Druga część przekroczyła granice absurdu! Pytanie jest następujące - Czy to źle? Myślę, że po
pierwszej części większość widzów oczekiwała czegoś bliższemu kina tarantino. Rodriguezowi nie
o to chodziło.
Wielu znajomych mówiło, że ten film to dno itp itd. Jako, że jedynka przypadła mi do gustu niebywale
nie mogłem się doczekać aż odpalę Maszeti, zrobiłem i nie żałuję. Dałem 8/10 jednak końcówka
filmu przekonała mnie aby dać 10/10. Film absurdalny taki miał być rozrywkowy, zabawny i
bezsensowny taki miał być
A mojej skromnej osobie pierwsza maczeta w ogóle się ni podobała. Lubię takie klimaty, ale film był po prostu ... durny. Nie że kiczowaty, nie że absurdalny - był durny. Teraz na wet nie wiem co było w fabule, pamiętam, tylko o ataku motorami z karabinami maszynowymi i że ciężko ranny Maczeta robił bara-bara a czary go wyleczyły. Więc w ogóle do mnie nie dotarło i dla mnie to była klapa.
Do "Maczeta zabija" miałem podobne podejście, a jednak - ten film jest GENIALNY! Już po 5 minutach wiedziałem że to będzie to. I rewelacyjne jest wszystko, od tekstów pokroju "Maczeta nie tweetuje" po wyżyny fajnego absurdu aka wyżynanie w pień będąc przyczepionym do śmigła po zwroty akcji co 15 minut. Kurcze, nawet Lady GaGa była boska! Sceny z Mr Chameleon (brawa dla tego co to wymyślił), Prezydent z jego hasłami wyborczymi i panienkami w łóżku, wszystkie sceny z Mendezem "kto lubi Maczetę ręka w górę", motywy z klonami - oj, dużo by wymieniać. Plus mnóstwo smaczków: dzwonek telefonu z melodią z Desperados, Luz zamrożona niczym Han Solo, panienki niczym z Sin City - kurde, po prostu miazga na całego.
Brawo, brawo, brawo. I tekst: "żryjcie fotony" - padłem.