Jedni napiszą kameralny, intymny wręcz, drudzy - nużący. Po latach odwlekania seansu, wreszcie się zdecydowałam. Bardzo poruszający. Klaustrofobiczna forma potęguje wrażenie, że oboje "utknęli" we własnym świecie. Nie da się nie zauważyć, że są dla siebie całym światem - przed chorobą - szczęśliwą parą, mającą wspólne pasje i spędzającą ze sobą piękne chwile, a po diagnozie "skazani na siebie". Piękny film o miłości, godności człowieka i bólu.
Interesuje mnie też symbolika zawarta w obrazie. Myślę, że jest jej sporo i z chęcią bym obejrzała film jeszcze parę razy, by móc analizować, ale raczej się nie zdecyduję. Jedna rzecz poboczna zapadła mi w pamięć - sąsiedzi ochoczo brali pieniądze za pomoc, okraszając to wspaniałymi słowami podziwu dla Georgesa i ciepłymi pozdrowieniami dla Anny. Nasunęło mi to myśl, że tak naprawdę społeczeństwo trawią znieczulica i egoizm. Ciekawa jestem, czy ktoś wyłapał inne symboliczne sceny i mógłby się nimi podzielić.