Żenujący, nieśmieszny crap.
A miało być tak pięknie - angielska komedia gangsterska w stylu Ritchiego.
Uwielbiam angielskie komedie gangsterskie (szczególnie Ritchiego) ale ten film jest przede wszystkim nieśmieszny, przerysowany na maksa, z niedającymi się lubić bohaterami. Nawet ten wkręcony w sytuację gwardzista królowej nie daje się lubić. A dlaczego akurat gwardzista? Przecież to nie miało żadnego wpływu na fabułę, mógłby to nawet być kosmonauta.
Film zrobiono go według pomysłu "zróbmy film w stylu Ritchiego, z gangsterami, ale dowalmy na maksa, wrzućmy dziwnych postaci, dodajmy Vinniego Jonesa i będzie hit". I, jak czytam w komentarzach, jest hit.
To straszne, jak niewiele ludziom potrzeba do dobrej zabawy. Ktoś powie: daj spokój, to dobry film na odmóżdżenie. Niestety, ale ludziom teraz coraz mniej potrzeba do odmóżdżenia. Czasem mam wrażenie, że wystarczyłoby, jakby ktoś wyszedł na scenę i pierdział a publika cieszyłaby się jak dzieci.
Wiecie jaka jest różnica między komediami Ritchiego a tym filmem?
U Ritchiego, każda przedstawiona sytuacja była realnie prawdopodobna, naprawdę mogłaby się wydarzyć, bohaterowie mają jakąś historię, często przedstawianą w retrospekcjach, pokazane są jakieś koligacje między postaciami typu brat, kolega (i dlaczego kolega) a tu? Postacie papierowe do bólu i sytuacje kompletnie nierealne. Jeszcze zrozumiałbym, jakby film był czysto angielski i anglicy tak mogliby sobie wyobrażać Europę wschodnią jako dzicz i koniec cywilizacji. Ale film jest w połowie litewski a to tak samo, jakbyśmy do polskiej komedii wstawili białe niedźwiedzie i anakondy w rzekach. Oh, really?
Szkoda, bo film miał potencjał, ale do momentu scen na lotnisku. Prawdopodobieństwo historii skończyło się na wwiezieniu na pokład samolotu zakrwawionego i nieprzytomnego kolegi z rozbitą głową i na dodatek bez biletu. Dalej to już tylko zlepek nieprawdopodobnych historii z nieprawdopodobnymi zbiegami okoliczności i zwrotami akcji, nieprawdopodobne postacie drugoplanowe, deus ex machina i bohaterowie, którzy mimo kul w nogach, ramionach czy tułowiach normalnie egzystują.
Nawet mamy tu murzynów, prawdopodobnie przypłynęli łodzią podwodną na Litwę rzeką z Afryki.
Choć przyznam, że film jest nieźle zagrany i muzyka jest niezła ale to jedyne plusy filmu.
Mimo, że gatunkowo jest to komedia, to tylko raz się zaśmiałem i to, choć wstyd się przyznać, na widok tatuażu na plecach.
Jedna rzecz mnie tylko dziwi, że nie uważam tego filmu za stratę czasu.
Zastanawiające.
Mam bardzo podobne odczucia. Ogladajac ciagle mialem wrazenie ze cos jest nie tak, niby jest 'fajnie', duzo sie dzieje (az za duzo), postacie przecietne, stereotypy wrecz przerysowane, no i tez usmialem sie jedynie ogladajac tez tatuaz. Kojarzy mi sie z taka mieszanka filmu Ritchiego z filmem pokroju 'Strasznych Filmow'.