PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=465857}
7,6 83 890
ocen
7,6 10 1 83890
6,9 11
ocen krytyków
Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
powrót do forum filmu Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet

Oglądał ktoś wersje z Danielem Craigiem? Co myślicie, lepsza od wersji skandynawskiej? Piszcie najlepiej tylko:hollywodzka albo skandynawska w zależności, komu,się która bardziej podobała.Jak ktoś chce to krótkie wytłumaczenie.

patt77

Widziałam obie wersje i jestem zwolenniczką "hollywoodzkiej". Szwedzką też wysoko oceniłam, film był bardzo dobry, ale czegoś mi brakowało po jego obejrzeniu, takie subiektywne odczucie. Przyznam szczerze, że do wersji amerykańskiej zachęcił mnie soundtrack (Reznor!), nie nastawiałam się, że film mnie czymś zaskoczy, zakończenie i tak już znałam. Ale zaskoczył już od samej czołówki, aż po napisy końcowe. Jak dla mnie klimat był idealnie oddany, głównie dzięki muzyce i zdjęciom. Craig też się spisał, w Bondzie irytowała mnie jego wieczna mina a'la dzióbek, tutaj tego nie było.

ocenił(a) film na 7
Origami88

Fincherowska

Michael_van_Grand

Dlatego hollywoodzka jest w cudzysłowie.

patt77

Szwedzka... Generalnie Hollywood musiał zmienić historię.... A Szwedzi mocno trzymali się książki. Dla mnie w hollywoodzie Lisbeth była za mało "socjopatyczna", zbyt ugrzeczniona

miotacztruskawek

Szwedzka w 100% lepsza najlepsza

patt77

Amerykańską oglądałem w kinie. Mikael przystojniejszy, muzyka lepsza, lepiej wyreżyserowany. Szwedzka za bardzo wieje nudą - nie wytrzymałem do końca. Dla mnie to mimo wszystko film na komputer. A najlepiej to książkę przeczytać. Mój czas 9 dni.

ocenił(a) film na 8
patt77

Oczywiście ze ta lepsze aktorsto Naoomi świetna po prostu polecam ,dziewczyna z tatuażem to kolejny reamke prosto z kiczowatej AMERYKI

patt77

Choć nie oglądałam hollywoodzkiej wersji mam duże zaufanie do Fincher'a. On nie robi złych filmów, ale wypowiem się dopiero po seansie.
Co jednak do szwedzkiej wersji to swobodnie mogę przyznać, że jest kompletnie beznadziejna. Moja ocena to 3/10 a to z tego względu, że po pierwsze w ogóle nie oddaje klimatu książki. Czytałam "Millennium" i naprawdę z przerażeniem oglądałam jak film ten z każdą minutą pogrąża się w czymś trudno dla mnie wytłumaczalnym, co niestety mnie nie zafascynowało. Do tego jeszcze ten Michael, przez którego śmiałam się przez dobre 15minut, uniemożliwiając mężowi spokojne oglądanie filmu. Nie powiem, że aktor jest zły, choć bardziej pasowałby mi do szwedzkiej wersji Plebanii niż jako Blomkvist. Przyznam, że choć początkowo Lisbeth wydawała mi się fajnie zarysowaną postacią tak z upływem czasu traciła na całej swojej specyficzności, choćby przez to, że w książce Salander jakby harda nie była, dalej pozostawała drobna, delikatna i kobieca. Larsson tak ją opisuje. W filmie miałam jakby do czynienia z "herszt babą". Nie chce mi się już pisać o pominięciu niektórych wątków, np. Eriki, córki Michaela, Dragana A., co wpływało tym bardziej negatywnie. Staram się zrozumieć, że nie da się całej książki "dosłownie" przenieść na ekran, ale mam duże ALE... A przede wszystkim nawołuje "GDZIE TEN KLIMAT???". No i ta muzyka w szwedzkiej wersji. Tragedia. Ledwo dotrwałam do końca, a po seansie miałam wrażenie jakbym oglądała film kryminalny klasy B. Przykre, ale prawdziwe. Thriller był z tej wersji taki jak z Michaela Nyqvista - Michael Blomkvist. Ja nie wiem jakim cudem ten aktor zdobył tę rolę. Nie jestem za pięknisiami wystawianymi do każdej z głównych ról w Hollywood, ale błagam, przecież Michael miał powodzenie u kobiet i prawie wszystkie, z którymi się podczas śledztwa zetknął lądowały u niego w łóżku. Jakim cudem TAKI "Kelle" miał kogokolwiek zafrapować?
Podsumowując - klimat, aktorstwo, dopasowanie aktorów, specyfika postaci, akcja, muzyka - absolutnie wszystko tragiczne. Nie polecam, choć widząc te wysokie oceny i pozytywne komentarze zachwalające film mam wrażenie jakbyśmy oglądali wszyscy dwie zupełnie inne wersje filmu.
Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
amalia_grace

