"Lilo i Stich" to animowana komedia ze studia Walta Disneya, której bohaterka zaprzyjaźnia się z najniezwyklejszym przybyszem z kosmosu, jaki kiedykolwiek odwiedził naszą planetę. Lilo, samotna dziewczynka z Hawajów, marzy, by poznać prawdziwego przyjaciela i spotyka na swej drodze Sticha, który uciekł z innej planety i wylądował na Ziemi. Lilo "adoptuje" Sticha, którzy przybiera postać małego, dziwnie wyglądającego "psa". Dzięki jej niezachwianej wierze w potęgę miłości i siłę 'ohana (hawajskie słowo oznaczające rodzinę) Stich odnajdzie coś, czego nigdy wcześniej nie znał - rodzinę. Akcja "Lilo i Sticha" rozgrywa się we wspaniałej scenerii egzotycznych wysp hawajskich. Film ilustrują niezapomniane przeboje Elvisa Presleya: usłyszymy sześć piosenek w wykonaniu samego "Króla" oraz nowe wersje dwóch jego utworów: "Burning Love", którą śpiewa nominowana do prestiżowej nagrody Grammy piosenkarka country Wynonna i "Can't Help Falling in Love" w wykonaniu popularnej szwedzkiej grupy A*Teens. Oprawę muzyczną skomponował nominowany do Oscara za "Forresta Gumpa" Alan Silvestri. "Lilo i Stich" to pierwszy od sześćdziesięciu lat film animowany, podczas realizacji którego korzystano z farb akwarelowych. Zrealizował go duet Chris Sanders i Dean DeBlois, którzy wyreżyserowali film na podstawie własnego scenariusza. Sanders współpracuje ze studiem Disneya od roku 1987, ma w dorobku m.in.: "Piękną i Bestię" (scenopis obrazkowy kluczowych sekwencji), "Króla Lwa" (scenografia) i "Mulan" (redakcja scenariusza), przy którym pracował wspólnie z Deanem DeBlois. Sanders i DeBlois sami przygotowują scenopis obrazkowy do swych scenariuszy, zachowują więc pełną kontrolę nad całym procesem twórczym. Film wyprodukował Clark Spencer, wiceprezes i dyrektor generalny studia Disneya na Florydzie, w którym powstają pełnometrażowe filmy animowane. Funkcję koordynatora do spraw artystycznych pełnił Jeff Dutton. Thomas Schumacher, prezes wydziału produkcji pełnometrażowych filmów animowanych studia Walta Disneya, mówi: Jesteśmy wyjątkowo dumni z filmu "Lilo i Stich". To film oparty na całkowicie oryginalnej historii, który bawi, wzrusza i zachwyca plastyką obrazu. To wielkie osiągnięcie artystyczne, bo nasi animatorzy przeszli samych siebie. Dzięki zastosowaniu akwareli tło uderza niezwykłym pięknem i nabiera niepowtarzalnego charakteru. "Lilo i Stich" to drugi pełnometrażowy film zrealizowany w studiu Disneya na Florydzie, w którym pracuje 300 artystów, animatorów i techników. Za stronę plastyczną filmu odpowiedzialni byli: scenograf Paul Felix, kierownik artystyczny Ric Sluiter i koordynator tła Bob Stanton. Użycie akwareli zasugerował w swych szkicach Chris Sanders, a Ric Sluiter szybko zdał sobie sprawę, że technika ta pozwoli oddać na ekranie całe piękno Hawajów. Farby akwarelowe stosowano powszechnie w pierwszych produkcjach studia Disneya, przy realizacji filmów takich jak "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków", "Pinokio", "Dumbo" czy "Bambi", potem jednak wyparły je olejne gwasze. Za obrazy generowane komputerowo - takie jak przechodzące w nadprzestrzeń pojazdy kosmiczne, miotacze promieni, deski surfingowe, trzcina cukrowa, ujęcia podwodne, wybuchy wulkanów czy imponujący statek-matka, który oglądamy w scenie otwierającej film - odpowiedzialni byli Joe Gilland (efekty specjalne) i Eric Guaglione (animacja komputerowa). Przed rozpoczęciem pracy nad filmem ekipa wyjechała na Hawaje, gdzie pływała, nurkowała, surfowała i zwiedzała okolice takie jak Hanalei, Hanapepe, wybrzeże Napali, Princeville i plaża Ke'e. Obserwowała przy tym roślinność, skały wulkaniczne, pomarańczowe piaski, turkusowe wybrzeża i niezwykłe zachody słońca. Animator Andreas Deja odwiedził jedną z miejscowych szkół, gdzie poznał lokalny język i obyczaje kulturowe. Dzięki wyprawie na Hawaje twórcy zrozumieli pełne znaczenie pojęcia 'ohana - rodzina, popularnego wśród tamtejszych mieszkańców. Chris Sanders mówi: Wcześniej znaliśmy to słowo, nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy z jego prawdziwego znaczenia. 'Ohana oznacza silne więzy, które łączą wszystkich członków społeczności, a nie tylko najbliższą rodzinę. Na Hawajach wszyscy są do siebie przyjaźnie nastawieni, taka jest bowiem ich mentalność. Musieliśmy znaleźć powód, dla którego Stich zmienił się z istoty złej w dobrą i pomyśleliśmy, że stało się to właśnie za sprawą 'ohana. Było to dla nas prawdziwe objawienie - dzięki niemu zrozumieliśmy, że Stich to sierota, któremu Lilo pozwala odkryć znaczenie rodziny. Thomas Schumacher mówi: Podoba mi się przesłanie, które głosi nasz film: nieważne kim jesteś - przybyszem z innej planety, który narodził się w wyniku eksperymentu genetycznego czy zagubioną małą dziewczynką - zawsze możesz znaleźć swoje miejsce w świecie i prawdziwą rodzinę.
Zarys akcji
Lilo jest samotną małą dziewczynką z Hawajów. Mieszka ze swą dziewiętnastoletnią siostrą Nani, która jest jej prawną opiekunką. Siostry z trudem wiążą koniec z końcem, a sprawy nie układają się po ich myśli. Gdy wpada do nich z wizytą Cobra Bubbles, surowy pracownik opieki społecznej, zastaje dom w nieładzie, a siostry w samym środku gwałtownej kłótni. Ostrzega Nani, że jeśli w ciągu trzech dni nie udowodni, że jest odpowiedzialną opiekunką Lilo, zmuszony będzie podjąć odpowiednie kroki. Tego samego wieczora Lilo widzi spadającą gwiazdę z okna swego pokoju i wyraża szczere życzenie: "Chciałabym mieć przyjaciela, kogoś kto nigdy mnie nie zostawi. Ześlij mi anioła - najmilszego anioła, jakiego masz". W rzeczywistości spadająca gwiazda to statek kosmiczny pilotowany przez Sticha, złośliwego stworka (oficjalnie zwanego "Eksperymentem 626"), który uciekł z planety Turo. Jego stwórca, szalony naukowiec o imieniu Jumba, wyjaśnia, że Stich jest "kuloodporny, ognioodporny i umie myśleć szybciej niż superkomputer. Widzi w ciemności i potrafi przesuwać przedmioty trzy tysiące