To geniusz Lecha Majewskiego.

Mnie niestety ten film dość mocno nudził, ale obejrzałem do końca. Kojarzyło mi się z pewnym obrazem, ale nie od razu skojarzyłem, że chodzi o Pietera Bruegela (już trochę zapomniałem z czasów szkolnych). Sceny były ciekawe, ale dialogów było na tyle mało, że oglądało się jak kino nieme i to nawet gorzej, bo w kinie niemym zdarzało się więcej napisów i objaśnień, a tutaj trzeba jednak było się znać trochę na literaturze i sztuce. Odnoszę wrażenie, że gdybym nie znał Pisma Świętego, to nie do końca zrozumiałbym wszystko, co zostało tam zawarte - za wyjątkiem ważnego motywu drogi krzyżowej (chociaż też zostało tam zawarte kilka mniejszych motywów, np. gra w kości o szatę Chrystusa).

To prawda, od strony graficznej "Młyn i krzyż" jest niesamowity. Z jednej strony naprawdę cieszę się, że powstało coś takiego. Jednak mam wrażenie, że przez ten film moja konfrontacja z oryginałem Bruegla była trochę rozczarowująca. Jego obrazy są bardzo szczegółowe i mają specyficzną atmosferę, ale mimo wszystko film robi o wiele większe wrażenie.