Przeżyłem w swoim życiu niestety, już dwie takie historie. I taka opowieść o tym nic dla mnie nie
wnosi. Jest nudna, a przede wszystkim bezmyślna. Brak w tym jakiejś myśli, choć tezy, nie
mówiąc już o wnioskach. Może lepiej byłoby nakręcić dobry dokument, z mięsem życia?
Wybaczcie, nie będę dyskutował, bo to wciąż zbyt osobiste.
Może dla kogoś, komu takie doświadczenia są (na jego szczęście) na razie obce, ten film coś
znaczy. Dla mnie nie.
Przez większą część filmu zastanawiałam się czemu mają służyć te długie sceny przedstawiające powolne zniedołężnienie i opiekę męża, skoro większość ludzi przeżyła zapewne taką sytuację w swojej rodzinie. Nie wzbudzało to we mnie żadnych emocji, bo te emocje, które takie sceny ewentualnie mogłyby wywołać już dawno minęły- po żałobie.
Może miało to na celu usprawiedliwienie męża, może miało pokazać bez owijania jak wygląda starość oraz miłość pod koniec drogi, ale nie zmienia to faktu, że było to nudne.