przypomina mi inne równie dobre i oryginalne filmy jak: "American Beauty", "Requiem for a
Dream", "Truman Show", "21 Gramów". Coś w tym stylu i na tym samym poziomie. Świetny
aktorsko (i to dosłownie cała obsada + bodajże najlepsza kreacja Toma Cruise w karierze),
realizatorsko, fabularnie i muzycznie też. Dziwny, specyficzny, depresyjny, otwarty na
interpretację widza, dający do myślenia i pouczający. Może trochę zmęczyć i wydać się
momentami zbyt prosty i banalny... ale czy na pewno tak jest? Chyba jednak warto
poświęcić te trzy godziny.