Dlaczego polskie filmy muszą być takie tragiczne, ciężkie, przesycone dramatyzmem? Sama
historia Jaska Meli wspaniała. Życie, wiadomo, pisze najlepsze scenariusze. Można by tego zrobić
kawał dobrego kina. Ale po co, skoro można przez większość filmu roztrząsać konflikt między synem
i ojcem, między mężem i żoną i wreszcie konflikt wewnętrzny samego syna. W momencie kiedy film
zaczyna się rozkręcać i tchnąć optymizmem (spotkanie ojca z podróżnikiem Markiem Kamińskim)
następuje gwałtowne urwanie akcji. Na ekranie pojawiła się jedynie informacja o wyprawach na
biegun. Moim zdaniem właśnie te wyprawy i poprzedzające je przygotowania powinny być głównym
tematem filmu.