Zdecydowanie lepszy niż "Wściekły byk" czy "Rocky".Pisząc "Rocky" miałem na myśli na myśli ten z 1976r.bo pozostałe to taki szajs z punktu widzenia kinomana i kibica bokserskiego że nie ma słów aby opisać to badziewie.
To prawda, film jest doskonały, jednak nie chciałbym go porównywać do Rockyego czy Wściekłego byka. Nie dlatego, że jest gorszy czy lepszy, ale dlatego, że każdy z tych obrazów został zrealizowany w innej konwencji, miał inną wymowę, inny przekaz. Wściekły byk był przede wszystkim portretem psychologicznym LaMotty, ukazywał nam jego wzloty, upadki, zakamarki duszy. Rocky, choć w podstawowych założeniach był zbliżony do filmu Wise'a (boks jako remedium na problemy głównych bohaterów, szansa na lepsze życie i pokazanie że jest się coś wartym), to jednak ich forma jest zgoła odmienna. Każdemu z nich dałem 9/10 i z całą stanowczością mogę polecić.
Również uważam, że podobieństwo tematu nie oznacza konieczności kasowania pozostałych pozycji. To, co 'Rocky' stracił technicznie, zyskał jako melodramat; sam Stallone zaznaczał, że jest to przede wszystkim film o miłości, a potem o boksie. Co do kontynuacji 'Rocky'ego' - wnerwia mnie szóstka, bo bohater snuje się i wstawia gadki starego piernika, ale to zdarza się nie tylko w filmach o boksie. 'Byk' jest ostrym, dobrym filmem, polecam z całym przekonaniem.