"Mój biegun" traktuje o historii, która swego czasu była głośna w całej Polsce, w związku z tym oglądanie tego obrazu może pozornie wydawać się komuś nie do końca uzasadnione, wtórne. Niekoniecznie jednak tak być musi. W tym konkretnym przypadku, faktycznie jest tak, że życie napisało doskonały scenariusz na film i pewnie można by wyprodukować jeszcze jedną jego część. Poza tym, mnie osobiście zainteresował wątek rodzinny, relacje pomiędzy ojcem a synem, ich złożoność. To, jak trudno jest sobie poradzić z poczuciem winy i jak skutecznie może ono być wzmacniane i niszczyć człowieka... Z pewnością niesamowite jest to, że tyle nieszczęść mogło spaść na jedną rodzinę. Jednak choć na początku, w chwili największego cierpienia trudno jest w to uwierzyć, to jednak z perspektywy czasu, dochodzimy do wniosku, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Tak też pewnie było, w tym konkretnym przypadku. Wypadek Jana bez wątpienia był koszmarną traumą, z którą każdemu trudno byłoby sobie poradzić i wielki szacunek dla tego chłopaka, że się z niej podźwignął i dla jego rodziny za wsparcie w tych dramatycznych chwilach. No właśnie, postanowił walczyć i dzięki temu odniósł zwycięstwo nad samym sobą i dodatkowo może pomagać innym. Cieszę się, że w tym wszystkim, natrafił na życzliwych mu ludzi i mógł dokonać i zobaczyć to, co mogłoby się wydawać poza jego zasięgiem... Warto obejrzeć ten film, choćby po to, aby zastanowić się nad własnym życiem ...
Jan Mela jest kaleka.. ale przedewszystkim umyslowym. Jego historia wzrusza jak okres anny grodzkiej.
Powtarzasz się. I to na poziomie rzeczywistego kaleki. Kalectwo to nie brak ręki czy nogi, to kwestia umysłu. Jak nie masz o czym pisać, to ćwicz haczyki przy a i e bo ci ucina
nie wiesz że jest coś takiego jak angielski język pisania w komputerze ?a tam nie ma ą i ę. Więc się nie masz czego czepiać :)