?Mężczyzna idealny? - film ochrzczony mianem ?czeskiej Bridget Jones? to historia miłosna o podobnym ładunku humoru, a zarazem rozgrywająca się w typowo środkowoeuropejskich realiach. Tytuł w ciągu paru tygodni od premiery zgromadził w kinach prawie 600 000 widzów i został hitem 2005 roku! Ta inteligentna romantyczna komedia stała się również pretekstem do ironicznej polemiki na temat klasycznej postaci ?mężczyzny idealnego? ? na ogół fikcyjnego, (bo nieosiągalnego w normalnym życiu), tworu występującego w typowo kobiecej literaturze oraz w filmie. Bohaterkami ?Mężczyzny idealnego? są dwie kobiety: dwudziestotrzyletnia Laura (Zuzana Kanócz), która pracuje w redakcji kobiecego tygodnika ?Zrównoważona kobieta? i jej owdowiała matka, tłumaczka Jana (Simona Stašová). Obie kobiety szukają tego jedynego i ciągle im sie to nie udaje. Jana swego czasu związała się z dwoma Czechami i od tej pory szczerze nienawidzi tej nacji: jeden z nich chodził do teatru w narciarskim swetrze, drugi, którego zreszta zdecydowała się poślubić, zmarł na skutek złego odżywiania ? na domiar złego zrobił to w Wigilię. Od tej pory matka z córką nie obchodzą świąt Bożego Narodzenia, sławią za to Święto Dziękczynienia. Jana jest bowiem przede wszystkim kobietą światową, która już na praskim lotnisku myśli po angielsku (wprowadzając tym w zakłopotanie pracowników obsługi), a swoim urokiem uwodzi cudzoziemców. Jednak dla nich także potrafi być bezwzględna: za nic w świecie nie zwiąże się z Amerykaninem, który ma w domu broń i głosuje na Busha, ani z Niemcem, który nienawidzi Polaków. Młodziutka Laura patrzy na matczyne fanaberie trochę przez place, choć jej doświadczenia z mężczyznami wcale nie są lepsze: do tej pory chodziła z lektorem angielskiego (bardzo lubiła go matka ? bo nie był Czechem) i z młodziutkim sprzedawcą telefonów komórkowych, którego nie interesowało nic poza elektroniką, a ludzi oceniał według tego, jaki mają model telefonu. W końcu jednak udaje jej się spotkać tego właściwego i zakochać się na zabój. Bez intrygi nie byłoby jednak filmu: czterdziestoletni Olivier (Marek Vašut) to ten znienawidzony przez matkę nieokrzesany ?typowy Czech?, który do teatru przychodził w swetrze... Gatunkowo film można scharakteryzować jako inteligentną komedię romantyczną opartą na oryginalnym humorze sytuacyjnym, dowcipnych dialogach i ciekawych obserwacjach ludzkich zachowań. Scenariusz ?Mężczyzny idealnego? powstał na podstawie książki Michaela Viewegha pt. ?Powieść dla kobiet?, jednego z najpopularniejszych współczesnych czeskich pisarzy. Viewegh w swojej książce z charakterystyczną dla siebie ironią i wyczuciem szczegółu wychwycił przemianę kulturowych i obyczajowych nawyków, która zaszła w ostatnich latach nie tylko w czeskim społeczeństwie. To świat, który tworzą w równej mierze połyskujący kolorami świat reklamy i kobiecych pism, z drugiej ? bita przez męża redaktorka pisma dla wyemancypowanych kobiet albo swojsko wyglądające blokowisko, z poczciwym sąsiadem, palaczem balkonowym.
Rozmowy z aktorami
ZUZANA KANOCZ O FILMIE Rozmowa z odtwórczynią roli Laury, na podstawie materiałów producenta. Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy usłyszałaś o Filipie Renču? O ile dobrze pamiętam, to było na pierwszym roku w szkole filmowej. Kolega ze studiów, Ľubo Kostelný, kręcił z Filipem film Rebely Love. Który z filmów Renča lubisz najbardziej? Przyznam, że widziałam tylko dwa filmy: Válka Barev i Rebely Love. Mówiłam sobie, że na Requiem pro panenku i Polojasno spojrzę podczas kręcenia, ale w końcu nie było czasu ani okazji. Jak dowiedziałaś się o castingu do ?Mężczyzna idealnego? i jak on przebiegał? O pierwszym etapie dowiedziałam się od mojej agencji, która współpracuje z Filipem. Twierdzili, że interesują się mną i wysłali mi dialog ze scenariusza, którego miałam się nauczyć. Do Bratysławy przyjechało chyba z pięć dziewczyn, każda odegrała, co miała do odegrania i odjechałyśmy. Po paru dniach zadzwonili do mnie, że przeszłam do drugiego etapu. Kiedy dowiedziałam się, że z Czech wybrali Klárę Issovą, byłam przekonana, że to ona w końcu dostanie rolę. Jak przebiegał drugi etap? Do roli matki Laury i jej kochanka przesłuchiwali więcej aktorów, więc zmieniałyśmy się koło nich z Klarą i na okrągło odgrywałyśmy sceny z filmu, żeby Filip sprawdził, kto do kogo najlepiej pasuje. Wyjeżdżałam z Pragi na mur beton pewna, że Klara dostanie tę rolę. Jakie emocje towarzyszyły Ci w chwili, gdy dowiedziała się, że dostałaś rolę Laury? Tego wieczora siedziałam w domu w Koszycach i oglądałam telewizję. Zadzwoniła moja komórka i Filip oświadczył mi, ze zdecydowali się obsadzić mnie. Przyjęłam to zupełnie spokojnie, nic nie czułam. Dopiero, kiedy się rozłączyłam, po kilku sekundach dotarło do mnie, co właściwie powiedział. Serce mi biło jak szalone, czułam ogromną radość, ale i wielki strach. Spałaś przed pierwszym dniem zdjęć? Masz w ogóle tremę przed ?wielkimi? nazwiskami? O tak. Przed każdym przedstawieniem, choćbym go grała po raz trzydziesty, mam straszną tremę. O premierach nawet nie wspomnę. Ale nie traktuje tego, jako czegoś złego, to raczej poczucie odpowiedzialności za dobre wystąpienie. Kiedy przyjechałam do Pragi, bardzo się bałam. Nigdy przedtem nie grałam dużej roli w filmie. Na niczym się nie mogłam skupić, usnąć też nie mogłam. Bałam się zdjęć, tego, że nikogo tam nie znam... Na szczęście przed pierwszym zdjęciowym dniem poznałam kostiumografki Luckę i Květę, asystentów reżysera Kačera i Fandę, i w nich wszystkich znalazłam duże oparcie. Kiedy więc padł pierwszy klaps, nie czułam się jak miedzy obcymi. Biorąc pod uwagę, jak ogromną mam zazwyczaj tremę, czułam się aż zaskakująco dobrze. O ile dobrze pamiętam to na poranek pierwszego dnia zdjęć nawet się cieszyłam. Nie trzęsły Ci się kolana przed Markiem Vašutem, Simoną Stašovą, Miroslavem Donutilem, panią Zázvorkovą?? Simonę i Marka poznałam już na konkursie, więc kolana mi się przed nimi nie trzęsły. Simony się na początku trochę bałam, bo podczas konkursu była wobec mnie trochę zdystansowana, jak człowiek, który byle kogo do siebie nie dopuści. Ale to była pomyłka! Od pierwszej chwili była wspaniała. Miałam z nią kupę zabawy i doskonale nam się ze sobą grało. Największą radość miałam ze spotkania z panią Zázvorkovą. To niezwykła kobieta i aktorka. Zawsze, kiedy oświetleniowcy przygotowywali scenę, wszyscy siadaliśmy wokół pani Stelli jak małe dzieci wokół nauczycielki i słuchali historyjek z jej życia. Było to coś wspaniałego. Ma wyjątkowe poczucie humoru. Z panem Donutilem kręciłam dwa dni, ale i tak było to dla mnie niezapomniane spotkanie. Nigdy nie doszło do konfliktu na planie? Oczywiście, były dni, kiedy wszystko przebiegało zupełnie gładko, ale nie