nieporozumieniem jest porównywanie filmu i książki na podstawie której powstaje scenariusz. ani nikt nie odtworzy w filmie Twojego przedmiotu intencjonalnego, który sobie skonstruowałaś na podstawie lektury, ani nie ma takiego obowiązku. dlatego film zawsze trzeba brać jako coś odrębnego. a że trudno? to inna sprawa.

Biorąc obydwa filmy i nie chcąc porównywać ich do książki, moja ocena nie ulega zmianie. Szwedzka wersja zupełnie mnie nie wciągnęła. Brakowało klimatu, polotu i swoistości. Śmiem twierdzić, była najnaturalniej w świecie nudna. Czego powiedzieć nie mogę o amerykańskiej wersji, która przypadła mi do gustu i oceniłam ją 8/10. Świetny klimat, dobre wprowadzenie, płynna i sprawnie przeprowadzona fabuła. Nie nudzi, a zaskakuje.

Jeśli miałabym amerykańską ocenić w stosunku do książki, moja ocena także nie ulega zmianie (8/10). Bardzo dobre odzwierciedlenie. Pomysł Fincher'a na przerzucenie fabuły z lektury na ekran "w ten sposób" w jaki to zrobił - fenomenalne. Więc nie do końca jest tak jak piszesz, że moje wyobrażenie jako zupełnie nowy twór nie będzie koegzystował z wizją reżysera. Stąd też moje zaufanie do Fincher'a, albowiem wiedziałam, że jego zamysł spodoba mi się o wiele bardziej niż jego szwedzki prototyp.

użytkownik usunięty
amalia_grace

oki doki. by the way, która oglądałaś pierwszą? ja szwedzką, i amerykańska w większości czasu mnie nużyła, ta wybiedzona twarz Craiga odstręczała, a Lisbeth akceptowalna była w scenach dopiero po 2/3 filmu. rozwiązanie z pieniędzmi na plus wersji Finchera, [lubie niektóre jego filmy - ale zaufanie z góry to mam do żony :)], ale początek i zawiązanie intrygi nużyło się niemiłosiernie. podobnie pretensja do prawnika Henryczka - cała scena nieprzekonująca, jak większość gry Craiga.

Pierwszą to szwedzką, wynudziliśmy się z mężem konkretnie. Nie mogłam się doczekać końca. Absolutnie beznadziejny aktor grający Blomkvista. Wyglądał jak Kermit z Muppetów ;) O wiele bardziej podobał mi się Craig - miał to coś :) Lisbeth bardziej w wersji amerykańskiej - bardziej kobieca niż szwedzka aktorka. Miałam wrażenie, że trochę przegięli w szwedzkiej z jej hardością :) Rozwiązanie z pieniędzmi na plus dla Fincher'a, no i rozwiązanie z Anitą Wagner... tu muszę przyznać, że lepsze było w szwedzkiej, ale nie przeszkadzało mi także i w am. Reszta postaci w obydwu OK. Co do treści to fajnie, że Fincher wykorzystał jednak więcej scen z Eriką i córką Michaela. No i dodam jeszcze, że muzyka... Amerykański soundtrack absolutnie absorbujący :) Polecam :)

użytkownik usunięty
amalia_grace

no widzisz, co do rozwiązania się zgadzam, ale co do nudy to u mnie było całkiem przeciwnie. jak widać, różne osoby mają różny odbiór :) a soundtrack przesłucham. thx.

Gusta i guściki :)

ocenił(a) film na 10

Mnie też amerykańska wynudziła...

ocenił(a) film na 7
patt77

jedynym minusem amerykańskiej wersji jest dziewczyna grająca Lisbeth.. moim zdaniem w szwedzkiej wersji Mikael jest żałosny, za to w amerykańskiej jest dokładnie taki jakiego sobie wyobrażałam podczas czytania powieści ;) kilka innych postaci tez jest lepiej dobranych, szczególnie Martin i Henrik, pasują idealnie
klimat, co dziwne lepiej oddają amerykanie, mają bardziej składną fabułę i bardzo mocno trzymają sie treści książki;)

ocenił(a) film na 7
patt77

w szwedzkiej wersji podobała mi się tylko i wyłącznie Noomi Rapace.
u Finchera spoko dobrani aktorzy, film naprawdę dobry sam w sobie, ale cały czas czułam jednak, że za dużo wątków zmienionych lub pominiętych, dlatego dałam 7/10, ale jestem pewna, że gdybym nie czytała książki to byłoby więcej

ocenił(a) film na 8
patt77

Szwedzka.

ocenił(a) film na 9
milla_3

Popieram!

ocenił(a) film na 8
milla_3

Obie wersje wg mnie są bardzo podobne i na b. dobrym poziomie. Niektóre sceny są identyczne jak w wersji szwedzkiej, zwłaszcza te początkowe. Nawet aktorzy którzy grają w wersji hollywodzkiej są troche podobni wizualnie to tych ze szwedzkiej. Jak dla mnie obie wersje 8/10

ocenił(a) film na 10
patt77

Nie lubie pisac esejow, wiec krotko: Szwedzka! W amerykanskiej nic sie niedzieje (w porownaniu ze Szwedzka). Glowna bohaterka nie jest wyrazista. Moim zdaniem w Amerykanskiej wersji nie zostalo przekazane to co najwazniejsze - europejski klimat, system, jakos w ogole nie czulam tego z czym tak naprawde musieli sie zmierzyc bohaterowie.

ocenił(a) film na 8
patt77

Szwedzka w 100%

ocenił(a) film na 8
patt77

Szwedzka jest autentyczna, ta z Craigiem "dopicowana" po amerykańsku.
Autentyczność przemawia do mnie bardziej - szwedzka wersja rządzi.

ocenił(a) film na 10
patt77

Widziałem jedynie telewizyjną wersje pierwszej części Millennium (jest o 30 dłuższa od kinowej, posiadam wszystkie na Blu Rayu.) oraz Dziewczyne z Tatuażem.
I stwierdzam że obydwa filmy są świetne, i ciężko wybrać ten lepszy.
Oba są dobre na swój sposób.

ocenił(a) film na 10
patt77

Szwedzka! i to powinno byc oczywiste...

ocenił(a) film na 9
patt77

Obie wersje godne polecenia.

ocenił(a) film na 9
yakubu_filmweb

Rok temu obejrzałam wersję szwedzką, wczoraj amerykańską i nie mam wątpliwości - amerykańska nie dorasta szwedzkiej do pięt. I tyle.

ocenił(a) film na 9
MKociarka

Co nie zmienia faktu, ze polecam obie:)

ocenił(a) film na 9
yakubu_filmweb

Owszem, ale amerykańską wersję tylko tym, którzy szwedzkiej nie widzieli:)

ocenił(a) film na 9
patt77

Oczywiście Szwedzka. Krótko mówiąc dużo więcej przekazanych emocji. I aktorka grająca Lisbeth w amerykańskiej wersji bardzo mierna.

ocenił(a) film na 8
patt77

Powiem tak : Wersja Davida Finchera jest znakomicie zrealizowana (świetna reżyseria, dynamiczny montaż, szybka i perfekcyjnie prowadzona narracja), ale przez wyżej wymienione atuty, na których reżyser skupił się podczas kręcenia, film, moim zdaniem, stracił to co najważniejsze i co było największym atutem książki, czyli klimat. Poza tym nie podobała mi się pewna zmiana, którą Fincher wprowadził do wątku Harriet Vanger pod koniec filmu (nie będę spojlerował). Szwedzka wersja posiada właśnie ów mroczny, fascynujący klimat i to jest jej największą zaletą, choć nie posiada takiego tempa i nie jest tak perfekcyjnie zrealizowana jak Dziewczyna z tatuażem. Ja stawiam na wersję ze Skandynawii.

