Gdyby było trochę wiecej humoru, to troszkę taki Kill Bill... pod koniec seansu żona mnie zapytała: "i to oni tak po tym ryżu tyle siły mają?". :) Lubię filmy o samurajach ale ten, jak dla mnie, ocierał się o produkcje w stylu "Jackie Chan (po japonsku) ratuje dziewczynę" i ta konwencja mi nie podpasowała.
Ależ był humor, nawet bywało idiotycznie jak niczym "Deadpool" Marvela.
Ogólnie ochrona godna "Siedmiu samurajów", kilku metrowe skoki jak w "Domu latających sztyletów", tryskająca krew na polu bitwy jak w "300", walki w chatach jak w "Kill Bill", wykrwawiające pojedynki na broń białą jak w "Nożowniku", ostrza sypiące się z rękawa niczym shurikeny Raphaela w "Żółwiach ninja".
Na niczym nie opieram, nie znam anime o takim tytule, po prostu nie podobał mi się i już. Jak dla mnie gniot, stwierdzam po dłuższym czasie :) Dzieciom może się podobać, rozumiem.
Nie mówię, że ty opierasz. Miałam w zamyśle twórców. Jeśli chodzi o Twoją opinię, ja wcale jej nie kwestionuję. A nic dziwnego, że film to nie mistrzostwo świata, bo to nic innego jak re-make kreskówki...
Aj, to źle zrozumiałem cel użycia drugiej osoby we wcześniejszej wypowiedzi :)
Czasem kreskówki są ciekawe... ale trudno je przekładać na filmy z żywymi aktorami (choćby GITS).
Kiedyś marzyła mi się taka wersja Akiry a teraz myślę, że może lepiej nie...