Zrobiony w stylu Greengrassa, wpół-dokumentalnie, trzyma w napięciu, po prostu dobry film. A co do tej autentyczności 9/11 ... Wszak Elvis żyje, człowiek nie wyglądował na księżycu, a JFK został zamordowany przez rząd USA, na którego czele stał... JFK. Teorie spiskowe od zawsze były częścią naszej rzeczywistości i właściwie nie zdziwiło mnie, kiedy takowa powstała na temat World Trade Center. Tysiące ludzi zaczęło nakręcać się na "fakty" i niezbite argumenty, i dopatrywać ogromnej, potężnej mistyfikacji. Automatycznie ci, którzy twierdzą, że 11 września 2001 faktycznie zamachowcy porwali samoloty i zniszczyli nimi jeden z największych symboli USA, są tą ciemną, naiwną, łatwowierną i po prostu głupią masą, zaś jej bezpośrednim przeciwieństwem jest grupa oświeconych, wyzwolonych pragmatyków, którzy po prostu widzą i są dumni ze swej światłości. Z pewnością to administracja Busha postanowiła zniszczyć gmachy WTC, bo czymże jest zapisanie się na kartach historii jako ci, którzy nie byli w stanie zapobiec temu zniszczeniu, wobec tej ropy, dla której to wszystko miało się stać. Wszędzie ta ropa. Saddama powiesili, bo ropa, a on sam to przecież Dalajlama islamu, istna oaza spokoju, równowagi, miłości i harmonii, męczennik.
I ja też dostałem kasę od rządu USA za obronę autentyczności zamachu. Rzecz jasna, jestem tym naiwnym, który wierzy w to, że wylądowaliśmy na księżycu, który żałuje, ale jest przekonany, że Elvis już od wielu lat nie żyje i który, nade wszystko, jest przekonany o tym, że 7 lat temu oglądał prawdziwe zdjęcia samolotu wpadającego w drugą wierzę WTC, która stanęła w płomieniach, a cały budynek parę godzin potem się zawalił.