PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=97316}

Młody Adam

Young Adam
6,4 8 160
ocen
6,4 10 1 8160
6,4 5
ocen krytyków
Młody Adam
powrót do forum filmu Młody Adam

młody i niespokojny

ocenił(a) film na 7

Od początku wpadamy na głębokie wody tajemnic psychiki.
Najpierw wyłowiony trup kobiety, potem narastająca fascynacja seksualna między Joe a Ellą. Bez wstępów, bez wyjaśnień. Jednakże od razu reżyser sugeruje, że w tej historii jest drugie dno, że te cztery postaci (liczy się jeszcze mąż Elli) wiele cierpią, wiele skrywają. Powoli linia narracyjna zaczyna rozwidlać się. Stopniowo dowiadujemy się coraz więcej o zdarzeniach, jakie doprowadziły do sytuacji wyjściowej. Czy jednak przez to sytuacja staje się jaśniejsza? Tajemnica śmierci zostanie wyjaśniona, tajemnica ludzkiej psychiki raczej nie.
Po fasynujących głębiach ludzkiej psychiki, których świadkami jesteśmy na początku filmu, "Młody Adam" stopniowo staje się obrazem coraz bardziej przewrotnym i ironiczny. Pod koniec filmu niestety Mackenzie więcej obiecuje niż dostarcza, zabrakło mu gdzieś tej odwagi chociażby Cronenberga i ostrości reżyserskiej wizji Lyncha. Dlatego też końcówka, choć w sumie dobra, rozczarowuje, bo sceny sądowe zdają się sugerować więcej warstw.
"Młody Adam" to film o alienacji oraz poczuciu rozdarcia. W poszukiwaniu lekarstwa na własną niemoc, człowiek staje się ślepy na potrzeby drugiego... jedyny kontakt możliwy jest tylko na poziomie fizyczny. Jest to jednak kontakt płytki, zaspokajający jedyne podstawowe potrzeby, lecz nie zbliżające człowieka ani o krok bliżej do doznań autentycznych. W tym wszystkim ginie gdzieś człowieczeństwo, sumienie staje się powoli artefaktem.
McGregor jako Joe w pełni ucieleśnia zagubionego bohatera. Jego spojrzenia, tak seksualnie drapieżne, uśmiechy, gesty. Wszystku znakomicie współgrające z tym, co prezentuje odważna i całkowicie wiarygodna Swinton w swojej grze. To właśnie między nimi widać owo wzajemne nienazwane przyciąganie dwóch zagubionych dusz. To na tej parze opiera się sukces "Młodego Adama".
Plusem filmu są też zdjęcia. Te zbliżenia, kadrowanie i oświetlenie postaci, które jest niezwykle ważne w historii, gdzie wyjaśnienia przychodzą najpóźniej, zachwycają swoją estetyką.
Gdyby więc tylko w pełni wykorzystać dany materiał, mogło być rewelacyjnie. A tak jest "tylko" dobrze, może nawet bardzo dobrze.

ocenił(a) film na 4
torne

Ile głów - tyle rozumów
W twojej wnikliwym komentarzu moją uwagę przykuło słowo: PRZEWROTNY. Chciałbym oceniając film, po części skupić się na fabule, ale i na oddziaływaniu filmu na mój stan w czasie, a zwłaszcza po zakończeniu seansu. Film mimo słabej kampanii reklamowej zachęca krótką notką: 'wydarzenie cannes'kiego festiwalu' oraz 'najlepszy film brytyjski w Edynburgu'. Piszę o tym, żeby zaznaczyć, iż wybór seansu filmowego nie był przypadkiem, lecz świadomym wyborem - krótko mówiąc wybrałem film po ktorym oczekiwałem czegoś więcej niż rozrywki. Zapewne i wzmianka o 'braku cenzury' ze strony polskich dystrybutorów jest reklamą, która przyciągnie ludzi do sal kinowych. Jednak z doświadczenia wiem, że takie pseudoreklamy wiecej zaszkodzą filmowi niż wpłyną na pozytywniejszy jego odbiór. Z zainteresowaniem śledziłem losy głównego bohatera, który z biegiem czasu lub raczej z uplywem wody w rzece, odkrywa przed nami swoją 'mroczną' przeszłość - oczekując aż coś się w końcu 'wydarzy' i w końcu stanę się świadkiem czegoś spektakularnego, co na długo zacietrzewi się w mojej pamięci. Gdy tego nie otrzymałem poczułem lekki zawód. Odnioslem wrażenie jakbym stał w martwym punkcie. Nie uważam, jak komentatorka jednego z komentarzy tutaj zamieszczonych, że film jest niesmaczny czy męczący, gdyż nie posiada dynamizmu i nie wywoluje żadnych odczuć. Zauważyłem, albo raczej poczułem zarówno piękno i chłód zimnych zdjęć (niewątpliwie zimowa pora roku potęguje finałowe wrażenia), klimat utworów i kompozycji smyczkowych czy bardzo oszczędną gre wszystkich aktorów. Mimo to film raczej zniechęca do powtórnego zagłębienia się w ponury świat Joe Taylora, gdyż nie odczułem żadnego emocjonalnego związku z żadnym z bohaterów, a historia niczym szczególnym się nie wyróżnia (na pierwszy rzut oka). Czy jest tak dlatego, że mimo swojej montażowej konstrukcji, która w głównej mierze wywołuje uczucia 'nic nie dziania się', naturalności, surowości, oszczędności podskórnie odczuwam dramat w duszy boahatera? Lub wręcz przeciwnie - przeraża mnie fakt, że nie jestem w stanie przebić muru jakim w przypadku bohatera są jego oczy, poznać psychiki drugiego człowieka - co sprowadza mnie do pozycji świadka, a nawet śmiało można rzec uczestnika wydarzeń, któremu dane jest tylko odczuwać naskórnie?! Masz racje, że nie jest to ani Lynch, ani Cronenberg, ale myśle, że to właśnie ogromny plus tego przedsięwzięcia. I tu wraca reżyserska przewrotność. Siła filmu tkwi w oscentacyjnej prostocie, która nigdy nie wyjawi swego źródła, gdyz znajduje sie ono w glowie Joe'ego. Wszystkie elementy, które tak odpychają tworzą w finale efekt, który pozornie nic sobą nie reprezentuje, a jednocześnie w z upływem czasu coraz silniej oddziałuje i... dręczy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones