Myślę, że Humbert nie był "rasowym pedofilem". Jak dowiadujemy się na początku filmu, to nieszczęśliwa miłość z dzieciństwa sprawiła jego zainteresowanie młodymi dziewczynkami. Tyle że on za cel akurat obrał sobie młodą Dolores. Nie był jakimś napaleńcem, który rzucał się na nią, gwałcił, był postacią bardziej złożoną... to ona go cały czas prowokowała, już od początku znajomości, zachęcała do seksu i sprytnie wykorzystywała jego słabość (np: kiedy chciała grać w tej sztuce, on jej nie pozwolił, zaczęła go pieścić - zgodził się). Nie usprawiedliwiam tu oczywiście Humberta, ale tytułowej Lolity też nie. Oboje siebie doprowadzili do zguby. Ogólnie sama nie wiem co sądzić. Interpretacje są różne.
Film (i soundtrack, którego nie można nie docenić) równie genialny jak książka. Tyle moim zdaniem można na ten temat sądzić, z czystym sumieniem. Różnią się nieco od siebie (film i książka), ale znakomicie się uzupełniają. Też nie nazwałbym Humberta "rasowym pedofilem", bo to byłoby niesprawiedliwe. "Lolita" to jedna z tych książek, które wzruszają do głębi i pozostawiają po sobie wyraźny ślad. Podobnie film.
Przede wszystkim uściślijmy pojęcie "pedofilii" - czyli pociągu seksualnego do dzieci. Można odczuwać tegoż do małolatów, a nie usiłować doprowadzać do jakichkolwiek kontaktów, a i tak być pedofilem. Również przyczyny rozwinięcia się takiej choroby nie mają tu nic do rzeczy. Ale swoją drogą... Ile lat miała Lolita...? Trzynaście? Czy to się wciąż kwalifikuje pod pedofilię (bo normalne w każdym razie nie jest)?
A Lolita... Po trochu robiła to, co robią wszystkie dzieci - wykorzystywała słabość opiekuna. Tyle że jej opiekun był zboczeńcem a ona nauczyła się sięgać do swojej seksualności. W każdym razie wykorzystał dziecko, skrzywił je, a dziecko przerosło mistrza...