Rolę A. Hopkinsa uważam w tym filmie za najlepszą (obok M. Brando w "Ojcu chrzestnym") w historii kina . Ukazuje się w niej jako prawdziwy geniusz Zła i mimo to nie chcemy, by przegrał, Hannibal Lecter, w głębi naszj duszy, inspiruje nas i podziwiamy go. Wynika to może z tego, że Zło zawsze pociągało człowieka i w każdym z nas siedzi "taki" Hannibal. Hopkins pokazuje tu także swój wielki kunszt aktorski, pokazując nam, że może zagrać genialnego psychopatę, jak i w dwa lata póżniej wcielić się w rolę dobrodusznego starszego profesora uniwersytetu, przeżywającego wielką miłość. Obejrzyjcie sobie jeden film po drugim! Polecam!