razy większe od niego. Jego jedyny instynkt - zniszczyć wszystko, co napotka na swej drodze". Przewodnicząca galaktycznej federacji skazuje Jumbę na karę więzienia i wydaje polecenie, by przetransportować Sticha na odległą asteroidę. Zanim kapitan Gantu zdąży wykonać wyrok, Stich kradnie policyjny krążownik i korzystając z prędkości nadprzestrzennej ucieka na Ziemię. Przewodnicząca nie ma innego wyjścia, jak zaproponować Jumbie wolność w zamian za pomoc w schwytaniu Sticha. Wraz z Jumbą wysyła Plikliego, rozentuzjazmowanego trójnożnego hobbystę, którego pasją jest życie na Ziemi. Po przybyciu na Ziemię Stich zostaje potrącony przez ciężarówkę przewożącą trzcinę cukrową. Budzi się w schronisku dla zwierząt, gdzie oczarowuje Lilo, która "adoptuje" go nadając mu imię Stich. Dzięki swym niezwykłym zdolnościom Stich ukrywa dodatkowe kończyny (a może ich mieć od czterech do sześciu), antenki i kolce upodabniając się do nieco dziwnie wyglądającego psa. Ku przerażeniu starszej siostry i pracownika schroniska, Lilo z miejsca zakochuje się w Stichu i postanawia zabrać go do domu. Stich zdaje sobie sprawę, że Lilo i Nani mogą go obronić przed Jumbą i Pliklim i na krok nie odstępuje członków swej przybranej rodziny. Nie potrafi się jednak zmienić i nadal wnosi chaos wszędzie, gdzie tylko się pojawi. Gdy Lilo zabiera go w odwiedziny do restauracji, w której pracuje Nani, Stich sieje w niej prawdziwe spustoszenie i dziewczyna traci przez niego pracę. Lilo bierze go jednak pod swoje skrzydła i zachęca, by stał się wzorowym obywatelem, tak jak jej bohater - Elvis Presley. Aby podnieść ich na duchu, były chłopak i współpracownik Nani, David Kawena, zabiera ich na plażę, by spróbowali swych sił w pływaniu na desce. Stich przezwycięża początkową niechęć i odkrywa w sobie pasję do surfowania. Jumba i Plikli wciągają go pod wodę, niegrzeczny stworek zostaje jednak uratowany przez Davida. Cobra Bubbles staje się świadkiem sceny na plaży i informuje Nani, że nie ma innego wyjścia, jak odebrać jej Lilo. Stich zdaje sobie sprawę, że rozbija rodzinę i niszczy nadzieję Lilo na 'ohana (hawajskie słowo oznaczające rodzinę, w której nikt nie może czuć się opuszczony czy zapomniany). Gdy Przewodnicząca zwalnia Jumbę i Plikliego zarzucając im nieudolność, niewydarzeni łowcy podążają w ślad za Stichem do domu Lilo i Nani. Zrównują go z ziemią, ale nie udaje im się złapać uciekiniera. Gdy wydaje się, że nic gorszego nie może się już wydarzyć, w olbrzymim statku kosmicznym przybywa na Ziemię kapitan Gantu, który ma zamiar schwytać Sticha. Stich ucieka, na pokład zostaje jednak zabrana Lilo. Stich uświadamia sobie, że odnalazł rodzinę, której nigdy nie miał i prosi Jumbę i Plikliego, by pomogli mu uratować Lilo. Po szalonej pogoni Stich uwalnia dziewczynkę. Gdy na placu boju pojawia się sama Przewodnicząca, która chce osobiście pojmać niesfornego Sticha, wydaje się, że gra dobiegła końca. Ale reguł tej gry nie sposób przewidzieć...
Geneza filmu
Chris Sanders wpadł na pomysł filmu o Stichu niemal 17 lat temu, kiedy kończył szkołę i zaczynał pracę w animacji. Jak mówi: W roku 1985 naszkicowałem postać Sticha, po czym odłożyłem rysunek na półkę. Wiele lat później, kiedy pracowałem nad "Mulan", przypomniałem sobie o nim. W pierwszej wersji nie było Lilo, a Stich nie był przybyszem z innej planety, tylko ziemskim potworkiem. Potem wpadłem na pomysł, by zrobić z niego przedstawiciela obcej cywilizacji, którego wygnano na Ziemię, bo zrobił coś złego. Początkowo akcja miała się toczyć w Kansas, a bohaterami filmu miały być zwierzęta. Gdy przedstawiłem swój projekt Tomowi Schumacherowi, zaproponował, by przenieść akcję do świata ludzi uzyskując w ten sposób pożądany kontrast. Producent Clark Spencer mówi: Chcieliśmy, by akcja filmu toczyła się w Kansas, bo jest to stan słabo zaludniony, co odpowiadało wymogom naszej historii. W tym czasie Chris planował jednak wycieczkę na Hawaje i studiował mapy tego regionu. Dostrzegł łańcuch wysp otoczonych błękitnym oceanem. Doszedł do wniosku, że to wymarzone miejsce akcji dla naszego filmu - miejsce o bogatych tradycjach kulturowych i niepowtarzalnej palecie barw. Dean DeBlois mówi: Gdy zapoznałem się z prezentacją przygotowaną przez Chrisa, zakochałem się w Lilo. Lilo potrafi wybaczyć wszystko, bo przepełnia ją miłość. Myśli przede wszystkim o innych, nigdy o sobie. Nani i Lilo stoją w obliczu kryzysu, gdy w ich życiu zjawia się Stich, który przyspiesza rozpad rodziny. Stich ulega jednak wpływowi Lilo i postanawia jej pomóc. Koniec końców Lilo i Stich stają się sobie bliżsi niż mogłoby się to wydawać. Chris Sanders mówi: Centralną postacią naszego filmu jest Nani. Przypomina ona bohatera, którego w "Zabić drozda" zagrał Gregory Peck. Tak naprawdę to wszystko zależy właśnie od niej. Wszyscy bohaterowie mają wiele do stracenia, ale ona jako jedyna zdaje sobie z tego sprawę. Przykładem może być scena, w której musi powiedzieć Lilo, że wyjeżdża na zawsze...
Od scenopisu obrazkowego do filmu
W przeciwieństwie do innych filmów animowanych, przy których scenariusz i projekty plastyczne przygotowują różne ekipy, scenariusz i scenopis obrazkowy "Lilo i Sticha" jest dziełem tych samych ludzi - Chrisa Sandersa i Deana DeBlois, którzy sprawowali kontrolę nad każdym etapem produkcji. Dean DeBlois mówi: Chcieliśmy zrobić film, który emanowałby ciepłem i prostotą. Źródłem inspiracji były dla nas klasyczne filmy Disneya, takie jak "Dumbo" czy "Bambi", które wydają się czyste i nostalgiczne. Podczas, gdy ostatnie filmy animowane skupiały się na nowinkach technicznych, nam zależało przede wszystkim na rozwoju postaci. "Lilo i Stich" ma bardziej kameralny charakter, nie liczą się w nim sceny epickie i tłumy postaci, ale para tytułowych bohaterów. Chris Sanders mówi: Odrzuciliśmy wiele tradycyjnych chwytów narracyjnych, w tym podział na bohaterów dobrych i złych. Sprawdza się on w konwencji kina familijnego, nam jednak zależało na czymś innym. Nasi bohaterowie mają zarówno wady, jak i zalety, nieobce im są bowiem typowo ludzkie słabości. Lilo, Stich i Nani nie są ani dobrzy, ani źli. Mają swoje dobre i złe strony, podobnie jak każdy z nas. Dzięki temu łączące ich więzi nabierają bardziej subtelnego i dynamicznego charakteru. Naszym bohaterom zdarza się zrobić coś, czego potem żałują, ale żaden z nich nie jest tak naprawdę "zły". Najlepszym przykładem skomplikowanego bohatera jest Cobra Bubbles. Stanowi realne zagrożenie dla rodziny Lilo, ale widzowie przekonają się, że nie ma złych intencji - po prostu robi to, co musi robić. Od strony wizualnej nasz film jest bardzo kolorowy, kryje w sobie jednak potężny ładunek emocjonalny. Podobnie jak niegdyś "Bambi"... Lilo łączy cechy Deana i moje. Wydaje się przekonywająca, bo nie próbowaliśmy uczynić ją sprytniejszą od pozostałych bohaterów. Lilo nie jest superinteligentna - jest po prostu bystrą małą dziewczynką. Myślę, że skrywa w sobie mroczną stronę, której nie mają jej rówieśniczki i pozostali bohaterowie filmu. Budzi sympatię, bo stara się zrozumieć swoje błędy. Jest szczera i otwarta. Nie sposób jej nie pokochać... Dean DeBlois dodaje: Podczas, gdy świat wokół niej pogrąża się w chaosie, Lilo zachowuje niezachwianą wiarę. Wierzy w siłę rodziny i jak nikt inny zdaje sobie sprawę, że rodzina to nie "pewnik", ale pojęcie, idea. Wiemy wszyscy, że nic nie jest doskonałe. Związki międzyludzkie nie są perfekcyjne, a rodziny nie zawsze bywają idealne. Nasza filmowa rodzina też może wydać się problematyczna, w końcu tworzą ją przybysz z kosmosu, młoda opiekunka i szalona mała dziewczynka - w ostatecznym rozrachunku liczą się jednak przede wszystkim łączące ich więzi.
