"Lot 93" to filmowe arcydzieło. Zwykle nie zakładam takich tematów, ale nie mogę czytać tych głupkowatych wypowiedź w stylu "dno, bo tak". Od jakiejś 15 minuty cały czas film trzyma w napięciu. Mało znani aktorzy- swoją drogą genialne posunięci reżysera- spisują się znakomicie. Działo Greengrassa, który ma już doświadczenie w tego typu filmach (Bloody Sunady z 2002) emanuje emocjami. Jest to film wręcz antyamerykański. I nie chodzi tu o tematykę, tylko o formę. Nie ma tam nic niepotrzebnego, nie ma happy-endu, nie ma znanych aktorów. I BARDZO dobrze!!! Wychodzi to filmowi na dobre. Gdyby w samolocie siedzieli Bruce Willis i Mel Gibson, to wybuchnąłbym chyba śmiechem.
Greengrass podjął się niezwykle trudnego tematu. Wziął na warsztat największą amerykańską tragedię ostatnich lat i musiał bardzo uważać, żeby nie zepsuć tego filmu. Reżyser stąpał po bardzo cienkim lodzie, ale na szczęście udało mu się. Na dowód, że temat WTC jest bardzo trudny mogę przytoczyć film "World Trade Center". Ten sam dzień według Olivera Stone'a- legendarnego już reżysera. Stone "WTC" po prostu skopał, bo mogło mu wyjść arcydzieło pokroju "Lotu", ale nie wyszło. Greengrass od jakiegoś czasu jest w gronie moich ulubionych reżyserów i każdy kolejny jego film jest coraz lepszy. Czekam na jego film o wojnie w Iraku.

A teraz pytanie: Jakim cudem Oscara za reżyserie dostał Scorsese, skoro Greengrass odwalił kawał dużo lepszej roboty?
Jakim cudem najlepszym filmem została "Infiltracja", skoro "Lot" jest filmem dużo lepszym? Jakim cudem nominowana była "Królowa", a nie bijący ją na głowę "Lot 93", który przez Oscarową komisję został kompletnie olany?

A teraz do zwolenników spiskowych teorii: Nie obchodzi mnie, kto przeprowadził tę "akcję". Tragedia z 11 września 2001 była PRAWDZIWA!!! Zmarło wielu ludzi, niewinnych ludzi i bardzo dobrze, że Amerykanie o tym mówią. Nie mam zdania co do WTC, ale nawet jeśli ta historia jest wyssana z palca, nie zmienia to ani trochę faktu, że "Lot 93" jest filmowym arcydziełem.