Kolejne zapomniane cudo z Belmondo! Nie spodziewałem się, że znajdę w jego filmografii coś tak pięknego - znowu. Tyle uczuć, pragnień, marzeń... Kocham ten film! Uf.
Też bardzo mi się spodobał, lepszy od całej sterty najnowszych "komedii romantycznych" z ostatnich lat
Zdecydowanie! Niestety ludzie wolą być ogłupiani przez wszechobecną płytką papkę, więc takie filmy nie wrócą. Czasami znajdzie się wyjątek.
Jeszcze na dokładkę ta telewizja z programami dla planktonu umysłowego. Nawet publiczna.
Wybacz, ale w warstwie fabularnej to ten film właśnie jest dla planktonu. Film - spełniamy marzenia o romansie jak w kinie. Małe marzenia o życiu w Hollywood i o romansie w Las Vegas.
Reżyser ma talent, aby taki kicz przedstawić nie banalnie. Doceniamy, doceniamy. Para głównych aktorów - mistrzostwo. Brawo, brawo.
Jednym słowem - soczysta, smaczna, romantyczna guma do żucia dla oczu. Jeśli ktoś lubi taki gatunek, to zawiedziony nie będzie.
Bez przesady. Film jest z gatunku tych lżejszych. Standard w tamtych latach. Jednak w dalszym ciągu o kilka gwiazdek lepszy od współczesnych gum. Prosty przekaz na niedzielne popołudnie. Rozumiem, że można nie lubić tego gatunku, ale sam film jest dobry. Oczywiście jako fan kina drogi południowego-zachodu USA - jestem oczarowany tą produkcją - więc nie mogę być obiektywny. Ponadto kocham francuskie filmy i ogólnie generację aktorów oraz reżyserów z lat 60. Do sedna. Uważam, że "Mężczyzna..." świetnie spełnia rolę lekkiej produkcji w przyjemnej formie. Coś o co dzisiaj bardzo trudno.
Być może za bardzo pojechałem z moją opinią.
Mnie też się świetnie ten film oglądał. Niech każdy, kto spojrzy na nasze recenzje, niech ten dojrzy, że ten film naprawdę jest wart uwagi!
2 godziny nie będzie zmarnowane.
Ja też kocham francuskie filmy. One mają ten klimat. To chciałem napisać - Lelouche (?) potrafił z tego kiepskiego scenariusza wydobyć to COŚ!
Coś co się ogląda!
A właśnie myślę sobie, że nie był to standard w tamtych czasach. Nie bardzo potrafię nazwać jakikolwiek film, który kończyłby się w taki sposób.
Właśnie za zakończenie walę jedną gwiazdkę więcej co najmniej.
Ja tym fanem pustyni Nevady przestałem być, bo tam byłem.
To takie marzenie. Wszystko fajnie dopóki auto się nie zepsuje. Potem "Priscilla - Królowa pustyni".
Narzekam, bo w Las Vegas byłem. Gdzie się nie ruszysz, to każdy chce od ciebie 20 dolców bez pola manewru
Może inni przygodę w Las Vegas traktowali jako piękną baśń...
Ja taksowałem - ile to może kosztować.
Byli chyba w Circus Circus!
To szoł kosztowało ich chyba ze 800 USD.
Chętnie byłbym NIM - aby móc fundować.
Chętnie byłbym NIĄ - aby taką fundację przyjmować.
.