Animacja postaci
Bohaterów filmu rysowano ręcznie. Chris Sanders mówi: Nasz film wyglądałby zupełnie inaczej, gdybyśmy zrealizowali go w konwencji animacji komputerowej. Nie emanowałby takim szczęściem ani spokojem. Surfowanie byłoby dużo mniej stylizowane, a głowę Lilo musielibyśmy całkowicie zmienić. Zależało nam, by to sama historia, którą opowiadamy i pełne uroku postacie przydawały filmowi dodatkowego wymiaru. Za animację Lilo odpowiedzialny był Andreas Deja, który może poszczycić się dwudziestoletnim stażem pracy w studiu Disneya. Animował on wcześniej takie postacie jak Gaston z "Pięknej i Bestii", Jafar z "Aladyna", Skaza z "Króla lwa", Herkules z filmu pod tym samym tytułem czy myszka Mickey z "Fantazji 2000". Andreas Deja mówi: Zakochałem się w tym filmie, jak tylko Chris pokazał mi swoją prezentację. Wiedziałem, że będzie wzruszał bez popadania w przesadny sentymentalizm, ma bowiem urok klasycznych filmów Disneya z lat 30-tych i 40-tych. Przed przystąpieniem do pracy Deja wyjechał wraz z innymi na Hawaje. Mieszkające tam dzieci śpiewały dla niego piosenki w swoim ojczystym języku, czym - jak przyznaje - wzruszyły go do łez. Z podróży przywiózł także rysunki, które służyły mu potem jako źródło inspiracji. Jak mówi: Lilo to najtrudniejsza postać w całej mojej dotychczasowej karierze. Myśli, snuje plany i subtelnymi środkami wyraża bardzo złożone emocje. Minęło wiele czasu, zanim udało mi opracować dla niej odpowiedni repertuar środków wyrazu. O wyjątkowości naszego filmu decydują skomplikowane związki między bohaterami. Sam mam dwie siostry, starszą i młodszą, mogę więc zaświadczyć, że więzi łączące Lilo i Nani oddano z niezwykłym wprost realizmem. Nad Stichem pracował Alex Kupershmidt, animator ukraińskiego pochodzenia, który animował wcześniej konia w "Mulan" i hieny z "Króla lwa": Taka postać trafia się animatorowi raz w życiu - mówi. - Stich działa impulsywnie, myśli bardzo szybko i kiedy już zdecyduje się na coś, bez wahania wkracza do akcji. Reaguje całym ciałem i bez przerwy zaskakuje widza. Zwykle bohatera filmu zdradzają oczy, Stich ma jednak wielkie czarne oczy bez źrenic, z których nic nie można wyczytać - trzeba być więc gotowym na wszystko. Studiowałem ruchy psów, kotów i jaszczurek, chciałem bowiem, by Stich był zwinny i nieobliczalny. Uwielbia chaos i hałas. Jest niczym dziecko, które nie chce broić, lubi jednak prowokować zamieszanie. Ma praktycznie takie same proporcje jak myszka Mickey, z tym że nie ma tak wielkich stóp, a jego kształty są nieco krąglejsze. Chris Sanders porównuje go do... hydrantu, mnie jednak bardziej kojarzy się z workiem cementu. Stich jest plastyczny, ale masywny, no i niezniszczalny... Chris Sanders mówi: Alex dał z siebie wszystko. Zdarzało się, że bawił nas do łez, chciał bowiem wiedzieć wszystko o swoim bohaterze. Zadawał nam pytania w rodzaju: "Jak myślicie, czy Stich skusiłby się na szparagi, czy też wybrał raczej jaja na twardo?". Animację starszej siostry Lilo, Nani, powierzono francuskiemu animatorowi Stephane'owi Sainte Foi, który do niedawna pracował w paryskim studiu Disneya, po czym przeniósł się na Florydę. Zawdzięczamy mu m.in. kluczowe sceny z udziałem Jane w zrealizowanym w 1999 animowanym "Tarzanie". Jumbę animował inny były pracownik paryskiego studia Bolhem Bouchiba, podczas gdy za dwie inne postacie - entuzjastę życia na Ziemi Plikliego i dawnego chłopaka Nani, Davida Kawenę - odpowiedzialny był Ruben Aquino, który pracuje w wytwórni Disneya od 1982 i ma w dorobku m.in. "Małą syrenkę" (postać Urszuli), "Króla lwa" (dorosły Simba) i "Mulan" (Shang). Ruben Aquino mówi: Plikli to obok Urszuli najzabawniejsza postać, którą dane mi było animować. Ma trzy nogi - o kilka mniej niż Urszula - musieliśmy więc opracować dla niego zasady ruchu, ze zrozumiałych względów nie mogliśmy bowiem szukać natchnienia w naturze. Ma jedno oko, w samym środku jego jedynej brwi musieliśmy więc rysować niewidzialną linię, tak by nadać jego twarzy właściwy wyraz. Plikli nie przywykł do ziemskiej grawitacji, trzęsie się więc jak galareta. W naszym filmie jest źródłem humoru. Cobrę Bubblesa, budzącego respekt pracownika opieki społecznej, animował Byron Howard, który pracował także nad szeregiem pomniejszych postaci, a byli wśród nich członkowie pozaziemskiej rady i tańczące hula hawajskie dziewczęta. Jak mówi: Mimo iż Cobra jest wrogo nastawiony do naszych bohaterów, szkicując go opieraliśmy się na bardzo "miękkich" kształtach. Dzięki temu widzowie uświadomią sobie, że nie jest postacią jednowymiarową i coś w sobie kryje. Początkowo nosi okulary przeciwsłoneczne, nie widzimy więc jego oczu i możemy tylko zgadywać, co sobie naprawdę myśli. Wydaje się nieprzystępny, ale w miarę rozwoju akcji ujawnia zdobywa sympatię widza.
