Film jest zwyczajnie nudny. Sceny są bardzo długie - zrobione wręcz "niefilmowo". Jaki jest cel pokazywania przez minutę z jednego ujęcia widowni w filharmonii? Czy rzeczywiście obserwowanie przez 2 minuty jak Georges obcina nad zlewem kwiatki z bukietu coś istotnego wnosi do filmu? itd - wszystko z nieruchomej kamery ustawionej na statywie, z jednego ujęcia. A gdzie fabuła/intryga? Mozna opowiedzieć ją w jednym zdaniu. Nic widza nie zaskakuje, nic nie ujmuje odmiennościa spojrzenia, nic nie intryguje, nie skłania do przemysleń. W trakcie seansu oczywiście nasuwa się porównanie do "Motyl i skafander" - jakże inny to był film!!! - ze świetnym operowaniem kamerą, poruszający. "Miłość" wypada bardzo słabo. Wydaje się, że zachwyty nad filmem wyrastają na gruncie wczsniejszych dokonań reżysera.