ocenił(a) film na 10
patt77

Wersja Finchera zbyt 'amerykańska'. Trzyma widza za rączkę i jest masa dialogów i ekspozycji, aby widz z USA się nie pogubił. Naciągane sceny, błędy logiczne, kiepski pacing :/

Wersja szwedzka lepsza, bardziej klimatyczna, tajemnicza, lepiej skonstruowana i bardziej logiczna :)

Polecam wszystkim kupno fantastycznego zestawu 3 szwedzkich filmów na Bluray. Na prawdę warto. Piękne wydanie i wszystkie filmy w wersji rozszerzonej + dodatkowy DVD z bonusami :P

http://www.amazon.co.uk/Millennium-Trilogy-Extended-Versions-Blu-ray/dp/B0051NH5 OA/ref=sr_1_7?ie=UTF8&qid=1328018563&sr=8-7

użytkownik usunięty
patt77

szwedzka wersja lepsza pod względem postaci Lisbet bez dwóch zdań, ale też Mikaela. Choć w amerykańskiej Martin dobrze zagrany, w szwedzkiej też choć inaczej, Hendrika wole szwedzkiego ale Plummer niezły, generalnie są sceny lepsze w amerykańskiej, są lepsze w szwedzkiej. wolę szwedzką, była bardziej autentyczna, amerykańskiej nie "czułem"

ocenił(a) film na 7

dobre okreslenie z tym nie czuciem amerykańskiej wersji:) generalnie szwedzki świetny przechodziły mi ciary przy tym klimacie mrocznym ze fantastyczna Noomi jako Lisbeth to był człowiek skrzywdzony aspołeczny ale była tez zadziarność i ta złość, której brakowało w amerykńskiej wersji co z tego ze przebrano nastolatke, wymalowano jako ona taka miałka była.

użytkownik usunięty
dafne75

zgadzam się, Lisbeth w wersji amer. "nie miała jaj", tej agresji wypływającej z doznanej krzywdy, zwłaszcza w późniejszej części filmu była już taka kochana :D. Noomi do końca gra osobę z problemem z nawiązaniem relacji, zwłaszcza do mężczyzn.

patt77

A ja krótko: wersja szwedzka. Są takie klimaty, których nie odtowrzy wielkie Hollywood. To tak jakby Amerykanie zrobili "Przygody dobrego wojaka Szwejka" albo "Misia". Niet.

patt77

CZY KTOŚ MOŻE MI POWIEDZIEĆ GZIE ZNAJDĘ W NECIE FILM " DLCZEGO MĘŻCZYŹNI NIENAWIDZA KOBIET" Nielsa Ardena Opleva JAK GO POBRAĆ? BARDZO PROSZĘ BO JAKOS NIE MOGĘ SOBIE Z TYM PORADZIĆ. CZYTAŁAM KSIĄŻKĘ I JEST ŚWIETNA, WIDZIAŁAM OBECNĄ EKRANIZACJĘ KINOWĄ I CHCIAŁAM PORÓWNAĆ Z TĄ SZWEDZKĄ.

patt77

Oczywiście że z Danielem !

patt77

Szwedzka jest przegadana, a amerykańska - mroczniejsza, no i Lisbeth jest w niej bardziej socjopatyczna i zamknieta w sobie co jest fajniejsze. W szwedzkeij wersji Lisbeth okazuje za duzo emocji jak dla mnie, ale to wina scenariusza, nie aktorki.

