PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=495748}

Marilyn - ostatnie seanse

Marilyn, dernières séances
7,5 699
ocen
7,5 10 1 699
Marilyn ostatnie seanse
powrót do forum filmu Marilyn - ostatnie seanse

Bardzo pesymistyczny film, momentami aż przytłaczający, co mi się specjalnie nie podobało, niekiedy nazbyt pretensjonalny. Destrukcyjność Marilyn i postepowanie procesu jej upadku to przykre obrazki dla widza, musze powiedzieć, dlatego niekoniecznie polecam ten film do obejrzenia ot tak, jako źródło w pełni obiektywnej biografii twórczej. To raczej biografia psychologiczna aktorki, fenomenu przełomu lat 50. i 60., głęboka, ale na wskroś melancholijna i złowrogo pesymistyczna. Momentami czułem wyraźny dyskomfort i współczucie dla tej wielkiej postaci, choć z drugiej strony jawiła mi się ona jako osoba krucha, słaba i chwiejna, co nie do końca znajduje w moich oczach uznanie, jeśli idzie o ocenę danej osoby. Jest to film dobry, nawet plus dobry, choć jak mówię momentami nieprzyjemny. Tak na dobrą sprawę Monroe nie miała szans nigdy zaistnieć pod względem umiejętności czysto aktorskich w podobnym blasku, jak gwiazdy jej epoki, schyłkowego okresu amerykańskiego kina klasycznego (paradoksalnie, jak się dowiadujemy z tego filmu miała spore lęki do wypowiadanych kwestii przed kamerą). A jednak to ona miała coś, co stało się symbolem kobiecości tego okresu, to jej zazdroszczono, ją wielbiono, jej uśmiech był pożywką gazet i jej urok łamaczem serc. Wyjątkowość Monroe to wyjątkowość całej jej aury, to wyjątkowość nowego symbolu kobiecości w ogóle, to specyficzne unaocznienie wyjątkowego stylu w konkretnej osobie, to wreszcie fatalna historia, tragiczna, pełna wzniosłości i śmieszności (a te, jak mówił Napoleon oddziela od siebie jedynie krok), które w finale wywołują katarktyczne doznania u widza (wiele ról komediowych Marilyn kontrastuje, jak na ironię, z jej fatalnym życiem i upadkiem). Monroe w tym filmie jest pokazana jako osoba, która przegrała z życiem (pokazany w filmie symbol śmierci, która jest jedynym zwycięzcą na szachownicy życia), która była z nim skłócona (wielowymiarowość tej metafory w nawiązaniu do filmografii, jak również pokazanej biografii aktorki) i która była osobą zbyt słabą i zbyt przerażoną postępującym upływem czasu, by odnaleźć się w kinie. A już na pewno jej blask przyblakłby w kinie przemian, jakie miały nadejść w końcu lat 60. Finał jej historii, jakkolwiek smutny i perfidnie tragiczny, jest finałem idealnym, jedynym, który gwarantował jej nieśmiertelność. Jej naiwność, słodkość, niezapomniany uśmiech i fatalność wyborów jedynie wmieszały się w jej legendę, do końca nieodkrytą do dziś. Monroe jest nie dla współczesnych tyle wybitną aktorką (aktorką była dobrą, lecz nigdy wybitną), co symbolem, jedną z najbardziej wyrazistych kobiet XX wieku, ikoną seksualności i gwiazdą spadającą z nieba w najbardziej odpowiednim dla niej momencie. Tylko jeśli skupić się kontekstowo na postaci Monroe można wyciągnąć sporo z tego filmu, w mojej opinii. Znajomość filmów, w jakich grała i charakterystycznych ról to byłoby za mało, aby móc przeprowadzić pełną charakterystykę tej postaci. Tak zresztą czynią twórcy tego filmu, którzy jedynie szczątkowo i niejako dygresyjnie wspominają o kilku ważnych rolach aktorki. Reszty musimy dowiedzieć się sami...
A i ocena... 7,7/10.

użytkownik usunięty
diego88

Słusznie-ile filmów dokumentalnych nie powstało i jeszcze powstanie, każdy będzie na swój sposób subiektywny i to widz ma ostatnie zdanie, jeśli chodzi o ocenę postaci-nie musimy "kupować" wszystkiego, co serwuje nam dany film. To tylko fragmenty z życia legendy. "Ostatnie seanse"jak mówisz są dość mroczne i przygnębiające, bo chyba to właśnie chcieli pokazać. Kobieta-legenda, która nie potrzebuje zapowiedzi, bo każdy ją zna, pragnie jej... A jednak, aby żyć wiecznie-należy umrzeć młodo. Tylko kto wówczas przeżyje za nas życie i pozna nas w pełni... Jestem pewna, że przedwczesna śmierć zapewniła jej nieśmiertelność. Gdyby umarła teraz, byłaby tylko wzmianka: "Gwiazda lat 50-60 odeszła dziś w swoim domu. Miała xxlat. Sławę przyniosły jej role w filmach xxx oraz xxx" i tyle. Spóźniła się na własny pogrzeb. Może to i dobrze.

diego88

Idealnie oddajesz moje odczucia co do tego filmu a przede wszystkim postaci MM. Ja wręcz nabrałam do niej pewnej niechęci, chociaż to nie jest może najtrafniejsze słowo. Bardziej pasuje stwierdzenie, że po prostu mnie wkurza. Dużo bardziej interesujące byłoby dla mnie to jak mogłaby się rozwinąć jako człowiek i aktorka gdyby zajęła się życiem i jego urokami. Niestety była zbyt słaba jako człowiek właśnie. Moja konkluzja po tym filmie jest jedna: szkoda, że to wszystko tak właśnie się potoczyło, bo mogło być naprawdę pięknie, przede wszystkim dla niej samej

e69

Słaba jako człowiek? Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem. Była pierwszą kobietą, która uniezależniła się od wielkich producentów zakładając własną firmę "Marilyn Monroe Productions". Traktowano ją jak przedmiot, symbol seksu, a ona chciała być aktorką...tylko i aż. Wytrzymała więcej niżby nam się wydawało. Była niezwykle wrażliwą osobą, ale to nie słabość.

użytkownik usunięty
srebrnanatalia

Zgadzam się.Ten odwieczny mit, że wrażliwość to słabość bardzo mnie irytuje. MM miała wyjątkowo ciężkie życie,od początku,ciężkie i tak naprawdę smutne, bardzo dużo wytrzymała jak na kobietę.Niejeden facet nie dałby rady.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones