Film genialny w swojej głupocie, infantylizmem niektórych scen przebija nawet pierwszą trylogie
Petera Jacksona. W połowie filmu miałem w głowie jedno wielkie WTF a okazało się, że najlepsze
dopiero przed de mną. Mistrzowska rola Mela Gibsona, zacny trailer na samym początku. Ogólnie
głupota nierealistyczność oraz kompletny brak logiki przekroczył wszystkie znane mi dotąd granice.
A zarazem wszystko podane w bardzo dynamicznej i przyjemnej formie. Kompletnie nie
spodziewałem się, że Rodrigez może mnie jeszcze czymś zaskoczyć. No ale nobody expects
spanish inquisition