Akcja filmu przenosi nas do okresu epoki lodowcowej. Zapoznajemy się z losami prehistorycznego plemienia, wyznawców Boga Słońca którzy uciekając przed zlodowaceniem, osiedlają się w dolinie gdzieś na obcym im terenie. Wśród nich są Idar, syn wodza i Rhia, jego wybranka serca. Niestety podczas ceremonii ich zaślubin, na wioskę napadają wojownicy wrogiego plemienia wyznawców Bogini Księżyca( ale dziwny zbieg okoliczności), którzy roszczą sobie prawo do ziemi Po sforsowaniu obrony, porywają z wioski wszystkie młode kobiety (starych kobiet to plemię nie posiada) aby złożyć je w ofierze ich bóstwu. Ale nie trza się martwić, na pomoc pokonanym przybywa Maxus (Maciste), jeden z synów Herkulesa. On wraz z garstką pozostałych wojowników wyruszy na ratunek kobietą w opresji. Rozpoczyna się przygoda!
A tą przygodą będzie tłuczenie się po łbach styropianowymi maczugami, bandy poubieranych w skóry, zarośniętych statystów. Reg Lewis napina się, siłuje z gumowymi stworami, krewko wymachuje maczugą. Ale jak ma wypowiedzieć kilka kwestii, to ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Nie mam pojęcia czemu w tytule wspomina się o ,,ognistych potworach'' skoro potwory wyłażą bohaterowi trzy, i to dwa z wody. Kiczowate to widowisko ale niezbyt śmieszne.