było ich za wiele... Myślę, że tak w ogóle to było bardzo przyjemne kręcenie już z tego względu, że odbywało się w tylu różnych miejscach: w mieście, w barze, w zoo, w metrze, w domu towarowym, na cmentarzu, w krematorium, a już najlepsze były wyspy Kanaryjskie i Wysokie Tatry. Scenariusz przewidywał szereg intymnych scen. Jak sobie z tym poradziłaś? Po przeczytaniu scenariusza trochę się ich wystraszyłam. Na szczęście Filip nie wymagał ode mnie, żebym je odgrywała aż tak szczegółowo i wyraźnie jak były opisane w scenariuszu, także w końcu się okazało, że się bałam niepotrzebnie. Co było najtrudniejsze w czasie zdjęć? Najbardziej męczyły mnie nocne zdjęcia, zwłaszcza, jak kręciliśmy na mrozie, a ja miałam na sobie tylko króciutką spódnicę i cieniutką kurtkę. Jestem zmarzluchem, który najbardziej lubi ciepło, więc to było nie dla mnie. Proszę nawet nie pytać, w co się ubieram do snu w zimie. Pisałaś kiedyś dziennik? Gdybyś pisała dziennik z kręcenia filmu ?Mężczyzna idealny?, czego byśmy się w nim doczytali? Dzienniczek pisałam kiedyś w podstawówce, ale i wtedy wytrzymałam chyba z miesiąc. Jestem na to zbyt leniwa, nie bawi mnie to. Chociaż pod koniec kręcenia trochę żałowałam, że w jego trakcie nie pisałam choćby bardzo zwięzłego dziennika. Ale wszystko stało się tak szybko, i było tego tyle, że pod koniec kręcenia nawet nie wiedziałam gdzie i co kręciliśmy dwa dni przedtem. Do dziś mam w głowie chaos i wiele rzeczy pamiętam jak przez mgłę. Nad konkretnymi szczegółami przeważa poczucie, że to wszystko było bardzo fajne. MAREK VAŠUT O FILMIE Rozmowa z filmowym Oliverem, na podstawie materiałów producenta. Jak scharakteryzowałbyś graną przez siebie postać? Podstarzały playboy, który się trochę wbrew swojej woli zakocha, aby później, ku swemu wielkiem zdziwieniu stwierdzić, że zakochał się na serio. Do roli kandydowali także Oldřich Kaiser i Jiří Langmajer, więc konkurencja więcej niż silna. Jak myślisz, czemu właśnie ty dostałeś tę rolę? Jesteś lepszym aktorem czy lepszym playboyem? Dobre pytanie, zły adresat. Może głupi ma szczęście? Na początku kręcenia przyznałeś, że ze światem reklamy masz własne doświadczenia nie tylko jako aktor, ale też jako dyrektor kreatywny. Co w tym świecie najbardziej ci się podobało, a co najbardziej denerwowało? Na początku lat 90 ubiegłego wieku świat reklamy wtargnął do nas jak tsunami. Mało było specjalistów, reklamy pisał i reżyserował byle kto, łącznie ze mną. Większość konsumentów była nimi początkowo zafascynowana, mało komu przeszkadzały, niektóre były bardzo popularne. Teraz, po piętnastu latach, znaczna część populacji nie tylko się na reklamy uodporniła, ale też niektórzy dostali na nie alergii ? przynajmniej na te najgłupsze i najagresywniejsze. Przed rozpoczęciem zdjęć przyznałeś się, że przeczytałeś kilka książek Viewegha, z których najbardziej podobały ci się ?Opowieści o małżeństwie i seksie? ( Povídky o manželství a sexu ). W czym wg ciebie Viewegh jest najlepszy? W psychologii postaci kobiecych ? zwłaszcza w jego przedostatniej książce Vybíjená . SIMONA STAŠOVÁ O FILMIE Rozmowa z odtwórczynią roli Jany, matki Laury, na podstawie materiałów producenta. Jak by pani scharakteryzowała postać Jany, filmowej matki Laury? Zaraz na początku, zupełnie jako pierwsza, przeczytałam książkę Viewegha. To zawsze jest wspaniałe, kiedy człowiek może przeczytać więcej materiałów, żeby zbliżyć się do postaci. A tam jest akapit, w którym pan Viewegh pisze tak: Z pewnością, drogie panie wiecie, co to są traumatyczne przezycia z dziecinstwa. Gdy miałyście dziesięć lat, w parku zaatakował was rozwścieczony doberman, a wy później przez całe życie panicznie boicie się psów. Albo jako dziecko dostawałyście na kaszel miód z cebulą, a potem już nigdy, za żadne skarby nie weźmiecie do ust cebuli. Moja mama ma podobne traumatyczne przeżycie ? za młodu chodziła z dwoma Czechami ? i do tamtej pory nienawidzi Czechów. Wszystkich. I tę właśnie rolę gram ja (śmiech). Pani osobiście gardziła kiedyś czeskimi mężczyznami? To szczególne, ale moim drugim mężem był Włoch, więc pewnie też jakoś podświadomie chciałam się wymknąć z tego czeskiego bajora, ale to było w 1986 roku, więc to miało jeszcze trochę inny kontekst. Ale faktem jest, że zawsze mi się podobali wszyscy ciemnoskórzy faceci, w których płynie południowa krew. Jana jednak oprócz czeskich mężczyzn nienawidzi też czeskich pociągów i reklamówek. W tym też się pani z nią zgadza? Z czeskimi pociągami nie mam żadnego problemu, bo koleją nie jeżdżę, a na reklamówki nie dam powiedzieć złego słowa, bo bym bez nich nie zrobiła zakupów (śmiech). Co było dla Pani najtrudniejsze w odtworzeniu roli Jany? Uwierzyć, że jestem dla cudzoziemców zniewalająca (śmiech). Pośród reżyserów jest pani znana z doskonałego przygotowania do roli. Ponoć ma pani scenariusz popisany notatkami. Co w nich jest? To ma związek z tym pierwszym pytaniem. Staram się wygrzebać, skąd się tylko da, wszystko, co tylko mogłoby mi pomóc tę postać zrozumieć. Znaleźć jej sposób myślenia. Czasem siedzę długie dni z reżyserem i zapisuję te pozorne drobiazgi, nad którymi później w domu myślę; kiedy indziej robię wypisy z literatury i szukam podobnego charakteru postaci, w teatrze poprawiam dramaturgów... Zawsze się bowiem znajdzie coś, czego mogę się złapać i co mogę do siebie przyciągnąć. To wszystko spowodowane jest tą niepewnością, którą w sobie mam i którą muszę zmniejszyć. Który moment przy kręceniu był dla pani najtrudniejszy? Najtrudniejsze było dla mnie studio, bo tam miałam wszystkie swoje kluczowe sceny. Choćby babska impreza, kiedy się opiję ze swoja córką i jej koleżanką i obgadujemy męskie plemię. Optymalnego ustawienia tej sceny szukaliśmy z Filipem Renčem długo. Mam nadzieję, że je znaleźliśmy i że się udało. A który z kolei moment podczas kręcenia przysporzył pani najwięcej radości? Oczywiście, najwięcej radości dał mi tydzień na Wyspach Kanaryjskich. Na swój sposób z tej przepięknej służbowej wyprawy żyję do dzisiaj. To był po prostu bonus, który rzadko kiedy dostaje się przy filmie. Tutaj było minus dwa, a my w cztery i pół godziny przylecieliśmy do trzydziestotrzystopniowego ciepła. Coś pięknego. Według mnie postać Jany jest jak do tej pory pani największą filmową rolą. Czy czuła pani jakąś związaną z tym odpowiedzialność albo tremę podczas zdjęć? Nawet nie. Wie pan, dopiero dzięki temu pytaniu uświadamiam sobie, że właściwie ma pan rację. Cholera, to dobrze, że o tym nie wiedziałam przed kręceniem, bo mogłoby się ze mną stać coś niedobrego. Czym najbardziej zaskoczył panią Filip Renč podczas przygotowań i kręcenia filmu? On jest zupełnie zwariowanym filmowcem, a to mi się podoba. Mogę polegać na jego guście i uwagach. Potrafi być niesamowicie nieprzyjemny, a z drugiej strony, kiedy wszystko idzie jak trzeba, potrafi być niezwykle szczęśliwy. Dla jego oczu po prostu lubię grać. Już podczas prób bardzo pochlebnie wyrażała się pani o swojej filmowej córce, debiutance Zuzannie Kanócz. Jak pani myśli, w czym tkwi jej największa siła? Kamera ja uwielbia. Z tym się trzeba po prostu urodzić. Kamera potrafi przeczytać wszystkie jej myśli. No i jest to przystępna dziewczyna ? nie gra tak tylko dla siebie, ale tymi oczkami strzela, żeby się dobrze grało też partnerowi i wszystko jest w porządku. Film już gotowy ? co teraz sprawiłoby pani największą radość? Jeśli nie będziemy gorsi niż książka, to już będzie dobrze, bo książka jest świetna.
Rozmowa z reżyserem Filipem Rencem
Skąd pomysł na ekranizację Powieści dla kobiet [tytuł książki Michaela Viewegha]? Kiedy w Valticach (miasto na Morawach, słynące z wina) ładowałem wino do auta, zadzwonił telefon i producent spytał, czy może mi wysłać jakiś scenariusz. Dopiero, kiedy przyjechałem do Pragi, okazało się, że chodzi o Powieść dla kobiet Michala Vievegha. Zaskoczenie? Muszę przyznać, że tak. Bardzo się cieszyłem, że TV Nova zaproponowała mi taki materiał. Z chęcią go przeczytałem i od razu zgodziłem się na ich propozycję. Scenariusz wydał mi się napisany doskonale, wiedziałem, że wystarczy w nim dokonać kilku drobnych reżyserskich poprawek i praktycznie od razu możemy zaczynać zdjęcia. Co w scenariuszu podobało ci się najbardziej? Przede wszystkim poczucie humoru Viewegha. Ujęła mnie również sama formuła opowiadania, gdzie właściwie wszystkiego dowiadujemy się z retrospektyw ? główna bohaterka Laura opowiada swoją historię fryzjerce. No i nie bez znaczenia było dla mnie to, że w końcu mogę nakręcić zupełnie inny film niż robiłem to do tej pory. Co wg reżysera najbardziej spodoba się widzom? Śmiem twierdzić, że każdy widz znajdzie w Mężczyźnie idealnym kawałek siebie. Że natknie się tam przynajmniej na jedną scenę, w której sam osobiście brał udział, albo chociaż jednego człowieka, którego w życiu spotkał. Niektórzy dziennikarze przechrzcili Mężczyznę idealnego na czeską Bridget Jones. Schlebia ci to porównanie? Ani jednej części Bridget Jones nie widziałem, więc trudno mi powiedzieć, czy mi takie porównanie pochlebia czy nie. Przyznam się, że nawet nie wiem, o co w tych filmach chodzi. Mogę tylko powiedzieć, że kręciłem ten film według własnych wyobrażeń i z pewnością nie podglądałem przy tym innych odnoszących sukcesów filmów i nie sięgałem do jakichś wypróbowanych modeli. To wielkie wyzwanie, nakręcić Mężczyznę idealnego tak, aby się wyróżniał? Ja nie chciałem z nikim rywalizować. W czasie zdjęć naprawdę nie podglądałem ani Bridget Jones ani podobnych filmów. Jeżeli cokolwiek traktowałem jako wyzwanie, to współpracę z Michalem Vieweghem, który po raz pierwszy sam napisał scenariusz według własnej książki. Uważam go za bardzo inteligentnego i dowcipnego człowieka, z którym warto pracować. Wiedziałem, że mogę polegać na jego dialogach i konstrukcji dramatycznej i że tylko ode mnie zależy, aby jego doskonałe słowa ubrać w równie doskonały obraz. Żebym potrafił jakoś wykorzystać filmowy skrót, z którym autorzy sztuk i powieści nie nawykli pracować, krótko mówiąc, żeby nam nie wyszła jakaś audycja radiowa, ale prawdziwy film. Ja traktowałem Michaela jako autora, on mnie jako reżysera. Do filmu nikt mi się nie wtrącał, ani scenarzysta, ani producenci, nikt; Mężczyzna idealny naprawdę nakręciłem tak, jak sam chciałem. Jak kompletowała się obsada? Dobry wybór aktorów należy do naczelnych zadań reżysera. Nie chodzi o to, żeby obsadzić największe gwiazdy, chodzi o to, żeby znaleźć takich aktorów, którzy na tyle do siebie pasują pod względem charakteru, że historia funkcjonuje jako całość i nikt z niej nie wystaje. Roztrząsaliśmy dziesiątki, albo i setki nazwisk, ciągle mówiliśmy o tym, co mieliby odtwórcy poszczególnych ról robić; najróżniejszych adeptów aktorstwa zapraszaliśmy na próby, aż zaczęły mi się krystalizować imiona Marka Vašuta i Simony Stašovej. Potem do nich dobraliśmy Zuzkę Kanócz, która stanie się, śmiem twierdzić, wielkim aktorskim objawieniem i niespodzianką. Dziś, kiedy mamy już film zmontowany i dopieszczamy go tylko w szczegółach technicznych, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że gdybym miał możliwość kręcić ten film z innymi aktorami, nie wybrałbym inaczej ? to się tyczy także też odtwórców ról drugoplanowych. Wszyscy wykonali doskonałą pracę. Jak znalazłeś Zuzanę Kanócz? Chętnie odkrywam filmowemu światu nowe twarze, naprawdę to lubię. To jakaś moja wewnętrzna zarozumiałość, żeby nie sięgać po aktorów, których odkrył już ktoś inny, szukać kogoś nowego, nieznanego, ale przy tym przynajmniej równie dobrego. Myślę, że utalentowanych ludzi jest u nas i na Słowacji dosyć, że trzeba ich tylko poszukać. Na Zuzanę zwróciła mi uwagę reżyserka castingu Soňa Ticháčková, która z kolei dowiedziała się o niej od pana Martina Huby, który z nią pracował w teatrze. Pojechałem do Bratysławy, zrobiłem tam konkurs, który wygrała, więc zaprosiliśmy ją do Pragi i tu już się rozstrzygało między nią i jedną czeską aktorką. Były to zupełnie równe kandydatki. Sam długo nie mogłem się zdecydować, którą z nich wybrać. Po konsultacji z kolegami ostatecznie skłoniłem się w stronę Zuzki, chociaż wiedziałem, że jej czeski nie jest najlepszy, i że będziemy musieli ją zdubbingować. Zuzana to według ciebie? Zuzka to ogień i krew. To naprawdę bardzo dobra aktorka, zresztą zobaczycie sami. W czasie zdjęć bywały momenty kryzysowe? Aż kryzysowe to nie, ale wszystkich nas bardzo dotknęło, gdy dowiedzieliśmy się, że tydzień po tym, jak u nas skończył kręcenie, umarł Patrik Stoklasa. Zdecydowaliśmy się dedykować mu ten film. Myślę, że na to zasłużył. Dość ciężkie było też kręcenie w krematorium w Strasznicach. To kompletnie nie jest miejsce, które by się nadawało do kręcenia komedii i które by nas nabijało energią i pozytywnym humorem. Całe szczęście był tam z nami Mirek Donutil, który nas cały dzień raczył najróżniejszymi historyjkami i anegdotami, więc dało się to wytrzymać.Najtrudniej jest jednak zawsze pod koniec zdjęć, kiedy człowiek już nie ma sił. Wtedy jest bardzo ważne, żeby nie zwolnić tempa, niczego nie zlekceważyć i wszystko porządnie dociągnąć do końca. A odnośnie muzyki ? do jej stworzenia zaprosiłeś Francuzów W radiu słyszałem piękną francuską piosenkę, potem się dowiedziałem, że o dziwo śpiewa ją Czeszka - Iva Frühlingová. Zacząłem się interesować, kto to jest, zdobyłem jej płytę Litvínov, którą wydała we Francji, przesłuchałem ją parę razy i zdałem sobie sprawę z tego, że jest naprawdę dobra. Gdy potem dostałem do ręki Powieść dla kobiet, nagle wydało mi się, że taka muzyka by się do tej naszej love story wyjątkowo nadawała. To czarująca, zmysłowa, kobieco emocjonująca muzyka, która ma sex-appeal. Zdobyłem numer Ivy i zadzwoniłem do niej. Przez chwilę nawet myślałem, że może ona zagrać Laurę. Zaprosiłem ją na konkurs, ale chociaż była bardzo dobra, to Zuzka była jeszcze lepsza, więc z obsadzenia jej w tej roli ostatecznie zrezygnowałem. Ale i tak bez problemu namówiliśmy ją na udział w filmie, tak samo jej francuskich partnerów. Jeszcze powinienem dodać, że oprócz piosenek Ivy z płyty Litvínov i filmowej muzyki Jérôme?a Degeya, Erica Capone, Michela Eli, Arno Eliasa usłyszycie w filmie także dwie piosenki Support Lesbiens.
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.