, że uraziłem Cię wskazując Ci błędy w rozumowaniu. Straszne, że tak emocjonalnie do tego podchodzisz.
"swoje" to liczba mnoga, "rację" pojedyncza, spróbuj do mnie napisać post po polsku, może być z kłamstwami.
ale histeria, całą noc do 7 rano odpisywać sobie samemu na posty, naprawdę współczuję, no ale skoro daje ci to radość życia :) twoje wskazywanie błędów ogranicza się do 'motyl ciągle alicja' jest ok bo tak, a ćma ciągle szklana pułapka' nie bo tak. super logika! tak trzymaj !
Zastanawia mnie, dlaczego kłamiesz w postach do mnie. Gdybyś kłamał komuś innemu, że nie wykryłem wielu Twoich błędów, ten ktoś mógłby uwierzyć. Ale i ja i Ty wiemy, że tych błędów były grube dziesiątki. Po co zatem kłamać? Chcesz się wydać jeszcze bardziej infantylny i nieuczciwy?
Takie kopiowanie świadczy, że jesteś bardziej sfrustrowany niż statystyczny troll.