To najbardziej poruszający (chciałam użyć słowa "wzruszajacy", ale to chyba zbyt ckliwe słowo) i ambiwalentny film, jaki widziałam. Obejrzałam go po książce Nabokova, czyli niezwykle poetyckim, a zarazem perwersyjnym dzienniku Humberta Humberta. Ten sam w filmie został spłycony, rzeczywiście, dla kogoś, kto nie poznał ksiażkowej postaci jest bardzo gorszący. Jednak Lyne zachował tę poetycką nutę, melancholię i dziwne iskry w tej historii.
Krytykujących ciężko nazwać płytkimi, czy powierzchwonymi, film w końcu jest bardzo gorszący.
Zachwycajacy cięzko nazwać odmieńcami, czy zboczeńcami, gdyż obraz pełen jest dziwnej liryki, bohaterowie - ambiwalencji i w sumie nikt tam nie jest niewinny.
Lolita - 9/10