Nuda jakich mało, w ogóle nie zrozumiałem tego filmu. Film opowiada historię jakich są miliony
na świecie i nie pokazuje nic odkrywczego. Nie ma co porównywać z filmami które mają podobne
oceny a są o niebo lepsze.
To jest najgorszy film Haneke. Zachwyt branży filmowej nad tym filmiszczem tylko dowodzi jak zmanierowane i pozbawione smaku jest to towarzystwo. Słabo oj słabo.
No więc i ja jestem zmanieryzowana i pozbawiona smaku ponieważ mnie film zachwycił.
Radzę nie osądzać, bo to, że według Ciebie jest bee nie znaczy od razu, że ogólnie jest słaby. Wątpię, żeby Twoja osoba posiadała patent na prawdę absolutną :)
Jest takie powiedzenie: "Watpię wiec jestem" ;) Tak się składa, że krytyką strzelam w 10 niemal przy każdym filmie ;-)
" to, że według Ciebie jest bee nie znaczy od razu, że ogólnie jest słaby."
Nie, znaczy to tyle, że jemu się nie spodobał. Nie można wystawić ogólnej oceny niczego bo każdy ma inny gust.
Mnie film również nie zachwycił, wynudziłam się, głównie przez rozwlekłe i milczące sceny kiedy np jedna osoba patrzyła w ścianę. Nie mam nic do filmów z tego gatunku, ale z tych 2h godzin mógł zrobić lepszy użytek.
Niektórzy zachwycają się realizmem - ja mówię 'phi', miałam w rodzinie taki przypadek i tutaj to było i tak ładnie opowiedziane.
Zgadzam się. Po tak wielkiej reklamie i ocenie liczyłam na dużo więcej. Nudziłam się strasznie. Trochę było mi nawet głupio oceniać ten film na trzy, ale za to zgodnie z sumieniem.
Szczęśliwi Ci, którzy nisko oceniają ten film. Oznacza to, że przyszłość ich nie prześladuje. Ja oceniłem film na 10, jednak bardzo bym chciał go nigdy nie oglądać.
Dobre słowa, z ktorymi w zupełności się zgadzam. Film baaardzo porusza i niezaprzeczalnie jest wybitnym dziełem, ale mowi o tak dramatycznych sprawach, o których nie tak łatwo przestać teraz myśleć. Emocje towarzyszące oglądaniu filmu - po prostu miazga, wart obejrzenia i próby sprostania temu co nieuniknione. Mimo, ze obejrzenie go nie wywoła w nas uczucia radości i uśmiechu na twarzy - warto
To jedna z właściwości sztuki "wysokiej" (może poza muzyką) - często wcale nas nie "bawi", jest przykra, depresyjna, męczy refleksjami. Dlaczego więc tak w niej gustujemy? Wiem, wiem: rozwija, uczy, pogłębia i uszlachetnia... Ale może to tak, jak z alkoholem, kawą, papierosami? Ostry, gorzki czy duszący smak a jednak to uwielbiamy. Na samym szczycie wykwintu zgniłe jajka, sepsute śledzie, "cholerny dżem z jerzyn cuchnący rybami"(to o kawiorze). Polecam do tych "kotletów" muzykę Lutosławskiego.
Jak go nie zrozumiałeś, to czemu się wypowiadasz?!
Jeden facet nie rozumie prawie nic (ma 90 punktów IQ) i na wszystko ma jedną odpowiedź: "gupoty, pierdziele".
Znakomity film , przede wszystkim dla widzów o wielkiej wrazliwości. Mówi nam, że prawdziwa miłość objawia się w dramatycznych, pełnych cierpienia chwilach. Rola Emmanuelle Rivy to majstersztyk . Wybitne i bardzo refleksyjne kino.
W erze efektów komputerowych , niektórzy ludzie nie rozumieją przekazu filmów o prawdziwej miłości. W komedyjkach romantycznych ukazywane jest błędne zrozumienie tego uczucia , które w szarej rzeczywistości nie jest takie cudowne jak w romansidłach. Miłość jest pełna wyrzeczeń i cierpienia , niestety ale później głupie małolaty zapatrzone w "Legalną Blondynkę" nie są w stanie tego zrozumieć.
Tylko po co krytykować "głupie małolaty", które nie chcą myśleć o cierpieniu? Niech bawią się, cieszą z głupot i imprezują. Cierpienie i ból egzystencji jest im niepotrzebny.
To gdzie te miliony filmów o cierpieniu, eutanazji, miłości, poświęceniu razem wziętych? Proszę o tytuły, bym mógł obejrzeć i się zachwycić, tak jak "Miłością"?
A tak na serio to prosze, z rekawa:
"Niebo nad Berlinem"; "Tony Takitany"; "Ostatni Hadisz dla mojego przyjaciela"...wszystkie melodramaty to milosc, poswiecenie etc. Film "milosc" jest jak ksiazki Coelio. Proste chwyty ktore wlasnie widzow Spidermana oszukaja, "ooo jakie to glebokie", "o boze, to my tez bedziemy starzy i niedolezni???"
Marny ten film i zenujacy tak jak dyskusje na forum dotyczace tego wlasnie obrazu.