PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=104}

Mała syrenka

The Little Mermaid
7,3 79 040
ocen
7,3 10 1 79040
6,8 18
ocen krytyków
Mała syrenka
powrót do forum filmu Mała syrenka

Przecież oryginalna wersja kończy się zamianą Ariel w pianę morsxką, a książę żeni się z inną, no ale oczywiście dzieci są zbyt delikatne na to, żeby nie było happy endu, ale kiedyś muszą się nauczyć, że nie zawsze wszystko dobrze się kończy!

ocenił(a) film na 9

Nie martw się o dzieci i tak z czasem życie ich tego nauczy. Tymczasem bajki mają tę niezaprzeczalną zaletę, że pokazują zwycięstwo dobra nad złem i robią to właśnie poprzez happy end. I tak powinno moim zdaniem być.

użytkownik usunięty
Zielony Balonik

a moim nie

ocenił(a) film na 9

Cóż.

użytkownik usunięty
Zielony Balonik

Angielskiego was nie uczyli? Pisze się HAPPY ENDING a nie happy end. Jak już szpanujemy angielszczyzną to poprawnie. Dotarło wreszcie?

W języku poprawnym utarła się forma "happy end", a "happy ending" teraz jest bardziej słownikowy, więc to ty tak nie "szpanuj" (;

Vakme

*potocznym

użytkownik usunięty
Vakme

Nie podoba mi się jak bierzemy jakieś słowo z innego kraju i jeszcze stosujemy je niepoprawnie. Mówi się HAPPY ENDING i tyle w temacie, bo potem tylko przez takie idiotyczne zwroty Polak się błaźni za granicą.

ocenił(a) film na 10

Mama mi opowiadala ze jak bylam mala to sie poplakalam kiedy czytala mi 'Mala Syrenke', tylko dlatego ze na koncu syrenka zamieniala sie w morska piane.
Dzieci to dzieci kazde z nich bedzie mialo na swoj sposob trudne zycie a kiedy sa male powinny miec prawdziwe dziecinstwo, dlatego wszystkie bajki Disneya koncza sie Happy Endem, nie mowie ze jest to dobre bo sama tego nie lubie, ale nie sadze aby dzieciaki powinny myslec o smierci. Sadzisz ze powinni pokazac w bajce jak Ariel zabija ksiacia i jego narzeczona [bo tak wlasnie bylo] ?

użytkownik usunięty
Sequine

jal bylam mala widziala inna wersje malej syrenki w ktorej wlasnie zamienila sie w piane, i jakoś nie pamietam, zeby kogos zabijala, przeciez zamienila sie w nia bo nie chciala zabic ksiecia

ocenił(a) film na 6

nie zawsze kończą sie dobrze na przyklad Pocahontas, niby dobrze Ratcliffe pokonany ale wielka miłość się skończyła:(

ocenił(a) film na 6
jestemtwoimojcem

A wiecie że w pierworysie Czerwonego Kapturka Wilk częstuje Kapturka jadłem z Babci? Brrrrr
Poza tym jest wiele "bajek" nie do końca czarno - białych do obejrzenia przez dzieci..zostawcie disnejowską Syrenkę, niech se taka będzie, czytajcie oryginały jeśli chcecie, czy szukajcie bardziej pożywnych bajek. Ta syrenka nie była nawet taka zła, ot dla mniejszych dziewcząt i nie tylko. W porównaniu z ekranizacjami Barbie to wręcz perełka.

ocenił(a) film na 7
jestemtwoimojcem

Jeszcze w dziewczynce z zapałkami dziewczynka umiera wraz z ostatnią gasnącą zapałką. Lepiej, żeby dzieci uczyły się poznawać realny świat a nie żyć złudzeniami i marzeniami, które nigdy nie będą miały realnego odzwierciedlenia w świecie rzeczywistym. Trzeba przygotować dzieci do normalności, bo gdy nadejdzie jakiś problem to będą uciekać w świat fantazji i urojeń...

użytkownik usunięty
dragoonkiler

Dokładnie.

użytkownik usunięty

A najlepszą wg mnie bajką uczącą prawdziwego świata jest Król Lew i jego krąg życia.

ocenił(a) film na 8
jestemtwoimojcem

"Pinokio" też nie skończył się zupełnie dobrze, bo woźnica - właściciel parku na Wyspie Radości, który zmieniał chłopców w osły, nie został pokonany ani ukarany, a chłopcy zmienieni w osły nie zostali uwolnieni z kopalń soli.

użytkownik usunięty

Chyba chodzi ci o serial pt"Andersen opowiada", czy jakoś tak i tam właśnie w odcinku mała syrenka baśń skończyła się nieszczęśliwie, ale nie pamiętam dokładnie jak.

Wtedy taka bajka byłaby bardziej depresyjna.... A nie o to tu chodzi.
Sam film osiągnął bardzo wiele, nie mówiąc o kasie, czysto merytorycznie. Oglądając o powstawaniu MS jest nawet o tym wspomniane, jak ludzie reagowali na film.
Poza tym życie samo w sobie jest często przytłaczające, dzieci niech mają podstawę w dobrym dzieciństwie, dla dorosłych taki film będzie swojego rodzaju odskocznią..

Baśnie z założenia były pisane dla ludzi dorosłych, dopiero z biegiem lat zostały zmienione w bajki dla dzieci. Dość wyrazistym przykładem jest fakt iż w oryginale kopciuszka złym siostrom wydłubano oczy a macosze kazano tańczyć po rozżarzonym węglu.

Disneyowskie zabiegi typu usunięcie drastycznych scen czy przekształcenie zakończenia na szczęśliwe zostały zastosowane właśnie w celu dostosowania bajek do odbiorców(dzieci). Opowieści dla najmłodszych, robione pod szeroką publikę nie mogą być przygnębiające ani ciężkie w odbiorze.
Spójrzmy nawet na Coralinę - według mnie cudowny film, jednak pojawiło się wiele głosów krytyki iż nie powinien być puszczany dzieciom. Może i racja - ciężko jest mi ocenić czy przeraziłby mnie gdybym była dzieckiem.

Ogólnie uważam, że takie zmiany są słuszne, jeśli jednak ktoś ma ochotę na ambitniejsze dzieło niech sięgnie po oryginały.

Sama bardzo lubię bajki Disneya, były elementem który mocno odznaczył się w moim dzieciństwie. :3

ocenił(a) film na 8
Zmo

Co do Koraliny, to książka była lepsza - jest tam lepiej wyjaśnione, dlaczego "Druga Matka" tak chciała mieć dla siebie główną bohaterkę. I nie ma postaci tego chłopca jeżdżącego na skuterze, który pojawił się w filmie, choć nie musiał. Ale generalnie film bardzo porządny, choć mam parę drobnych zastrzeżeń co do wyglądu postaci - dlaczego np. ojciec Koraliny ma tak długie kończyny, jakby sztucznie wyciągnięte? Że Druga Matka, to rozumiem, ale czemu ojciec?

Moim zdaniem to, które filmy można puszczać dzieciom, zależy od dziecka. Jest pełno filmów dla dzieci ze strasznymi scenami, które dzieci mimo to uwielbiają i często je oglądają. Ja bałem się na wielu filmach Disneya, co nie zmieniało mojego uwielbienia do nich.
https://www.youtube.com/watch?v=K-JlevnccDk
https://www.youtube.com/watch?v=h03QBNVwX8Q
https://www.youtube.com/watch?v=ow-qilruZCE
https://www.youtube.com/watch?v=gpWfgLTRPGo
https://www.youtube.com/watch?v=y2zrs7Irzuw
https://www.youtube.com/watch?v=e0AKCkxdO00
https://www.youtube.com/watch?v=SLCuL-K39eQ
Te sceny należą do - w mojej opinii - najstraszniejszych z filmów Disneya. Bałem się ich, ale i tak je oglądałem.