ocenił(a) film na 8
patt77

Najlepsza i tak jest seria książkowa:), bo adaptacje w mniejszym lub większym stopniu nawiązują do książki, a książka ma wszystkiego więcej;)

patt77

Do wszystkich, którzy wychwalają pod niebosa wersję szwedzką - Ludzie, opamiętajcie się! W którym miejscu jest lepsza??! Czytałam książkę, widziałam oba filmy. Dla mnie nie ma o czym mówić - Amerykanie biją Szwedów na głowę. Pod każdym względem - zgodności z książką, klimatu, postaci, realizacji - no każdym . Moim zdaniem głównym grzechem szwedzkiej wersji jest zupełne pominięcie relacji z Eriką, przez co spłaszczyła się się cała postać Mikaela. Zresztą i tak drewniana. A szwedzka Lisbeth - z pominięciem kilku początkowych scen - totalnie toporny chłopobab. W porównanu z książką tu również wypłaszczenie postaci, sprowadzenie do jednego wymiaru. Ja gdybym tylko obejrzała szwedzką wersję - nie czytała książki - pewnie wcale już bym do niej nie zajrzała. A czytając posty na forum mam trochę wrażenie, że wersja hollywoodzka jest krytykowana bo jest amerykańska więc krytykować wypada, a chwalić wypada "ambitne" kino europejskie - nawet jeżeli jest po prostu słabe aż zęby bolą.

ocenił(a) film na 7
beastia

No i masz racje, Amerykańska musi byc gorsza bo Amerykańska. Przecież to takie logiczne. Fakt, że Amerykańska jest zgodniejsza z książką, posiada dużo lepszy klimat (w Szwedzkiej za cały klimat robi jezyk i szwedzki krajobraz no niesamowite, tyle że to w Amerykańskiej czuło sie ten chłód), posiada lepszą gre aktorską (poza Noomi która zagrała fantastycznie, choć osobiście wole kreacje Rooney. Ale np gadanie, że szwedzki Mikael zagrał dobrze to śmiech, jak aktorzy w polskich serialach czesto bywają lepsi niż on), amerykańska POSIADA muzyke, która zapada w pamiec, buduje klimat, o szwedzkiej cieżko powiedzieć czy w ogóle muzyke miała... Zdjecia i sama praca operatora tu chyba nie trzeba nawet mówić o ile wiekszy w tym kunszt Finchera?
Jednocześnie nie chce ujmować wersji szwedzkiej która jest dobrym filmem. Tyle, że gorszym.

ocenił(a) film na 9
patt77

Mnie bardziej przekonała wersja szwedzka, bardziej odpowiadał mi klimat, zdjęcia i sposób prowadzenia widza przez cała historię w filmie. Oglądając wersje amerykańską odniosłem wrażenie że Fincher przystosował ją do reali panujących w świecie pop kultury, jest to wersja filmu uproszczona i łatwiejsza w odbiorze, jednak po drodze utraciła coś unikalnego ... według mnie ,,millenium..." lepiej wprowadza widza w atomosferę mroźnej szwecji i bogatych rodzin z długoletnią tradycją. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
patt77

szwedzka, chociaż amerykańska też coś w sobie ma

ocenił(a) film na 9
patt77

Przeczytałem wszystkie części trylogii Larssona z wypiekami na twarzy, jeszcze zanim powstały filmy. Wersja szwedzka jest zdecydowanie lepsza! Zrobiliśmy z żoną test i obejrzeliśmy jednego dnia obydwa obrazy.
Klimat skandynawskiej produkcji, co tutaj już podkreślano, jest absolutnie autentyczny, w przeciwieństwie do wersji hollywoodzkiej. Aktorstwo - Blomkvist w wykonaniu Daniela Craiga to dla mnie totalna porażka. Facet jest tak plastikowy, że tylko może grać w takich kiczach jak Bond. Także Salander jest pomyłką i wiedziałem to już po pierwszej scenie u Armanskiego. Szwedzka, zagrana przez Noomi Rapace, jest bliska moim wyobrażeniom, jakie wyniosłem z lektury książki. Rooney Mara jest tak samo "autentyczna" jak Daniel Craig. Właściwie poza paroma drobnymi wątkami oraz obsadzeniem w roli Martina Vangera Stellana Skarsgårda, niczego zachwycającego w filmie Finchera nie dostrzegłem. Muzyka, którą chcą teraz sprzedawać na CD jest bucząca i mało klimatyczna, dużo gorsza od soundtracku szwedzkiego. W sumie Fincher mógłby sobie darować robienie tego remake'u. Widziałem także drogą szwedzką część, "Dziewczynę, która igrała z ogniem", i moim zdaniem jest równie dobra co pierwsza. Znając jednak świat komercji filmowej, dużo lepsze szwedzkie obrazy i tak zostaną "zakrzyczane" hałaśliwą hollywoodzką reklamą, promującą plastikowego Craiga i Mara. A szkoda.

Egon_64

Oj chyba trochę przesadzasz. Dla mnie skandynawska Lisbeth była postacią komiksową a nie tak jak by sobie życzył Larsson pełnokrwistą z maksymalnie skompilowaną psychiką. A sam szwedzki Mikeal była ciapoway, nie wyobrażam sobie by ktoś taki (mam na myśli wykreowaną postać) był skłonny rozwiązać krzyżówkę a co dopiero zagadkę sprzed 40 lat. Muzyka Trent Rezon to potężna dawka adrenaliny, sama w sobie jest wybitna a w połączeniu z reżyserskimi zdolnościami Finchera tworzy wyśmienitą całość.

ocenił(a) film na 7
patt77

Jak nie lubię Craiga, tak tym razem bez wahania głosuję na wersję amerykańską. Dlaczego, to już pisali przede mną, przede wszystkim ze względu na lepsze rozrysowanie relacji między bohaterami i maksymalne podkreślenie charakterów tych, którzy są ważni dla akcji. Poza tym (choć niby to powinno iść pierwsze) wersja amerykańska jest bardziej zgodna z książką, za co Szwedzi powinni się wstydzić ;)

ocenił(a) film na 8
patt77

Szwedzka dla mnie lepsza, wpływa na to pewnie fakt że ją obejrzałem pierwszą a amerykańska bardzo dobrze zrobiona może aż za dobrze.

patt77

szwedzka zdecydowanie, postac Lisbeth w Hollywodzkiej wersji wyglada na niedopracowana i slabo wykreowana.

ocenił(a) film na 4
patt77

Zdecydowanie lepsza wersja Finchera. Przede wszystkim dlatego, że bliżej książki. Byłam na tym filmie tuż po przeczytaniu książki i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, jakby każda scena została z książki dosłownie wyjęta. W wersji amerykańskiej Blomkvist jest taki jaki powinien być, bo ten szwedzki jest tragiczny - ani nie jest przystojny jak w książce, ani nie ma jakiegoś "charakteru", po prostu jest przezroczysty. Hmm, Lisbeth - no to jest kwestia sporna, są zwolennicy jednej jak i drugiej. Mimo, że obydwie aktorki podobały mi się w tej roli, to jednak Lisbeth z książki wyobrażałam sobie tak jak przedstawiła ją Rooney. Noomi uważam, że jest za ładna do tej roli, ale też za mało delikatna z urody i za mało ją pobrzydzili ;) A Rooney jest wprost idealna. Co prawda, trochę zbyt ją ugrzecznili, powinna być bardziej socjopatyczna, ale z samej charakteryzacji 10/10 ;) Relacja między bohaterami też lepiej przedstawiona jest w wersji amerykańskiej - w szwedzkiej w ogóle nie ma chemii między nimi. A Mikael jest taki wymuszony w stosunku do Salander, że aż ciężko się tego faceta ogląda... Co jeszcze przemawia do mnie za wersją amerykańską - rewelacyjna muzyka, lepszy klimat (ten mróz ;)), napięcie, akcja. Na szwedzkiej można przysnąć. I, o dziwo, język w szwedzkiej wersji mi mega przeszkadzał. Nie można tak dobrze odczytać emocji bohaterów, jak w wersji ang., miałam wrażenie, że wszystkie kwestie są czytane jak z zeszyciku, a nie grane.

Nie trzeba się nastawiać, że jak Hollywood to film będzie szmira. Jak dla mnie ta szwedzka wersja była po prostu kiepska. Jedyne co było w niej fajne to to, że była a) szwedzka, b) była na podstawie świetnej książki, c) Lisbeth była ok. Resztę spaprali. Jednak Fincher odwalił kawał porządnej roboty.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones