Typowe kino dla nadętych pseudointelektualistów tak jak większość filmów Bertolucciego łącznie z "Ostatnim tangiem w Paryżu''. "Marzyciele" są nijakim filmem o niczym. Nie ma tu żadnych ciekawych spostrzeżeń na temat lat 60-tych (nawet te realia nie są dobrze oddane),seksu, kazirodztwa ,rewolucji ,po prostu wielkie nic. Chwalenie tego filmu to dorabianie ideologii do pustki i dowód na własne dyletanctwo.
To musi być okropne; żyć ze świadomością własnej impotencji. Własnej małości i ograniczenia. Siedzisz w pustym pokoju i bezlitośnie skazujesz na nicość Bertolucciego, albo Felliniego, albo Jezusa. Litości...
Nikogo na nic nie skazuję. O Fellinim nie wspomniałem nawet słowem. Ale powiedzmy sobie szczerze: ''Marzyciele'' to żałosna chała.Uważaj też z tą impotencją. Chyba mierzysz innych swoją miarą, bo żeby lubić takie knoty jak "Marzyciele" , trzeba samemu nie mieć nic poniżej pasa. Niepokoi mnie tylko ten Jezus. Czy jesteś jakimś narwanym fanatykiem religijnym?
drogim jurny filmoznawco cóż więcej ci powidzieć skoro albo z wrażenia nie spałeś lub na gorąco wyrażasz swoje niestety małej wartości opinie mam nadzieję że nie plułeś na ekran tak jak przysłowiowym dowcipie o nielubianych politykach ukazujących się w TV,po prostu było wyłączyć ten brzydki film o zbokach ale mieszać z gównem wszystkie filmy Bertollucciego, afe jakie to wygodne i smutne.A chałą dla mnie jest monster nad którym tak wszyscy pieją.