użytkownik usunięty

zgadzam się z trinityR . ja osobiście nie zbyt lubię tę baśń , ale żeby zrobili z tym coś takiego ....andersen na pewno przewraca sę w grobie , a ta kontynuacja to okropność (mała syrenka 2 ) :P

użytkownik usunięty

Nie wiesz co mówisz, ja osobiście lubię wszystkie bajki Disneya i nie tylko, lubię baśnie barbie i też Calineczkę, w której także podkładała głos Jodi Benson i co Andersen ma od razu w grobie się przewracać tylko dlatego, że Calineczka wcześniej spotkała wymarzonego księcia i imię "Calineczka" podobało mu się ( w książce o ile pamiętam księciu elfów nie podobało się imię Calineczka i malutką dziewczynę nazywał Maja, czy jakoś tak ). Ja lubię baśnie filmowe, które różnią się od oryginału i mi to nie przeszkadza. Zgadzam się z ZielonyBalonik.

ocenił(a) film na 8

A może też siostry Kopciuszka powinny sobie zacząć odcinać palce u stóp czy piętę, zeby włożyć magiczny pantofelek? Tak jak to było w oryginale u braci Grimm. Dzieci nie są przygotowane na taką drastyczność, Disneyowskie wersje mają bawić, sprawiać przyjemność, a nie wywoływać płacz czy depresję. To tylko bajka dla najmłodszych. Dajmy im jeszcze pomarzyć, że wszystko może zakończyć się szczęśliwie. Ja wspominam ją z wielkiem sentymentem. Wersję z syrenką zamieniającą się w pianę też w dzieciństwei oglądałam, ale pamiętam, że dezorientowało mnie to wszystko: nakłanianie bohaterki do zabójstwa kogoś, kogo kocha, ścinanie włosów siostrom w zamian za sztylet, samotną śmierć... Jezeli będą tego szukać, prędzej czy później sięgną po klasykę, ale z założenia na Disneya do kin wybierają się naprawdę paroletnie maluchy - po co je straszyć?

ocenił(a) film na 8
keskese87

bardzo bluznicie krytykujac wypowiedz trinityR, bo ta kobieta mowi naprawde z sensem.
Likwidować wszystkie 'non-happy end'y? To moze wogole zlikwidujemy czarne charaktery zeby "dzieci nie mialy zadnego stresu czy depresji"
Powiedzmy im ze 'ludzie kupy nie robia', ze nie ma wojen.... ITD ITP
nie o to mi w sumie chodzilo:
lzy sa czescia czlowieczenstwa, jesli ktos placze to cos wspanialego (byle nie za czesto i z jakiegos konkretnego powodu), dla mnie placz dziecka pod koniec takiej bajki to cos pieknego, to znaczy ze rozumie, to znaczy ze czuje....

ocenił(a) film na 10
Zienten

"bardzo bluznicie krytykujac wypowiedz trinityR" no, no, toś teraz pojechała. Sprawdź sobie w słowniku co oznacza bluźnierstwo. Tutaj toczy się bardzo spokojna dyskusja, w której ścierają się różne argumenty, ot co.
"bo ta kobieta mowi naprawde z sensem" a czy ktoś mówi, że trinity mówi bez sensu? Po prostu inni mają inne zdanie na ten temat.
"dla mnie placz dziecka pod koniec takiej bajki to cos pieknego, to znaczy ze rozumie, to znaczy ze czuje.... " cieszę się w takim razie, ze nie jestem Twoim dzieckiem ;) Stwierdzenie, że płacz dziecka to coś pięknego jest jak dla mnie chore. Dziecko trzeba przygotować do bajki, wtedy, nawet obejrzawszy czy wysłuchawszy andersenowską wersję Małej syrenki nie będzie ono płakać. Zresztą, dziecko do 6-8 roku życia nie będzie płakać na takiej bajce, o ile ma zapewnione odpowiednie warunki do jej odbioru. Nie ma tak rozwiniętej sfery emocjonalnej, a poza tym, nie rozumie ono nieodwracalności śmierci.
Osobiście uważam, ze dziecko powinno znać wszystkie wersje i te disneyowskie i te braci Grimm. Istotą jest jednak o odpowiedni przygotowanie klimatu oraz wytłumaczenie dziecku symboliki bajki.

ocenił(a) film na 8
lia_13

''Zresztą, dziecko do 6-8 roku życia nie będzie płakać na takiej bajce, o ile ma zapewnione odpowiednie warunki do jej odbioru. Nie ma tak rozwiniętej sfery emocjonalnej, a poza tym, nie rozumie ono nieodwracalności śmierci. ''
W tym momencie niezbyt się zgadzam. Ja płakałam na Królu Lwie jako przedszkolak, płakałam na E.T., płakałam nawet na Terminatorze 2 czy Titanicu. Pomyliło Ci się chyba z 2-4 latkiem. 8 letnie dziecko nie rozumie nieodwracalności śmierci? Może niedorozwinięte co najwyżej...

ocenił(a) film na 9

Andersen byl biednym, ubogim, niedocenianym czlowiekiem za swojego zycia.. zyl w nedzy, 'ledwo wiazac koniec z koncem'.. nie wiedzial pewnie czym jest radosc, smiech... stad wiekszosc jego basni to smutne i pesymistyczne historie. Zdecydowanie wole disneyowska wersje.. pelna optymizmu i zakonczona happy endem .. przynajmniej nastawia pozytywnie do swiata i daje duzo radosci z ogladania

użytkownik usunięty
piotrusik

Mi się wydaje że też właśnie oglądałem taką wersję że syrenka zamienia się w piane, ale nie pamiętam gdzie to oglądałem, a może ktoś mi czytał(?)

ocenił(a) film na 8
piotrusik

Dokładnie. Poza tym za życia miał wiele trudności z tym, by ktoś docenił jego talent i zaczął wydawać sztuki teatralne czy bajki.. Andersen, jak już wspomniano, pochodził z ubogiej rodziny i gdy zaczynał pisać, nie miał właściwego wykształcenia, stąd pisał często z błędami itd. W jego bajkach przejawiają się smutne motywy z dzieciństwa, które było wprost straszne: bieda, alkoholizm matki, śmierć rodziców, wychowywanie przez babcię, choroba psychiczna dziadka i częste wizyty w takim szpitalu. Wiele źródeł mówi o tym, że Andersen sam był brany za szaleńca, trzeba podkreślić, że on sam bał się, że pójdzie w ślady dziadka, jeśli chodzi o chorobę. Stąd taki pesymistyczny wydźwięk jego twórczości. Myślę, że nie przewróciłby się więc w grobie oglądając Disneyowską wersję, ale poczuł dumę, że w tyle lat później jego utwory są wciąż znane i przerabiane.

ocenił(a) film na 9
piotrusik

dodajmy, że Andersen nie znosił dzieci

użytkownik usunięty

Nie przejmuj sie nie tylko on, Disney też przewraca się w grobie jak widzi obecny stan swojej firmy.

ocenił(a) film na 8

powinnaść puścić dziecku 'Piłę' jeśli chcesz żeby nie uczyło się, że w życiu wszystko dobrze się kończy. Biedne dziecko, które nie będzie miało radosnego dzieciństwa bo od zawsze będzie wiedziało że wszystko jest złe i że są wojny. Jasne że dziecko musi się wywalić na dworze, zranić się żeby potem umiało powstać i się pozbierać, ale bez przesady. Poza tym nikt się jakoś nie oburza że 'Człowiek z blizną' z Alem Pacino różni się od pierwowzoru. Dajcie spokój, po to jest literatura żeby z niej TWÓRCZO korzystać. Idziesz do kina na ekranizację i nie widzisz nic nowego bo wszystko co widzisz już przeczytałaś - tego chyba nie potrzebujemy.

ocenił(a) film na 10

A musi być tak jak w oryginale? Andersen miał swoją drogą nieźle poprzewracane... w głowie ;) Jego bajki w dużej części (mniej znanej) nie nadają się dla dzieci.
Wkurza mnie to, że automatycznie ocenia się zgodność nawet luźnej adaptacji z oryginałem. Ja nawet wolę maksymalnie duży oryginalny wkład przy robieniu adaptacji/remake'u. No chyba że dany utwór jest tak idealny w każdym szczególe, że nie przyjmuję do wiadomości innych dróg.
Niektóre ekranizacje nawet przyćmiewają oryginał. Jak choćby, nie szukając daleko "Piękna i Bestia" Disneya. Oryginalna historia jest w każdej wersji mdła i bez wyrazu. A Disneyowa wersja to mistrzostwo swojego gatunku :)

użytkownik usunięty

Ta wersja małej syrenki jest disneywska i bardzo mi się podoba, kiedy w drugiej klasie podstawówki czytałam baśnie Andersena, nie lubiłam tej baśni jedynie dlatego, że kończy się smutkiem, natomiast wersja disneya bardzo mnie zaskoczyła i podoba mi się.

Pamiętam, że za dzieciaka miałam książeczkę z oryginalną wersją + bodajże kasetę do tego. Na tej kasecie były też piosenki, jedna brzmiała jakoś: bez namysłu zamienię morza szum dziś na ziemię, już dna morza mam dość czy pomoże mi ktoś. Kojarzy ktoś o czym mówię ;)?

użytkownik usunięty
em71

Bardzo dobrze kojarzę. Szukam tej piosenki na necie od daaaawna. :(

W bajkach dla maluchów happy end jest zazwyczaj morałem i lekcją, że opłaca się postępować dobrze, być uczciwym, posłusznym, szczerym etc. Jeśli w bajce zwycięży zło, to jaki wniosek wyciągnie dziecko?

mopsinka

Moim zdaniem, to jest największy mankament tego filmu - brak jasnego przekazu.

Mała Syrenka nie była posłuszna ojcu ani nie rozmawiała z nim szczerze. On wprawdzie też się nie popisał, ale widać w filmie, że pragnie jej dobra i się o nią martwi. Ona zaś lekce sobie waży wszystkich dookoła, naraża bliskich na niebezpieczeństwo (Florka, Sebastiana, Eryka, ojca) i nawet im nie współczuje, wręcz się z nich śmieje. Podpisuje kontrakt nie zastanowiwszy się nad konsekwencjami. Na koniec nie ma żadnej puenty, żadnego przepraszam, nie, to jej ojciec żałuje, iż nie dał szesnastolatce swobody decydowania o swoim życiu.

Ariel popełniła całą masę niedorzeczności, a mimo tego wyszła z tego cało. Bądźmy szczerzy - cudem. To, jak zostaje pokonana Ursula, jest moim zdaniem mocno naciągane.

Jeszcze mnie jedno zastanawia - okej, Tryton nie mógł zniszczyć kontraktu, ale przecież to by mu nie przeszkadzało zabić Ursulę. Nikt by mu raczej nie miał tego za złe, bo stanąłby w obronie własnej córki. Nie łapię tego, a w filmie nie zostało to wyjaśnione.

ocenił(a) film na 10
TheNekokuroi

Właściwie to pointą filmu jest to, że Tryton generalizował i wszystkich brał pod jedną kreskę. Dlatego scenariusz poszedł w tę stronę, aby to Eric uratował Ariel przed Urszulą, bo to pokazało Trytonowi, że nie każdy "ludż" to groźny, dziki rybożerca. Lekceważenie zatem jest tutaj punktem widzenia, bo jak można nazwać scenę w której despotycznie ojciec zabrania córce szerszego poznania tego co ją tak bardzo interesuje, uważając, że najlepiej jest tkwić w czterech ścianach swojej ksenofobii ? Nie wiem czy zaliczyłeś trzecią część, ale tam również było identyczne spięcie ideologiczne Ariel i Trytona odnośnie "prohibicji" na słuchanie muzyki, bo przypominało mu to o śmierci żony i odebrał on możliwość czerpania radości z muzyki wszystkim w królestwie. Tryton nie wiedział co dla jego córki jest dobre, a co złe i chciał ją tylko trzymać za przeproszeniem na uwięzi, a im bardziej zaciskał szpony to tym bardziej ona się buntowała, aż przegiął pałę niszcząc jej kolekcję ludzkich przedmiotów. "Krzyczy, bo przekonywać nie potrafi" to jego Credo. Nic dziwnego, że ona nie potrafiła być z nim szczera, dobrze znając jego upór. Jeśli kochasz, to staraj się dać wtedy wolność temu kogo kochasz, inaczej na złość twojej apodyktyczności podpisze deal z morską wiedźmą, która od lat czekała na zemstę.

rusekolsztyn

Paradoks polega na tym, że jego jestem w stanie zrozumieć. Nie mam dzieci, ale domyślam się, jak to jest się o kogoś martwić i bać się, że zostanie skrzywdzony. Poza tym, ludzie zjadali morskie stworzenia, a trytony do nich należały. Inna sprawa, której w filmie nie poruszono, to fakt, iż nie wszyscy dwunożni są dobrzy (abstrahując od mięsożerstwa). Podejrzewam, że znalazłby się niejeden, który złapawszy syrenę, zamknąłby ją akwarium i pokazywał gawiedzi za pieniądze.

Oczywiście, można się czegoś nauczyć z historii Trytona. Nie miałabym nic przeciwko temu, aby był głównym bohaterem, bo lubię takie wyraziste postacie, które zmieniają się w trakcie życia.

Niemniej tytułową bohaterką jest Ariel. Niestety, ukazano o wiele więcej jej wad, niż zalet. Podtrzymuję też moje zdanie, że jej historia niewiele uczy.

Nie bez znaczenia jest pewnie fakt, iż jestem wielbicielką baśni Andersena, aczkolwiek staram się patrzeć na film jako osobny twór i oceniać go obiektywnie.

ocenił(a) film na 10
TheNekokuroi

Na początku wybacz nieporozumienie,że wziąłem Cie omyłkowo za faceta ;). Historia, gdyby pokazano ją z okrutnym finałem z pierwowzoru Andersena mogłaby uczyć wyzbycia sie egoizmu w miłosci w stosunku do drugiego człowieka, i walce z wlanymi pragnieniami,ale Disney zdecydował się na typowo amerykański happy End odbiegający od literackiej baśni. To co pozostaje namiastką Andersenowskiego oryginału i utrzymuje klimat trudnych wyborów w rozterkach miłosnych to oddanie głosu Urszuli - takiego wspaniałego glosu, wlaśnie głosu, w ktorym Eric sie zakochał, kiedy się ocknął na plaży. Nie mniej nie będę narzekać na postać Ariel, bo otworzyła ona schemat "liberalnej" generacji ksiezniczek Disneya. Wcześniejsze bohaterki takie jak Śnieżka czy Aurora nie wykazywały się taką niezależnością lub nawet wprost bezczelnośćią co ona, co stało się w rezultacie do otworzenia furtki dla takich dziewczyn jak Belle, Pocahontas czy w finale lat 90-tych Mulan. Przełamywany był wówczas stereotyp rodem, ze "Skrzypka na dachu" gdzie co raz częściej, każda z następnych córek Tewje dokonywała decyzji życiowych sprzecznych z odwiecznymi tradycjami i podobnie droga ta się rozwija od Ariel, która przez swoje nieposłuszeństwo ratuje Erykowi życie przed utonięciem, co nienapawa Trytona radością, gdy się dowiaduje, że córka zakochala się w człowieku, następnie Dżasminę, która ucieka z pałacu, kiedy ojciec zmusza ją do wyjscia z godnie z prawem wyłącznie za księcia, a ona wowczas poznaje Alladyna i właśnie w finale Mulan, ktora przez swoje nieposłuszeństo i brak panowania nad własnymi pragnieniami podejmuje wbrew woli ojca decyzje jedyną jaka istnieje, aby ocalić go od śmierci na polu bitwy narażąjąc przy tym honor całej rodziny. Czy jest to wada czy zaleta to już kwestia indywidualnej oceny, ale ja nie codziennie spotykam w życiu dziewczyny o takim charakterku jak Ariel, więc mnie taki rodzaj nieposłuszeństwa, polotu i uporu w walce o swoje pragnienia nawet , jeżeli jest on zwiażany z popełnianiem błędów wyjatkowo imponuje.

rusekolsztyn

U... I tutaj zawrze. :D Ja uwielbiam wymienione przez Ciebie bohaterki: Bellę, Pocahontas i Mulan (za Dżasminą akurat nie przepadam i w ogóle disnejowski "Aladyn" do mnie nie przemawia*), ale pomiędzy nimi a Ariel nadal jest znaczna różnica.

Jak wspomniałam, Ariel narażała życie swoich bliskich, aby dostać to, czego chciała.
U Belli i Mulan było odwrotnie - one narażały WŁASNE życie, aby ocalić ojca. Pomimo że, o ile pamiętam, relacje tej drugiej z rodzicami też nie zawsze były kolorowe (muszę sobie odświeżyć ten film, swoją drogą).
Historia Pocahontas (mówię o pierwszej części) jest całkiem inna, ale również ona na końcu podejmuje decyzję nie najłatwiejszą dla niej, ale najrozsądniejszą. Uwielbiam to zakończenie i przesłanie, jakie niesie ze sobą: że nie zawsze w życiu wszystko układa się tak, jak byśmy chcieli.

Jeśli chodzi o dinsejowskie sequele, to nadal nie wiem, jak się do nich odnosić.

*Moją ulubioną, jak dotąd, ekranizacją "Baśni z 1001 nocy" jest film "Arabian Nights" z 2000 roku (http://www.filmweb.pl/film/Ba%C5%9Bnie+tysi%C4%85ca+i+jednej+nocy-2000-31001), bardzo lubię też animację "Sindbad:Legenda siedmiu mórz".
W dzieciństwie zaczytywałam się w baśniach i do większości adaptacji podchodziłam tak, jak autorka tego postu. Pierwszy z wymienionych filmów widziałam kilka razy i moim zdaniem najlepiej oddaje on klimat ocenzurowanej wersji "1001 nocy". Podkreślam, że chodzi o tę wersję, bo oryginał ma inny charakter (przyznaję, że zmęczyłam tylko dwa tomy).

Jakkolwiek odmienne są nasze poglądy na temat Małej Syrenki, dobrze się z Tobą dyskutuje. :)

Pamiętam, że jak byłam mała to właśnie czytałam bądź też oglądałam wersję z tym smutnym zakończeniem. Że Ariel zmieniła się w morską pianę. A ta kobieta z którą żenił się książę, to nie był czarownica tylko po prostu inna dziewczyna, przynajmniej z tego co pamiętam. Co prawda jako dziecko nie przepadałam za tą historią, bo była bardzo przygnębiająca. Ale moim zdaniem to jest właśnie siła tej historii. A jak niedawno obejrzałam wersję Disneya... cóż, potężne rozczarowanie.

Oglądałam tę bajkę jak miałam 4 latka i nie wyobrażam sobie tak smutnego zakończenia. Czytałam oryginał dużo później, ale moim zdaniem bardzo dobrze, że bajki dla dzieci kończą się zwycięstwem dobra. Chcemy przecież, żeby wyrosły na pewne siebie i stawiające czoła przeciwnościom, a nie, żeby poddały się przy pierwszej próbie, bo wysiłek i tak pójdzie na marne.

Zgadzam się, że zło, smutek, strach i cierpienie powinny być w bajkach przemycane, ale Mała Syrenka jest jedną z najbardziej brutalnie potraktowanych bohaterek, jej los jest okrutny i bezsensowny. Zakończenia tej baśni nie łagodzą nadzieja, poczucie zadośćuczynienia, sprawiedliwości - nic, co usprawiedliwia w baśniach przemoc, złe wydarzenia czy porażkę. Nie nadaje się na bajkę dla dzieci w pierwotnej formie. Nie buduje morale po prostu.

Po drugie bajki disneyowskie są dla młodszej grupy docelowej niż oryginalne baśnie. Muszą istnieć przekazy tych historii dopasowane do różnych poziomów odbioru od bajki animowanej z happy-endem, przez książeczkę, po wydanie baśni z wszelkimi złymi aspektami, które się nadaje do analizy na polskim w podstawówce.

ocenił(a) film na 8
mikoszr

Bajki/baśnie powinny nieść ze sobą jakiś przekaz, ale wymowa oryginalnej "Małej Syrenki" jest zbyt przygnębiająca, bo to przede wszystkim historia nieszczęśliwej miłości i poświęcenia (ach, ci romantycy). Dzieci nie są głupie, dobrze, jeśli znają oryginał, ale nie można skreślać wersji Disneya. Jak już wspomniano bajka powinna budować morale i tak tu jest - walka ze złem, przyjaźń, miłość, która przezwycięża wszystko itd. Podsumowując, Disney - kształtowanie postaw, Andersen - smutne zderzenie z rzeczywistością, dla trochę dojrzalszych odbiorców.

Dlatego jest to tylko adaptacja baśni .

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones