Film jest dobry. Tak można go krótko podsumować. Mi przypadły do gustu zdjęcia i styl
zrealizowania, choć było w nim miejscami za dużo banalności.
Ciekawa wizja nieudanej zmiany systemu penitencjarnego, ale według mnie w dzisiejszych
produkcjach jest ona bardziej szokująca. Przykładem może być odcinek miniserialu Black Mirror
- White Bear. Gorąco polecam.
Jeszcze bardziej intrygujący od filmu jest sam tytuł. Po przewertowaniu kilku stron internetowych
udało mi się znaleźć ciekawe informacje. Tytułowa "pomarańcza" w tytule "A Clockwork Orange"
odnosi się do słowa "orang" - człowiek z malezyjskiego. Mechaniczny człowiek, brzmi mniej
oryginalnie, prawda? Autor książki Anthony Burgess spędził kilka lat w Malezji, gdzie nabawił się
choroby psychicznej. No ale nie ma co oceniać książki po okładce, tylko koniecznie oglądnąć ten
klasyk, ponieważ warto.