Skuszona "Pianistką" i "Funny Games" postanowiłam obejrzeć "Miłość"...Wytrwałam tylko 15 minut...Chyba jeszcze nie dojrzałam w 100% do jego twórczości ;(
jak można wytrwać 15 min , wytłumacz mi to ?. Nie zabieraj się za oglądanie tego typu filmów w takim bądź razie.
Trochę przez wolną i nudną akcję...Dziwne, bo "Pianistkę" dobrze mi się oglądało.
wiem że te minutowe sceny "bez ruchu" mogą przyprawić o nudę , ale ten film widocznie miał taki być i chyba miał skłonić do jakieś refleksji.
Miło, że są jeszcze osoby, które po pierwszym nieudanym podejściu do filmu pofrafią napisać, że może nie dojrzały do jego zobaczenia - a czasem jest to po prostu" nie ten" dzień, zmęczenie, brak koncentracji czy otwartej postawy na coś wymagającego wysiłku... Duża część filmwebowiczów napisałaby, niestety, że film jest głupi i beznadziejny, a wszyscy, których poruszył to idioci.
Mną film wstrząsnął, długo nie mogłam przestać o nim myśleć - polecam ponowną próbę obejrzenia "Miłości:, może za jakiś czas.
Pozdrawiam:)
bo to jest nudny film. moim zdaniem nijak wyreżyserowany. też nie udało mi się obejrzeć do końca, i trochę żałuję, bo mógłbym go bardziej skrytykować. ;-)
Widziałam do końca. Nie żałuj, nie ma czego. Dwie godziny z życiorysu poszły się... [sobie dokończ].
Haneke to taki sam kazus jak Scorsese.
Przy rozdawaniu nagród pominięto jego najlepsze filmy, szczególnie Funny Games, ale w znacznej mierze także Pianistkę - jego najlepszy film, więc teraz nagradzają go za byle co i widzowie biorą te laury na serio, bezkrytycznie, bo głupio im skrytykować dzieło nagrodzone palmą czy oscarem. Biała wstążka była banalna, ale przynajmniej wysmakowana wizualnie i sprawnie zrealizowana. Tutaj zaś mamy banał już niczym nie poparty. Widz jest poruszony, oczywiście, ale nie filmem, a po prostu starością, która go czeka, demencją, śmiercią... Nic więcej tam nie ma, żadnej historii, żadnej głębi, a samo zajmowanie się kwestią eutanazji z miłości jest kompromitujące dla moralisty na miarę Haneke, to pozbawiona subtelności publicystyka.
Ja wprawdzie bez problemu obejrzałem do końca, ale mocno poirytowany pustką i topornością. Oglądając, wspominałem filmy dokumentalne, o umieralniach, domach starców, hospicjach, znacznie bardziej poruszające, prawdziwe.
Trintignant to znakomity aktor, i wypada tu dobrze, ale tworzył już lepsze kreacje, w lepszych filmach, zapomnianych dzisiaj. Może sukces Miłości przynajmniej przyczyni się do ich odkurzenia.
Jakoś zupełnie inaczej odbieram ten film- jako przestrogę, do czego może prowadzić ślepa, źle pojęta miłość. Mąż rozumnie kochający żonę powinien właśnie w odpowiednim momencie oddać ją do hospicjum, gdzie miałaby zapewnioną profesjonalną opiekę. Postępując inaczej, jeszcze odprawiając pielęgniarki ze źle rozumianej miłości, lojalności *obietnica dana w zupełnie innych okolicznościach) zniszczył i żonę, i siebie.
Brrrr, wg twojej oceny opieka pielęgniarki, takiej jak ta z filmu, jest rzeczą dobrą? Przecież sceny, w których obie pielęgniarki próbują opiekować się staruszką najsmutniej opisują jej położenie. Bez urazy, ale myślę, że brakuje ci wrażliwości, skoro tak to widzisz.
Może jednak jest tak, że człowiek ma prawo sam decydować, czy chce jeść ten ryż z mlekiem?
Może masz rację co do tej wrażliwości. Wydaje mi się jednak, że służba zdrowia, opieka nad starszymi, chorymi osobami działa tak jak te pielęgniarki.