Przed rozpoczęciem produkcji Chris Sanders przygotował piętnastostronicową, ilustrowaną prezentację, która miała służyć jako "pomoc naukowa" dla rysowników i animatorów. Jak mówi: Prezentację ilustrowały akwarele, tą techniką posługuję się bowiem od trzeciej klasy szkoły podstawowej. Gdy prezentację zobaczył kierownik artystyczny Ric Sluiter, zaproponował, abyśmy użyli akwareli przy malowania tła do filmu. Mam wrażenie, że pożałował swoich słów, bo natychmiast zdał sobie sprawę, że technikę tę zarzucono jeszcze w latach 40-tych... Ric Sluiter mówi: Jak tylko wylądowaliśmy na Hawajach, zauważyłem, że wszystko tam utrzymane jest w jasnych barwach, które trudno byłoby oddać na ekranie w technice innej niż akwarela. Akwarela przypomina malowanie na szkle - przez papier przebija światło i obrazek zdaje się jaśnieć. Gdy zasugerowaliśmy użycie akwareli, natrafiliśmy na opór ze strony rysowników, którzy przyzwyczajeni byli do kryjących farb akrylowych. Przekonał ich dopiero legendarny kierownik artystyczny Maurice Noble, który wykorzystywał tę technikę na planie "Królewny Śnieżki". Porównał akwarelę do malowania mgłą - podkreślał, że trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo efekty nie są natychmiastowe. Odpowiedzialny za tło Bob Stanton mówi: Gdy po raz pierwszy zasugerowano nam sięgnięcie po akwarele, wpadliśmy w popłoch. Uspokoiliśmy się dopiero po pół roku prób, które uwieńczył pełen sukces. Chcieliśmy nawiązać do klasycznego stylu Disneya. Tak jak każdy kompozytor marzy, by dorównać Mozartowi, my marzyliśmy, by dorównać artystom, którzy pracowali nad "Królewną Śnieżką" i "Pinokiem". Niedoścignionym wzorem był dla nas "Dumbo". Chris Stanton dodaje: Chcieliśmy ukazać na ekranie bogatą paletę barw Hawajów nawiązując jednocześnie do klasycznych filmów Disneya. Źródłem inspiracji były dla nas hawajskie koszule i... stare karty koktajli z restauracji lat 40-tych. Menu projektowali w owych czasach wspaniali artyści, a utrzymane one były w pięknych, ciepłych barwach z dodatkiem sepii. Stanton postanowił, że tło, na które składają się krzaki, chmury, błękit nieba i równiny, cechować będzie maksymalna prostota. Nie chciał bowiem, by postacie ginęły w nadmiarze detali. Dean DeBlois mówi: Wyzwaniem było znalezienie odpowiedniego papieru. Musiał on chłonąć wodę tak, by farby nie rozlewały się na nim. Niebo i morze musiały wyglądać naturalnie, a najmniejsze błędy zepsułyby cały efekt. Scenograf Paul Felix, który ma w dorobku m.in. "Mulan", "Tarzana" i "Nowe szaty króla", mówi: Musieliśmy zaprojektować około 30 różnych dekoracji, od olbrzymiego statku kosmicznego po wiejski domek, w którym mieszkają Lilo i Nani. Chris Sanders preferuje kaligraficzny styl, który przypadł do gustu nam wszystkim. Zwykle lubuję się w szczegółach, tym razem jednak musiałem wszystko upraszczać, bo akwarele mają swoje wymagania. Analizując rysunki Chrisa przekonaliśmy się, że jego postacie i przedmioty są "trójkątne" i ciążą ku dołowi. Utrzymane są w stylizowanej konwencji, która przywodzi na myśl wczesne krótkometrażówki Disneya. Podchwyciliśmy ten styl. Koordynator efektów specjalnych Joe Gilland mówi: Wszystkie efekty w naszym filmie - od wody i dymu, po lasery i eksplozje - utrzymane są w pełnym ciepła stylu zaproponowanym przez Chrisa Sandersa. Są przyjemne dla oka, bo szkicując je nie korzystaliśmy z kanciastych kształtów. Efekty oglądamy w 90% scen. Niektóre z nich generowano komputerowo, ale dołożyliśmy wszelkich starań, by współgrały z elementami rysowanymi ręcznie - jestem pewien, że nawet specjalista nie dostrzeże najmniejszej różnicy...
Muzyka i piosenki: Elvis Presley i Hula
Twórcy stanęli przed poważnym pytaniem - jaki rodzaj muzyki powinien ilustrować film, który opowiada o przygodach stworka z innej planety na Hawajach? Thomas Schumacher mówi: Podczas jednej z pierwszych prezentacji Chris i Dean pokazali mi scenę, w której Lilo puszczała na adapterze płytę Elvisa. Pomyślałem, że zabawnie byłoby, gdyby bohaterką filmu uczynić dziewczynkę, która kocha Presleya. Jego piosenki, takie jak "Suspicious Minds" czy "Hound Dog", wydały nam się dziwnie "hawajskie". Wielu z nas pamięta ten okres w jego karierze. Nigdy nie zapomnę, jak pierwszy raz przyjechałem na Kauai. Pomyślałem sobie wtedy: "O rany, to prawdziwa kraina Elvisa!". Piosenki Presleya wnoszą do filmu humor i nostalgię. Nie wolno jednak zapominać, że Hawaje słyną ze wspaniałej muzyki ludowej, i to nie tylko bębenków i ukulele, ale i melodyjnych śpiewów. Znaleźliśmy fantastyczny chór dziecięcy, który zgodził się dla nas zaśpiewać. Anielskie głosy dzieci kojarzą się z nadzieją, niewinnością i czystością przenosząc nasz film w zupełnie nowy wymiar. W filmie słyszymy sześć z największych przebojów Presleya: "Heartbreak Hotel", "Stuck on You", "Blue Hawaii", "Suspicious Minds", "Devil in Disguise" i "Hound Dog". Twórcom udało się także pozyskać popularnych wykonawców, którzy nagrali dla nich nowe wersje dwóch piosenek Elvisa. Nową wersję klasycznego przeboju "Burning Love" śpiewa supergwiazda muzyki country Wynonna, która zadebiutowała w roku 1984 w duecie The Judd. W ciągu sześciu lat zespół sprzedał 20 milionów płyt i zdobył ponad 60 prestiżowych nagród przemysłu muzycznego, w tym 5 Grammy, 9 Country Music Association Awards i 8 Billboard Music Award. W roku 1992 Wynonna rozpoczęła karierę solową sprzedając 9 milionów płyt i zdobywając ponad 17 cenionych nagród, w tym przyznawaną przez Akademię Muzyki Country nagrodę dla wokalistki roku 1994. Wynonna mówi: Nagranie piosenki Elvisa do filmu "Lilo i Stich" uważam za wielkie wyróżnienie. Piosenka ta wieńczy film, a mówi o szczęściu i miłości. Nie bez znaczenia pozostawał także fakt, że filmy Disneya zmieniły moje życie. Najpierw zobaczyłam "Bambi", a potem tata zabrał mnie na "Fantazję", czego nigdy nie zapomnę. Uwielbiam Elvisa, bo był on autentyczny i niepowtarzalny. Myślę, że ucieszyłby się widząc, że jego piosenki odkrywa teraz zupełnie nowe pokolenie. Swoim wykonaniem składam mu hołd. Napisy końcowe ilustruje piosenka Presleya "Can't Help Falling in Love" w wykonaniu szwedzkiej grupy A*Teens, której dwa pierwsze albumy "The Abba Generation" i "Teen Spirits" w samej tylko Ameryce rozeszły się w nakładzie sięgającym 1,5 miliona egzemplarzy. W filmie słyszymy także dwie nowe piosenki utrzymane w klasycznym hawajskim stylu. Clark Spencer mówi: Szukaliśmy klasycznych przykładów muzyki hawajskiej i filmując tancerki hula spotkaliśmy dżentelmena o nazwisku Mark Keali'i Ho'omalu, który miał w swoim archiwum kilka starych hawajskich pieśni. Wybraliśmy dwie z nich, a Mark polecił nam czterdziestoosobowy chór dziecięcy ze szkoły w Kamehameha, który nagrał je dla nas. Twórcy chcieli, by choreografię tańców hula cechował na ekranie maksymalny realizm. Clark Spencer mówi: Zależało nam, by ludzie, którzy znają hula i mieszkańcy Hawajów przekonali się, że niczego nie koloryzujemy. Chcieliśmy oddać na ekranie ducha tego niezwykłego miejsca.
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.