... w którym zamienia się w ,,Moja mama niedźwiedzica". Od tamtej pory ciężko nie oglądać tego bez
uczucia zawodu. A szkoda, bo cała reszta jest fenomenalna. Animacja, kolory, światło, muzyka,
scenografia, dźwięk, wszystko jest tak przyjemne, że przy lepszym scenariuszu można by się było
zakochać w Meridzie. Widać ludzie, którzy napisali fabuły do Wall-e i Odlotu mieli akurat wolne. Cóż,
life nigga.
Prawda. Gdy oglądałem zwiastuny, spodziewałem się czego innego - czegoś w rodzaju opowieści o Kseni - wojowniczej księżniczce odbywające podróże do odległych krain i mającej mnóstwo przygód, stykającej się i walczącej z mnóstwem wrogów.
A tymczasem dostałem opowieść o trudnych momentami relacjach między matką a córką. Przyznaję, jest to trochę nietypowa konwencja filmowa, bo w większości filmów animowanych jeśli główna bohaterka jest księżniczką, to jej matka albo nie żyje, albo nic o niej nie wiadomo, bo jest nieobecna. Na fabule się zawiodłem.
Muzyka faktycznie bardzo ładna, scenografia i animacja też, ale odczuwam niedosyt, bo np. ujęcia na krajobraz przy wodospadzie mogły trwać trochę dłużej - twórcy mogli widzom pozwolić dłużej nacieszyć oczy tym pięknym widokiem. Trochę za mało było dla mnie ujęć z panoramą krajobrazów.
Film nie jest zły, wiele rzeczy mi się podobało, ale brakowało mi ciekawych przygód, zwrotów akcji, ciekawych postaci. Właściwie jedyną barwną postacią był tu król Fergus, ale i on nie był genialnie zrobiony ani poprowadzony.
,,Gdy oglądałem zwiastuny, spodziewałem się czego innego - czegoś w rodzaju opowieści o Kseni - wojowniczej księżniczce odbywające podróże do odległych krain i mającej mnóstwo przygód, stykającej się i walczącej z mnóstwem wrogów." - heh, dokładnie. Jakoś ta Merida była mało epicka. Z zamku do lasu i z powrotem do zamku :D. Mało to było ,,Brave". W ogóle miałem wrażenie, że nie oglądam oryginalnej fabuły, a odcinek serialu bazującego na jakimś hicie(coś w rodzaju ,,Pingwinów z Madagaskaru").
Bez jaj. Pixar to nie twórcy Świnki Peppy ale zajebiści twórcy najlepszych filmów animowanych na świecie. Poza tym ich Toy Story to pierwszy film, jaki pamiętam, że obejrzałem. Z kolei oglądając później ,,Gdzie jest Nemo" bałem się, że kinowy ekran pęknie i zaleje mnie woda, tak sugestywnie był tam pokazany ocean. Jak widzisz ,,same old good memories". Dlatego ich słaba forma dotyka mnie niemal osobiście ;).
Mnie też trochę zawiodła ta przemiana matki w niedźwiedzicę. A tak dobrze się zaczęło. Film miał klimacik, pamiętam, jak wprost "jarałam się" (że tak powiem kolokwialnie) zwiastunem. Chyba podświadomie oczekiwałam do tej produkcji poważnego fantasy i zapomniałam, że to miała być historia głównie dla dzieci:)