"Mechaniczna Pomarańcza" to przykład jak należy robić filmy, nie zależnie jakiego tematu dotyczną. Nie koniecznie zła, przemocy, ale jak nalezy robić film. Sceny: walka w starym teatrze, wyjście Alexa z pokoju, oglądanie slajdów z psychiatrą są genialne. Pokazują, ze tak naprawdę film to ruchomy obraz+dzwięk(dialogi, muzyka). Kubrick był wczesniej fotografem i miał pojęcie o zdjęciu. Dlatego tak genialnie robił filmy. Super film.
Zgadza się, genialne są ujęcia, w których kamera jedzie przed bohaterem, a ten idzie w jej ślady. W Mechanicznej pomarańczy ma to miejsce bodaj dwa razy - kiedy Alex odwiedza coś na kształt bazaru, a także, kiedy pani psychiatra zbliża się do jego łóżka. Jest to przeciwieństwo tego, co można zobaczyć w dzisiejszym kinie, np. w Fighterze, gdzie operator idzie za postacią i widzimy tył jej głowy, a nie twarz, a co najgorsze, nawet nie stara się ukryć, że jest to obraz "z ręki" i trzęsie kamerą niemiłosiernie. Kubrick nie tylko serwuje wspaniałe przejazdy kamery bez wstrząsów, ale do tego w scenach walk stosuje zaskakująco mało cięć, którą to regułę także porzuciło wielu zdjęciowców, np. uwydatniło się to w Krucjacie Bourne'a. Mam wrażenie, że dziś już producenci nie pozwalają na taki sposób kręcenia, gdyż wymusza on wolniejsze tempo akcji, a założenie jest takie, że dzisiejszy kinowy widz nudzi się nawet wtedy, kiedy jedna sekwencja walki/akcji trwa zbyt długo. U Kubricka ujęcia są dłuższe, ale kamera nie jest statyczna, dzięki czemu nie ma wrażenia patrzenia przez dziurkę od klucza, jaką miałem np. w Pieskim popołudniu.