I ta przewidywalność jest największym minusem filmu.
''Marnie'', opowieść o kobiecie, która wytłumioną seksualność odreagowywuje oszukując i okradając szefów firm, w których się zatrudnia, byłby bardzo dobrym kinem psychologicznym. Niestety- byłby, ponieważ niczym widza nie zaskakuje. Niemal od samego początku cała intryga zmierza do określonego finału, co filmowi Hitchcoca, ciężko wybaczyć.
Mimo to wart obejrzenia, choć na pewno nie, jako mrożący krew w żyłach thriller.
Hej, jeżeli jesteś po seansie kilku jego filmów to zapraszam oddaj głos w mojej ankiecie. Jestem bardzo ciekaw a każdy głos mnie ucieszy. Ot taka zabawa:) Głos możesz oddać tutaj: http://www.filmweb.pl/user/camillo_kp/blog/550926
Kilka rzeczy jednak mogło zaskoczyć, np.: reakcja na czerwień Marnie, albo jej zachowanie w trakcie burzy
też miałem takie od czucie od początku do końca przewidywalny, co czasem męczyło. Wynika to z tego, że za dużo filmów się widziało jego i innych. Migająca czerwień gdy pojawiła się pierwszy raz na ekranie wywołując u niej strach. To już wiedziałem, że to uszczerbek z dzieciństwa i na pewno chodzi o krew. Choć na samym początku myślałem, że jej matka zabiła ojca, lecz w trakcie filmu domyśliłem się o co w tym chodzi. Gra aktorska głównej bohaterki była poprostu średnia. Czasami mało ciekawe dialogi, film momentami sie wydłużał. Jak dla mnie najsłabszy film Hicha. A widziałem jak na chwilę obecną 15 jego filmów.