Mimo sympatii do Meg Ryan, która i w tym filmie zagrała nieźle, film marny. Wiele minusów, wiele nieścisłości. Po pierwsze Cage w roli anioła to jakaś pomyłka, ani spojrzenie, ani oczy, ani uśmiech, nic anielskiego, po prostu "Pan Życia i Śmierci". Travolta w filmie Michael kładzie go na łopatki. Upadek z wieżowca niczym parodia upadku Jasia Fasoli z czołówki serialu. Czarny płaszcz? Upadły anioł czy matrix? A w wersji zbiorowej, anioły na plaży lub w holu budynku niczym zlot zombie. Nic dziwnego, że Meg pyta czy jest bezdomnym lub perkusistą. Poza tym w jednej z kolejnych scen mówi, że chciałaby go zobaczyć mimo, iż z wcześniejszych dialogow wynika, że widzi jak wygląda. No i zakończenie...
Na plus rzeczywiście dobrze dobrana muzyka i kilka fajnych, sensualnych scen. Mimo to 5.
ogólnie sie zgadzam tez spodziewałąm sie czegos wiecej tylko jedno sprostuje..... w tej scenie w której mowi ze chce go zobaczyc mowi ze chce go zobaczyc w tej danej chwili poniewaz po tym jak powiedziala mu zeby sie wynosil przestal jej sie ukazywac
Film zły, bo nie było happy endu. Hehe... śmieszne... Fanka ckliwych opowieści.
Swoje komentarze odnośnie co lubię czego nie lubię, zatrzymaj da siebie. Bez odbioru
Jak bardzo mi przykro, że nie potrafisz przeżyć tego filmu jakbinni. Współczuje naprawdę. Ten film sięga mojej duszy.
Takie porównywanie to dziecinada.jak bardzo się z tobą nie zgadzam. Weź pod uwagę rok nakręcenie i nie porównaj do pana życia i śmierci.
Idiotyczne uzasadnienie.
Bo czarny płaszcz, a nie białe skrzydełka. Cage słaby jako anioł... buahahaha. No i ten zlot zombie na plaży.
To jest tak jak ktoś całe życie słucha o aniołach w białych komżach i nie ma własnego myślenia.