Właściwie zgadzam się z całością Twojej wypowiedzi. Dialogi bardzo słabe, ani jeden tekst nie zapada jakoś szczególnie w pamięć. Fabuła rzeczywiście robi tutaj tylko za dodatek do ponuro-złowieszczego klimatu filmu, choć raczej powinno być na odwrót. Postacie są co najwyżej średnie, poza jedną naprawdę bardzo dobrze wykreowaną i zagraną postacią Bully'ego; spodziewam się, że właśnie jego masz na myśli, pisząc "jeden ciekawszy charakter".
Wspomnę jeszcze o dziwacznych postaciach epizodycznych, np. Marylou czy ten bogaty Murzyn w taksówce, wyraźnie zaczerpniętych z twórczości Lyncha; wypadły one bardzo słabo, widać inspirację twórczością wielkiego reżysera ale co z tego, skoro te postacie nie wnoszą dosłownie nic do fabuły i są wepchnięte do scenariusza jakby na siłę, żeby tylko w jakiś sposób nawiązać do stylu Lyncha.
Scenografia i zdjęcia - rzeczywiście rewelacja, muzyka w porządku chociaż według mnie było jej trochę za dużo, też tak jakby była wciskana na siłę, żeby jakoś odwrócić uwagę widza od słabej fabuły; podobał mi się ten motyw muzyczny, przy którym Dave tańczy i napastuje Billy zamkniętą w muszli.
Moja ocena: naciągane 7/10, przez większość czasu trwania wahałem się między 6 a 7; film jednak na pewno jest nietuzinkowy, na swój sposób urzeka i pozostawia wrażenie.

Uściślając, ten utwór muzyczny o którym wspomniałem to Glass Candy - "Shell game".

Uściślając, ten utwór muzyczny o którym wspomniałem to Glass Candy - "Shell game".