PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=610244}

Miłość

Amour
7,7 47 497
ocen
7,7 10 1 47497
8,0 37
ocen krytyków
Miłość
powrót do forum filmu Miłość

Nigdy nie byłem szczególnie zagorzałym wielbicielem filmów Michaela Hanekego. Dopiero
"Biała wstążka" zrobiła na mnie większe wrażenie. Nie wierzyłem, aby "Miłość" okazała się
równie dobra. Bo, mówiąc szczerze, temat pary staruszków, z których jedno w wyniku udaru
doznaje paraliżu, nie brzmi szczególnie zachęcająco. Okazało się, że jeżeli na co dzień ma się
do czynienia z filmami bardziej lub mniej rozrywkowymi, to obejrzenie w skupieniu "Miłości" jest
jak przyjęcie mocnego ciosu. Nie będę pisał o samej fabule (zrobiła to znakomicie Malwina
Grochowska w filmwebowej recenzji pt. "Miłość ponad wszystko"). Równie ciekawe, wręcz
niezwykłe wydaje mi się to, w jaki sposób "Miłość" może oddziaływać na widza – i to na długo
po seansie.

Starzenie się i umieranie to zjawiska, które - pomimo że dotyczą każdego z nas - nieczęsto
znajdują się w centrum uwagi filmowców. Czy w ogóle twórców sztuki, zwłaszcza tej masowej.
Dzieje się tak zapewne dlatego, że taktyką, jaką przyjmuje na co dzień większość ludzi, jest
swoista bezmyślność, czy bardziej neutralnie, nie-myślenie o nieprzyjemnych aspektach
naszej egzystencji. Jako istoty posiadające zarówno instynkt samozachowawczy, jak też
świadomość własnej śmiertelnośći, jesteśmy w sytuacji dużo mniej komfortowej niż reszta
ssaków. Dlatego najłatwiejszym rozwiązaniem jest właśnie "bezmyślność", oznaczająca np.
ucieczkę w rozrywkę, najlepiej łatwą i przyjemną. W rezultacie komercja rządzi: w telewizji, w
kinie, na księgarskich półkach.

Ale jest też inna taktyka, nieco trudniejsza niż np. wzruszanie się przed telewizorem głosami
(i historiami) amatorów z parciem na szkło. Taktyka trudniejsza, ale też dająca głębszą
satysfakcję. Mam na myśłi sztukę przez duże S, która pokazuje ludzką kondycję bez pudru,
prawdziwie. Tak, jak to ma odwagę robić Michael Haneke. Jego "Miłość" jest jak grecka
tragedia - przynosi katharsis, nie prostą rozrywkę. Po obejrzeniu "Amour" dokładnie widać
nachalne upiększanie rzeczywistości przez filmowców, stanowiące regułę bynajmniej nie tylko
w telenowelach. Również w ambitnych dramatach bohaterowie są przecież z reguły estetyczni i
higieniczni, pielęgniarki czy sprzątaczki mają twarze Nicole Kidman, Naomi Watts lub Kate
Beckinsale, a Henryk VIII z sierialu BBC przez całe panowanie nie utył nawet o kilogram.

Z kolei kino typowo rozrywkowe w kategorii "upiększanie rzeczywistości" właściwie niczym nie
różni się od reklam. Zauważmy, że np. w horrorach zabójcy konsekwentnie mordują wyłącznie
grupy młodych ludzi, gdzie wszystkie dziewczyny są szczupłe, ładne i mają rozpuszczone,
długie włosy. Dlatego po obejrzeniu "Miłości" przez pewnie czas lepiej unikać zarówno
komercyjnej sieczki (tej zresztą warto unikać zawsze), jak też typowych filmów "głównego
nurtu". Kontrast jest zbyt drastyczny i nie pomoże ani efektowana muzyka, ani panoramiczne
krajobrazy, które mogą się wydać tanim chwytem na granicy kiczu. Natomiast stęchłe
mieszkanie emerytowanych nauczycieli z "Miłości" na długo pozostaje w pamięci, wraz z jego
do bólu prawdziwymi lokatoramii. Dobrze, że takie filmy powstają, dobrze, że są w stanie
zodbywać widzów i nagrody.

Zapraszam do odwiedzenia mojego bloga: http://nowerekomendacje.blogspot.com/

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones