PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=34199}

Marzyciele

The Dreamers
7,2 65 300
ocen
7,2 10 1 65300
6,5 16
ocen krytyków
Marzyciele
powrót do forum filmu Marzyciele

szkoda że owi "marzyciele" nie prowadzili swej "rewolucji" własnie u tow. Tse-Tunga...na polu ryżowym na pewno łamali by wszelkie tabu, gadali o filmie i rozliczali rodziców za "zbrodnie"....genialne pokolenie 1968, tylko pozostaje czekać podboju pseudo Europy przez muzułmanów - w sumie wyjście żadne ale wtedy chętni zobaczę odwagę owych "rewolucjonistów" FILM DENNY, BEZSENSOWNY A BOHATEROWIE TO BANDA PRETENSJONALNYCH PAJACÓW

ocenił(a) film na 7
bokser_Ken_Wywietrznik

Troszkę masz rację jednak ja z większą sympatią podszedłem do bohaterów filmu.No w końcu nie ich wina że są rozwydrzonymi dzieciakami.

ocenił(a) film na 8
breton1

Dla mnie ty jesteś PRETENSJONALNYM PAJACEM. A bohaterów polubiłem, szczególnie tą dziewczynę. Konwenanse są po to by je łamać!

ocenił(a) film na 1
pacyfista4

stary litości.....jedź konwenanse łamać w korei północnej dobra?? koleś se siedzi jak paczek w maśle i rewolucje chce robić - w świecie przez niego urządzonym sadził byś ryż na polu w wodzie po kolana, albo ucięli by ci rewolucyjnie łeb na gilotynie

takie snobowanie się to ciężka żenada - może na miłośnika SS to też tak mądrze się ponapinać co?

ocenił(a) film na 8
bokser_Ken_Wywietrznik

Ten film ma być rozliczeniem a nie manifestem pokolenia 68. Chyba nie sądzisz, że Bertolucci w pełni utożsamia się ze swoimi bohaterami. Naiwność zachodniej młodzieży polegała właśnie na tym, że wtedy jeszcze nie wiedzieli do czego doprowadził komunizm na Wschodzie, a żyli tylko ideałami z książek Marska i Engelsa.

ocenił(a) film na 9
ozzymo

:D - uśmiech wyrażający aprobatę. Bezbłędna interpretacja :) Dzięki za podpowiedź, bo nie wiedziałam z której strony ten film ugryźć ;)

użytkownik usunięty
ozzymo

Ale jednak na końcu Edith Piaf śpiewa "nie żałuję niczego". No i w końcu to wyjście na ulicę jest "wyjściem z domu" i jakby początkiem dojrzałości. W dodatku wychodzą i czeku od tatusia nie biorą!

Tak więc zasadniczo pokolenie 68 ma u Bertolucciego plus za postawę społeczną.

ocenił(a) film na 9

Myślę że największy plus ma Matthew, który rozsądnie nie chcę rzucać płonącą benzyną w policjantów a potem oburzać się że policjanci biją studentów. W takich rewolucjach zawsze wygrani, czyli rewolucjoniści stają się potem źli i znów są obalani, i można to zobaczyć absolutnie wszędzie...Zgadzam zaś z ozzymo.

Owszem, Edyta Wróbel śpiewa co śpiewa, ale zaraz po niej Jimi Hendrix (notabene, czyli zauważ dobrze, ulubiony gitarzysta Matthew'a) gra "Third Stone From the Sun", co ewidentnie oznacza: "owszem, nie żałuję, ale opuszczamy już tę dziwną planetę i lecimy dalej swoją drogą". Inaczej mówiąc: przełom lat 60/70 to ważny epizod, jednak nie fiksujmy się na nim i pamiętajmy, że ideały tego pokolenia zweryfikowała rzeczywistość - czasem pozytywnie, częściej chyba jednak negatywnie.
Być może wiem, o co reżyserowi chodziło. Bo prawdą jest, że po tamtej epoce pozostały wartościowe rzeczy, ale głównie w dziedzinie wąsko pojętej kultury: w muzyce, literaturze, sztukach plastycznych, czy właśnie kinie. Pod tym względem była to genialna epoka i dlatego (być może tylko - i aż! - dlatego) nie ma jej co żałować. Trochę stłuczonych szyb, kilka pobytów na odwykówce i parę recept na penicylinę - to chyba nie była wygórowana cena za Doorsów, Pink Floyd, Santanę, Ginsberga, Keseya, Warhola, a choćby i Bertolucciego?

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

"to chyba nie była wygórowana cena"

Rachunek jest dopiero wypisywany. Ale może być problem z jego odczytaniem, bo prawdopodobnie zostanie wypisany po arabsku.

Jak dla mnie, to trochę za duży przeskok myślowy. Równie dobrze można Fryderyka Nietzsche winić za Hitlera i holokaust. ;-)

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

I można, i należy. Dla wariatów też nie może być taryfy ulgowej. Jednak te wszystkie bzdury z blond bestią, cudownie amoralną, u Nietzschego są. Podobnie jak pogarda dla słabszych itp. To, że akurat sam Nietzsche antysemitą nie był (też nie do końca) i Niemców nie lubił, to już tylko detale.

Nietzsche nie tylko nie lubił Niemców ani nie był antysemitą; także wysoko cenił polską kulturę. Zresztą w ogóle nie był rasistą i nie pisał o żadnej "rasie nadludzi" w sensie genetycznym. Jego nadczłowiek to "self-made man", nie przedstawiciel "rasy panów", będący nadczłowiekiem z urodzenia. Ponadto ani razu nie użył słowa "podczłowiek" - przeciwieństwem nadczłowieka był u niego filister, czyli przeciętniak. A z jego "cudownej niemoralności" zapewne wywodzi się, owszem, wiele głupot (łącznie z popkulturową modą na satanizm), ale na pewno nie system totalitarny - filozofia Frycka jest w każdym calu anarchistyczna.

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

Ależ jest u niego cały plan "hodowli ludzi" i ostrego podziału na panów (czasem opisywanych jako "rasa panów") i na niewolników, sługi, mierzwę ludzką, która jest tylko materiałem dla tych najlepszych. Stąd np. pochwała kastowego systemu hinduskiego, który N. przeciwstawia europejskim pomysłom rządów motłochu tj. demokracji.

"Zwyczajnym wreszcie ludziom, najliczniejszym, którzy istnieją jeno gwoli służbie i pożytkowi ogólnemu i jeno poto istnieć powinni..."

Jeśli najliczniejsi istnieją "jeno gwoli służbie i pożytkowi ogólnemu i jeno poto istnieć powinni", to masz tu już totalitaryzm w pigułce, bo inaczej tych "najliczniejszych" zorganizować się do "służby" nie da. Trzeba ich twardo trzymać za mordę i już.

Podstawowa diagnoza N. to zresztą taka, że motłochowi w Europie się we łbach poprzewracało. Powinien żyć skromnie i pracowicie jak Chińczycy (albo hinduscy siudrowie).

Jeśli to jest "anarchizm" to tylko dla nielicznych "duchów wolnych".

O ile dobrze rozumiem myśl Frycka, to w jego pojęciu "najliczniejsi" pilnują się po prostu sami. Metaforą takiego społeczeństwa byłoby "miasteczko narkomanów" w "Interstate 60" Boba Gale'a, filmie będącym manifestem czystego nietzscheanizmu tak, jak ja tę filozofię rozumiem. A owe "nieliczne duchy wolne" - to ci, którzy sami siebie "wybrali" spośród "motłochu" ("filistrów", jak ironicznie ich nazywał Frycek), nie zaś ci, którzy urodzili się "wybranymi" z racji pochodzenia. Jego "rasa panów" też jest wg mnie metaforą i nie oznacza rasy w genetycznym rozumieniu.

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

Ale tu nie ma co kombinować. Jest i hodowla, są hodowcy, którzy mają hodowanych pod swoją władzą i opieką (do tego stopnia, że to władca jest sumieniem poddanego, jak jakiś Hitler właśnie albo Stalin), jest rasa władcza, są jednostki dostojnego pochodzenia...

"Filozof, jak my go rozumiemy, my wolne duchy —, jako człowiek najrozleglejszej odpowiedzialności, któremu leży na sumieniu całość rozwoju człowieczego: filozof ten posłuży się religiami gwoli swemu dziełu hodowczemu i wychowawczemu, podobnie jak się posłuży każdorazowymi warunkami politycznymi i ekonomicznymi. Dobierający, hodujący, co oczywiście znaczy, w równej mierze niszczący jak twórczy i kształtujący wpływ, który przy pomocy religij wywierać się daje, jest zależnie od rodzaju ludzi, w ich zaklęcie i opiekę oddawanych, wieloraki i rozmaity. Dla silnych, niepodległych, do rozkazywania przygotowanych i przeznaczonych, w których ucieleśnia się zmysł i umiejętność rasy władczej, jest religia jednym środkiem więcej, by pokonywać przeszkody, by módz panować: jako węzeł, co zespala władcę z poddanym i sumienie tego ostatniego, jego skrytości i tajniki posłuchu uniknąć rade przed pierwszym wydaje i odpowiedzialnemi czyni; kiedy zaś niektóre jednostki tego dostojnego pochodzenia dla swej górnej duchowości skłaniają się do zaciszniejszego i oddanego rozmyślaniom żywota, zachowując dla siebie jeno najsubtelniejszą odmianę władzy (nad wybranymi uczniami lub bracią zakonną), to religia może posłużyć nawet jako środek, dzięki któremu uzyskuje się spokój, próżen zgiełku i trudów p o s p o l i t s z e g o rządzenia, i ochrania się swą czystość przed k o n i e c z n y m brudem wszelkiego politykowania. Tak pojmowali to naprzykład bramini"

Jednak zauważ, że tak opisana władza ma postać raczej subtelnej manipulacji, niż siłowego przymusu, a zatem totalitarna sensu stricto nie jest. Co więcej, dotyczy tylko tych, którzy są na nią podatni (identycznie, jak narkomani w "Interstate 60"!). Tych, którzy poprzez transformację w nadludzi wyzwolili się spod jej wpływów, "przyjmuje między swoich", co jeszcze bardziej koliduje z totalitarną wizją rządów. Totalitaryzmy z reguły strzegą monopolu władzy, a zatem jednostka "samowolnie wyzwolona" staje się ich wrogiem (vide: "THX-1138" Lucasa).
Być może zresztą mój odbiór nietzscheanizmu jest skrzywiony (a może właśnie naprostowany?) przez wykłady i teksty prof. Tadeusza Sławka. Zwłaszcza przez jego esej "Człowiek radosny - Blake i Nietzsche".

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

Jednak zauważ, że ci bramini i system kastowy są zawsze u N. pozytywnym przykładem. Tam nie ma żadnego "wybijania się na wolność". Jedni urodzili się do panowania, a inni do posłuchu. Dlatego Zaratustra jest książką dla wszystkich i dla nikogo, bo dotyczy wszystkich, ale tak naprawdę nie ma komu jej czytać. Motłochowi nie pomoże, a nadludzie wiedzą to już instynktownie.

Oczywiście siłowy przymus nie jest konieczny zdaniem N. (niemniej władza zawsze reprezentuje siłę), ale też istnienie totalitaryzmu nie musi się opierać na nieustannym przymusie. Ilu Niemców za Hitlera dotknęły represje, a ilu z entuzjazmem poddawało się manipulacjom?

Nie wiem, skąd ta moda od lat 60., by zapominać o tym, co N. głosił otwartym tekstem. Choćby o tym, że dla niego obrazem nadczłowieka jest np. taki Cesare Borgia (tj. wiem, od francuskich idiotów to przyszło, a Sławek jako facet, który dawał doktorat h.c. hochsztaplerowi Derridzie, już słusznie zapominanemu, jest dla mnie kompletnie niewiarygodny).

Trudno powiedzieć, jak Nietzsche rozumiał system kastowy. Być może widział to równie naiwnie, jak Prabhupada, wg którego przed nastaniem Kalijugi braminem był ten, kto posiadł świadomość bramina, zaś późniejsze zamknięcie kast miało być "wypaczeniem pierwotnego porządku. A może po prostu Fryckowi nie mieściło się w głowie, że właśnie on mógłby urodzić się śudrą, lub co gorsza pariasem (tak jak Tytus De Zoo, który marząc o znalezieniu się w starożytnym Egipcie, nie wziął pod uwagę, że mógłby tam być niewolnikiem). Ale możliwe również, że system kastowy był dla niego poręczną metaforą z dużym marginesem licentia poetica. W końcu pisał o stawaniu się nadczłowiekiem jako o procesie uzyskiwania tzw. "wielkiego zdrowia", a to ze ściśle rozumianym systemem kastowym raczej się kłóci.
Być może zresztą interpretację nietzscheanizmu, jaka zaczęła funkcjonować w latach 60., należałoby nazwać "neonietzscheanizmem". Co zaś do Derridy, doprawdy nie wiem, czy był on świadomym oszustem, czy też oszukał się sam, a innych później nabierał mimowolnie. Bywali i tacy "guru".

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

"A może po prostu Fryckowi nie mieściło się w głowie"

Od tego właśnie wariat jest wariatem, że ma dużo ciekawych pomysłów, a zapomina o sprawach podstawowych i sika nie rozpinając rozporka jak ten wujek w Amarcordzie :-)

"poręczną metaforą z dużym marginesem licentia poetica"

W ten sposób to wszystko, co nam nie pasuje, można wykręcić jako takie tam sobie poetyckie metafory.

Inna sprawa, o której przy N. zawsze trzeba pamiętać, że przynajmniej w paru kluczowych sprawach mówił rzeczy sprzeczne.

Niemniej bez przesadnego zniekształcenia da się z N. zrobić taki wybór myśli, który zadowoliłby wybrednego intelektualistę z SS.

"Niemniej bez przesadnego zniekształcenia da się z N. zrobić taki wybór myśli, który zadowoliłby wybrednego intelektualistę z SS".
To akurat prawda. Tyle, że to samo powiedzieć można i o Biblii... Zresztą i paru księży udało się faszystom wciągnąć w swoją "sprawę". To samo notabene dotyczy i komunizmu (vide: "rewolucyjni" popi, czy nasi "księża partioci") ;-)
"wszystko, co nam nie pasuje, można wykręcić jako takie tam sobie poetyckie metafory".
Można (zresztą dla mnie Nietzsche jest bardziej poetą niż filozofem), ale nawet jeśli zrozumiemy wszystko wprost, pozostaje ten sam szkopuł. W tekstach Frycka "przynależność kastowa" zawsze ma silne podstawy merytoryczne. I stąd mój wniosek, że Nietzsche prawdopodobnie albo nie do końca rozumiał system kastowy, albo traktował go dość swobodnie (czytaj: brał z niego tylko to, co mu pasowało).

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

"To akurat prawda. Tyle, że to samo powiedzieć można i o Biblii..."

Oj nienienie. Napisałem "bez przesadnego zniekształcenia". Stary Testament jeszcze przejdzie, ale z Nowego Testamentu trzeba by jednak opuścić kilka kluczowych kawałków. U N. nie znajdzie się myśli "tylko w żadnym wypadku nie zabijacie słabszych" itp.

"W tekstach Frycka "przynależność kastowa" zawsze ma silne podstawy merytoryczne."

Jeśli przeznaczenie jest "podstawą merytoryczną" to zgoda :-) Natomiast nie ma tam żadnego konkursu na nadczłowieka, w którym ocenia się merytorycznie CV kandydatów. Nadczłowiek jest w ogóle poza dobrem i złem, poza ocenami, także poza "podstawami merytorycznymi". Nie przejmuje się tym. Bierze co jego i już, bo go na to stać.

Właśnie: "bo go na to stać", w znaczeniu: "bo jest do tego zdolny". Nadczłowiek jest - jeśli dobrze rozumiem to pojęcie - kimś, kto wybrał sam siebie (i w tym sensie nie ma "konkursu na nadczłowieka"). Nadczłowiek to ktoś, kto jest zdolny do przekroczenia norm. Co oczywiście daje się rozumieć bardzo szeroko - mniej więcej od Charlesa Willisa Mansona, przez Jamesa Douglasa Morrisona, aż po taką Laurę Dekker. ;-)
I jeszcze jedno: według nauk Hitlera "nadczłowiekiem" był nie tylko sam Führer, ale również ostatni ciura w jego armii, o ile tylko był... nordykiem. Co jednak wcale nie zwalniało owego ciury od narzuconych mu norm, takich jak regulamin wojskowy, czy obowiązek wykonywania rozkazów. To zaś jawnie kłóci się z nietzscheanizmem, cokolwiek by o nim nie myśleć.

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

"I jeszcze jedno: według nauk Hitlera "nadczłowiekiem" był nie tylko sam Führer, ale również ostatni ciura w jego armii, o ile tylko był... nordykiem."

Oj znowu nienienie! "Nordyk" to był zaledwie materiał. Dlatego Hitler mógł bez sprzeczności pod koniec wojny mówić, że niech Niemców szlag trafi, skoro nie sprostali wyzwaniu losu.

Jeśli już, to przeginka była właśnie w drugą stronę - w Rzeszy mógł być tak naprawdę z założenia tylko jeden nadczłowiek, fuhrer. Naczelny hodowca. To jego nieugiętej woli mieli się wszyscy podporządkować.

Rozumiem. Jeśli tak, to Herr Adolf nieźle się zakałapućkał: chciał mieć naród nadludzi i jednocześnie nie chciał! Trochę jak niektórzy rodzice, marzący, by ich dzieci były samodzielne... ale samodzielne tylko w wykonywaniu rodzicielskich poleceń. A potem jeszcze pomstował. ;) Chyba, że on zakładał "wyhodowanie nadczłowieka" poprzez posłuszeństwo (Frycek w grobie się przewracał!). Ponadto w nietzscheańskim ujęciu postawa Hitlera raziłaby hipokryzją: on narzucał innym swoją wolę cudzymi rękami, wykorzystując swoją pozycję, a więc świecił światłem odbitym. A nadczłowiek nie tolerujący innych nadludzi jest już w jawnej sprzeczności z "To rzekł Zaratustra", gdzie królowie ucztują wspólnie, jako równi sobie.
Tak czy owak, propaganda III Rzeszy przeciwstawiała en bloc Niemców-nadludzi ich przyszłym niewolnikom, czyli "podludziom". Tutaj też mamy radosną twórczość Hitlera - w nietzscheanizmie, jak już wiemy, nie ma "podludzi", są nadludzie i "filistrzy", czyli dobrzy "obywatele" (u Nietzschego to określenie ma wydźwięk ironiczny). Z drugiej strony na ówczesnych niemieckich uczelniach toczyły się dyskusje, czy nietzscheanizm w ogóle pasuje do narodowego socjalizmu, czy też nowe społeczeństwo powinno stworzyć nową filozofię. Do czego by doszli - na szczęście się nie dowiemy, ale już te wątpliwości wskazują, że Fryckowi wcale nie musi być po drodze z władzą autorytarną.
Nietzscheanizm jest pełen sprzeczności, całkowita zgoda. Zresztą, jak już pisałem, dla mnie Frycek to bardziej poeta niż filozof i taki odbiór jego pism jest według mnie najzdrowszy.

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

To jasne, że Hitler nie był żadnym "nietzscheanistą" i że tego się do kupy nie zbierze. Chodzi raczej o pewne motywy, słowa-klucze (jak ta wola, walka, twardość, brak litości...). I w tym sensie N. to była jednak lektura nastrajająca pronazistowsko niż skłaniająca do buntu przeciw niemu (pomijam garsteczkę intelektualistów w rodzaju Heideggera czy Jungera).

"To jasne, że Hitler nie był żadnym "nietzscheanistą" i że tego się do kupy nie zbierze".
O nic więcej mi nie chodziło.
"Chodzi raczej o pewne motywy, słowa-klucze (jak ta wola, walka, twardość, brak litości...)".
Jak już pisałem, dowolny tekst można zmanipulować, wyrywając pewne rzeczy z kontekstu.
" w tym sensie N. to była jednak lektura nastrajająca pronazistowsko niż skłaniająca do buntu przeciw niemu"
A tu już zależy od interpretacji. Frycek może nastrajać pronazistowsko, jeśli czytamy go, że tak powiem, przez nazistowskie okulary. Równie dobrze można odczytać go jako zachętę do walki z samym sobą, z własną słabością, z własnym strachem. W latach 60. czytano Nietzschego raczej przez okulary anarchistyczne, kontestatorskie, i wydaje mi się to bliższe jego myśli. Choć to oczywiście też pewne uproszczenie.
Śmiem zresztą przypuszczać, że Hitler był nazistą zanim przeczytał Frycka. (Już zresztą przed I wojną światową był pod wpływem jakiegoś tam profesorka bredzącego o "Lebensraum".) Przeczytawszy zaś (pobieżnie) pisma Friedricha, przyszły Führer wybrał sobie z niego pewne hasła i sformułowania (jak choćby "nadczłowiek") i wytłumaczył je sobie po swojemu.

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

"Jak już pisałem, dowolny tekst można zmanipulować"

Mnie z kolei chodzi o to, że to nie musiała być żadna manipulacja. Po prostu wyobrażam sobie dwóch niemieckich nastolatków w 1930 roku, nie jakichś geniuszy wnikliwości, ale przeciętnie bystrych młodych ludzi. Jednemu z nich ktoś z autorytetem, nauczyciel czy starszy przyjaciel, podsuwa do czytania Nietzschego, a drugiemu, dajmy na to, Tomasza Manna czy innego zgniłego humanitarystę. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że ten pierwszy nastolatek ma po takiej lekturze dużo więcej szans, by ocknąć się za 10 lat w SS.

dojrzalosci? gdzie Ty widzisz dojrzalosc w niepopieraniu rewolucji ktore prowadzą do takich ustrojow jak m.in PRL?
Jak juz napisalem ponizej, PRL to ustroj bardzo ceniony przez wielu ludzi z tamtego okresu i mowie tu o zwyczajnych Kowalskich a nie sluzbach.
PRL moze byc dobry, moze byc zly.
Rewolucja o jakiej marza mlodzi moze byc dobra moze byc zla, zalezy jak sie spojrzy, dlatego skad Ci wyszla jakas dziwaczna teoria o ich niedojrzalosci?

użytkownik usunięty
psyychopata

Rozumiem, że dla Ciebie branie czeków od tatusia i ogólnie korzystanie z tatusiowego, to świadectwo samodzielności i dojrzałości.

o samodzielnosci nie, ale co do dojrzalosci nie swiadczy ani o jej posiadaniu, ani nieposiadaniu. Spojrzmy na to tak, zalozmy ze ojciec wypisywalby dzieciakowi czeki do konca zycia; mlody bralby je, odkladalby sobie az uzbieralby na beztroska samodzielnosc.
Albo po prostu mieszkalby z rodzicami bo tak byloby mu wygodnie. Gdzie tu widzisz niedojrzalosc? Wielu mogloby to zinterpretowac jako wygodne ustawienie sie w zyciu

użytkownik usunięty
psyychopata

Przyjmowanie z jakichkolwiek powodów roli "wiecznego dziecka" jest właśnie świadectwem niedojrzałości. Zgadzam się, że niedojrzałość może być wygodna, ale to dalej niedojrzałość.

O czym Ty mowisz?
Zalozmy ze w praktyce ten 'niedojrzaly' ktory jezdzi po rodzicach, uzbiera 200 tys, a Ty nic nie uzbierasz mieszkajac sam. I teraz powiedz mi jak wygladasz przy nim z ta Twoja 'dojrzaloscia' gdy on zyje sobie na fajnym poziomie juz uzbierawszy te kwote i samodzielnie?
Wyciagam dla Ciebie takie praktyczne zyciowe przyklady po to, zeby udowodnic Ci, ze nie istnieje cos takiego jak 'dojrzalosc' lub 'niedojrzalosc'.
Przykladowo, Floyd Mayweather jr. bokser, obwiesza sobie zlote lancuchy i ciagle gada o pieniadzach, nie umie nawet pisac, jest analfabeta. Na pierwszy rzut oka tez bylby niedojrzaly, na drugi rzut oka gosc moze Cię kupić razem z całą Twoją chatą.
Juz pominmy Floyda, wezmy lepszy przyklad, Justina Biebera.
Po co CI to kolego mowie? Zeby udowodnic Ci, ze zawierzyles w jakies dziwaczne teorie o 'dojrzalosci'.
Nic takiego nie istnieje. Zycie ludzkie trwa 60-pare czy 70-pare lat, jeden wybiera taka droge, drugi inna, punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Nie istnieje nic takiego jak 'dojrzalosc' lub niedojrzalosc, bo wszystko jest wzgledne. Twoich 'dojrzalych' rodzicow Justin Bieber uczynilby 'niedojrzalymi' wg Twojej definicji w kilka godzin- wystarczy ze zaproponowalby im odpowiednia kwote za zrobienie czegos 'niedojrzalego' wedle Twojej definicji.
Oczywiscie nie tylko przypadki duzej kasy łamią Twoja definicje 'dojrzalosci'.

To mi sie wlasnie nie podoba w Marzycielach, ze oczekiwalem madrego filmu bez idiotycznych 'przeslan', bo kazdy madry film nie ma przekazu ( bo od przekazu jest nauka- psychiatria, biologia, matematyka, medycyna, itd a nie film) , oczekiwalem tego, co bedzie kwintesencja filmu czyli bedzie czyms jak narkotyk ktory pozwala nam odleciec w smutnym codziennym zyciu, a otrzymalem jakies dziwaczne idiotyczne teoryjki o dojrzalosci czy niedojrzalosci i zwiazanym z nia popieraniem badz niepopieraniem rewolucji i przekonaniu, ze PRL czy dyktatura w Korei są zle, mimo ze znajde Ci w 5 min ludzi ktorzy lubili te ustroje.
Szkoda

użytkownik usunięty
psyychopata

Twoim dużym plusem jest to, że dobrze wybrałeś sobie nick. :-)

ozzymo

ozzymo - Słusznie! Właśnie zdałem sobie sprawę, czego mi w tym filmie zabrakło: The Beatles śpiewających "I'm back un USSR, you don't know how lucky you are, boys". No właśnie - młodzi "rewolucjoniści" nie wiedzieli, jakie mają szczęście, że nie są w ZSRR, ani np. w PRL (o Północnej Korei lub Wietnamie nawet nie mówię). ;-)

użytkownik usunięty
Mysterious_Traveller

"The Beatles śpiewających "I'm back un USSR, you don't know how lucky you are, boys""

Może przeczytaj sobie na spokojnie tekst tej piosenki.

Być może różnie rozumiemy ten tekst. Dla mnie to piosenka o rzyganiu na samą myśl, że się wraca do ZSRR, o telefonie na podsłuchu i o moskwiczankach, przy których tęskni się do Georgii (wówczas symbolu mentalnego zacofania). Fraza "you don't know how lucky you are, boys" bywała zaś w tamtych czasach nierzadko odczytywana jako przytyk do "rewolucyjnej" młodzieży zachodniej. Zresztą McCartney zawsze był nieco bardziej konserwatywny od Lennona.

Mysterious_Traveller

Nie wiem czy zdajesz sobie sprawe, ale PRL to ustroj bardzo wychwalany przez wielu ludzi z tamtego okresu, wrecz wola go od kapitalizmu, wiec najpierw zakladasz dziwne teorie, ze PRL to tragiczny ustroj, potem z tego Ci wynika, ze Ci trzej musieli byc naiwni.

WTF?

użytkownik usunięty
psyychopata

Ja żyłem w PRL-u , więc nie opowiadaj tu pierdoł o "wychwalanym ustroju". Ma to tyle sensu, co bredzenie jakiegoś dziadka, że najlepiej to było za "cysorza Franca Józefa".

Poza tym nie ma ustroju, którego KTOŚ by nie wychwalał. Niektórym było dobrze za Hitlera, innym - za Stalina. Jeśli idzie o PRL, to w zdecydowanej większości dotyczy to posłusznych nieudaczników. Nie wychylał się taki, dostawał te swoje kilka tysięcy i miał satysfakcję, że inni nie dostają więcej. A często nawet przy kopaniu dołów zarabiał więcej niż lekarz po wielu latach trudnych studiów. A teraz co się porobiło. Taki lekarz śmie zarabiać 5-10 razy tyle, co prosty facio od łopaty. No to tęsknią za dawnymi czasami.

ocenił(a) film na 8

Vigilate - proponuję odpuścić dyskusje z tym panem. Ewidentnie film za trudny dla niego. Tak jak i otaczająca rzeczywistość. Ktoś kto sławi PRL musi być albo kolosalnie niedouczony, albo po prostu idiotą. Zresztą większość jego wypowiedzi utrzymanych jest w podobnym tonie. Szkoda rąk do tłumaczenia.

Chlopie, przekladasz mi tu jakies swoje dziwne teorie na temat zycia i uwazasz, ze one generują jaki ustroj jest sluszny. Bardzo sie ciesze ze Ciebie nie zadowalalo te pare tys i pewny zywot, bo wolales krecic interesy, ale czemu takie (idiotyczne swoja droga moim zdaniem) spojrzenie na zycie mialoby miec cokolwiek wspolnego z tym, co wolała wiekszosc ludzi?
Przypuszczam ze wiekszosc ludzi wolala swoj spokoj, kilka tysi, mieszkanie i spokojny zywot.
A to, ze Ty miales przyslowiowe robaki wiesz gdzie, to kogo to obchodzi

użytkownik usunięty
psyychopata

Powtarzam: bardzo dobrze dobrałeś sobie nick, co zarazem zwalnia mnie od odpowiedzi.

psyychopata

Ja to ujął we wczesnych latach 90. pewien stary góral: "gdyby ten komunizm nie był taki zły, to by ten kapitalizm nie był taki dobry". Głęboko słuszne... ale tylko gdybanie. Faktem jest, że zachodni kapitalizm z lat 1945-89 był nieporównywalnie lepszy od istniejącego w tym samym czasie PRL-owskiego realsocjalizmu. Zresztą dzisiejszy zachodni kapitalizm też byłby lepszy, choć może trochę mniej. A to, że ludzie z silnymi zaburzeniami pamięci zapominają, jak się stało w kolejce po chleb (i w końcu go nie kupiło, bo zabrakło!), to już tylko ich problem.

ocenił(a) film na 8
bokser_Ken_Wywietrznik

Ja tu nic nie napisałem o Korei Płn., czy innych "nienormalnych" państwach, w których nie szanuje się jakichkolwiek praw człowieka. Chodzi mi bardziej o obyczajową, a nie polityczna stronę filmu. Pod względem politycznym to wiadomo, że dwójka bohaterów zachowuje się naiwnie. Ale jeśli chodzi o stronę obyczajową to wydają mi się oni wyjątkowo interesującymi, pozbawionymi kompleksów i fałszywej moralności ludźmi. Są naturalni i żyją tak jak chcą, są zakręcenia na maksa, dlatego ich lubię. Osobiście zawsze większą sympatią darzę ludzi, którzy mają odwagę sprzeciwić się władzy, panującej się modzie i konwenansom niż konformistów, schlebiającym władzy, którzy są jak chorągiewki, podlizują się zwierzchnikom, nie mają własnego zdania i zawsze zgadzają się z silniejszym.

ocenił(a) film na 1
pacyfista4

Ale bunt robią dlatego, że nic ciekawszego w telewizji nie było nie?? Wiesz co.....niech ci tacy romantyczni buntownicy mądrze przerzucjący czerwony "Mein Kampf" pod popiersiem czerownego Adolfa zdewastują samochód w ramach społecznego gniewu. Wtedy człowiek teskni nagle za porządkiem, spokojem i normalnością. Szkoda że się nie nazywam nawet nieKulczyk, tylk jakiś średniej klasy bogacz - wtedy będe gniewnie mrużył oczy przeciwko obłudzie. A argument "zakręceni" to bez obrazy osobistej, ale to bardziej się na "Nasią Klasię" nadawali; może są jeszcze do tego słitasnymi krejzolami?? Bunt przeciwko władzy to z kolei pewnie blisko mają do pokojenia JP na 100%. Tania napinka (moge używac takich skrótów, bo nie ja zacząłem) a nie styl życia....to co Koledze imponuje to w zasadzie refren większości pankowskich/ojowych/hiphopowych itp itd piosenek, moją skormną zdanią. Dwójka rozpieszczonych bachorów, pozujacych na artystów/filozofów/buntowników, ot co.

ps: Nie wiem jak ma wyglądać "schlebianie władzy"....

ocenił(a) film na 9
bokser_Ken_Wywietrznik

Wówczas tak było... cudze chwalicie swojego nie znacie. Chłopak to chory idealista. Jak by pożył troszeczkę w ustroju, który tak wynosił na piedestał to by mu się odechciało rewolucji kulturalnych w stylu Mao. Szkoda tylko dziewczyny bo była totalnie zdominowana przez brata i tak jej imponował, że nigdy nie wyzwoliła się z pod jego protekcji. Za to główny bohater był jak najbardziej rozsądnym człowiekiem. Zauważcie, że studenci zawsze są największymi działaczami, czy to np u nas w Polsce podczas wojny i w socjalistycznej Polsce czy to we Francji w tym samym okresie. Po prostu poszukiwali lepszego świata, tylko nie rozumiem tego chłopaka, bo w życiu miał naprawdę dobrze, a jakby wkroczyli tam komuniści to w jego cudownym mieszkanku zamieszkały by jeszcze ze trzy rodziny robotników.

ocenił(a) film na 8
Polilla

Poglądy bohaterów miały zobrazować idealistyczne podejście młodzieży tamtego czasu.

Po części ich bunt spowodowany jest obrzydzeniem do ojca, który wykorzystywał córkę. Wskazują na to:

jej pokój jest pokojem niewinnego, czystego dziecka, dlatego nie chce się w pokoju kochać, bo chce tam zatrzymać, zakląć swoją niewinność. Stąd też jej histeryczna reakcja i rozpaczliwe wołanie na pomoc brata, kiedy w tym przeklętym pokoju dochodzi do podobnego seksualnego zachowania mężczyzny.


To jak ojciec dotyka córkę, co od razu rzuca się w oczy chłopakowi.


Rodzeńswto śpi razem, tak jakby chłopak chciał ochronić siostrę.


Wiele ofiar molestowania jako sposób "odreagowania" prowokuje seksualnie - chłopak Isabelle był bardzo zaskoczony, gdy okazała się dziewicą, jej zachowanie wprowadziło go w błąd.


Pogarda jaką jej brat okazuje ojcu, którym się brzydzi, rzekomo za różnicę w poglądach.


Czeki, które bez szemrania wypisuje ojciec, nie ograniczanie dzieci w niczym, to efekt poczucia winy, za to co ojciec zrobił własnemu dziecku, na co, być może, matka przymykała oko.


Do tego, gdy rodzice wracają do domu i nakrywają nagie dzieci w namiocie w dużym pokoju, ojciec jest wyraźnie zdruzgotany, ale nie ma w rodzicach gniewu, co było by raczej naturalną reakcją na taki widok. Przez chwilę kamera skupia się na twarzy ojca, wpatrzonego uparcie w jeden punkt, w chwilę później kamera podąża torem spojrzenia ojca i kadruje buzię śpiącej Isabelle, wyglądającą w tym momencie bardzo niewinnie, dziecinnie. I znów kamera powraca na twarz zdruzgotanego ojca, który w tym momencie wygląda bardziej jak zdradzony kochanek, a nie ojciec. Na koniec ojciec nie chce opuścić pokoju, matka wyciąga go stamtąd siłą.


Bunt młodych jest w dużej mierze buntem przeciwko światowi i regułom jakie zbudowali ich rodzice. W filmie oprócz faktu, że wówczas bunt był "na topie" jest on również buntem przeciwko złu i zakłamaniu ich rodziców.

Mahosia

Moim zdaniem to nadinterpretacja. Francuzi są po prostu bardzo wylewni w okazywaniu uczuć, obejmują się, dotykają, poklepują i obcokrajowca może to faktycznie szokować, bo może być odbierane jako seksualne. A tu nic z tych rzeczy! Szefował mi kiedyś gostek, który wcześniej przez wiele lat mieszkał nad Sekwaną. I sytuacja bywała taka: gość mówi do mnie i nagle kładzie mi rękę na ramieniu, albo coś w tym stylu, ja się czuję skrępowany, tym bardziej, że homoerotyzm mimo wszystko mnie jakoś nie pociąga... Aż mi ktoś wytłumaczył, że to nie to, że we Francji po prostu "tak mają". I faktycznie, gość miał żonę i dzieci, a wobec mnie po prostu chciał być sympatyczny.

ocenił(a) film na 8
Mysterious_Traveller

Nie pisałam o zachowaniach kulturowo uwarunkowanych, pisałam o pracy kamery. Tzn. - ręka na biodrze, zbliżenie. Po coś to zbliżenie zrobiono, poświęcono mu czas, wyeksponowano. W ten sposób przekazuje się w filmie informacje pozawerbalne.

użytkownik usunięty
Mahosia

Ma to sens, ale zbyt dawno oglądałem film i takie niuanse zatarły mi się w pamięci, więc nie wiem, na ile jest to zgodne z całym tokiem narracji.

Mahosia

Haha lol, na milosc Boską kobieto coś Ty tu nawymyślała
1. Gdzie Ty widzisz 'dziwny' dotyk ojca ? przysiegam, obejrzalem specjalnie te scene jakies 10 razy zeby dokladnie zastanowic sie o czym Ty wypisujesz i ni ch.a dalej nie kumam...lol
2. Czeki ktore ojciec bez szemrania wypisuje to zachowanie jakie jest w krajach jak Francja, Wielka Brytania, itd a na pewno nie w Polsce, rozumiem wiec ze to Cie dziwi. Otoz w tamtejszych krajach poziom zycia jest wysoki i ojciec naprawde nie 'szemrze' zeby rzucic kilka groszy dzieciom
3. Gniew nie jest zadna naturalna reakcja na zastanie swoich dzieci spiacych nago

Ta Twoja teoria ma tylko jedną maleńką podstawę: to spojrzenie Matthew przy tej scenie dotyku.
Nie przecze ze mozesz nie miec racji w tej teorii ale jesli masz, to jest to chyba najgorsze ukierunkowanie widza przez reżysera na mysl, ze 'coś jest nie tak' jakie kiedykolwiek widziałem, a ogladalem naprawde wiele przeroznych filmow.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones