Przed pójściem do kina przecztałam wiele opinii, obejrzałam recenzje i z dość optymistycznym nastawieniem udałam się na seans. Wszyscy znajomi solidarnie twierdzili, że jest to zdecydowanie lepsza część niż Listy do M.2.
Nie, nie jest.
Film jest chaotyczny, przewidywalny a niektóre wątki zupełnie "od czapy". Najlepsze momenty to te, w których była Dygant z Adamczykiem.
Miało być ponoć wzruszająco. Serio? Ja, która płaczę prawie na wszystkim (włączając w to filmiki ze słodkimi małymi zwierzątkami...tak wiem, dno dna ;) ) nie uroniłam nawet łezki. Co więcej! Nawet nie zwilgotniały mi oczy :)
Podsumowując. Jestem mega rozczarowana. Po filmie pozostał mi w głowie jedynie widok lodowiska dookoła fontanny i w sumie tyle.