Tłumaczenia głównej bohaterki mitomanią i chęciami "nadpisania" swojego trudnego dzieciństwa mógłbym przyjąć, gdyby nie te pozwy i ataki na kasę.
Swoją drogą, chciwość wydawczyni książki zasługuje moim zdaniem na trochę szerszy akapit w tym filmie. Mając negatywną opinię badaczki Holocaustu o szkicu książki, zdecydowała się jednak ją wydać. Trochę jest sobie sama winna.
Ano, bo to by była niezła historia jako fikcja, ale tu została podana jako wspomnienia, czyli jako coś czym nie była. W sumie niezła historia.
Czasem człowiek bardzo chce żeby coś było prawdą. A przy okazji chętnie zarobi - ot, takie ryzyko "zawodowe". Zawsze staram się pamiętać, że każdy sprawca był kiedyś ofiarą, więc nie oceniam pan bardziej surowo niż europejskie szaleństwo na tym punkcie. Szkoda, że nie przeczytałam książki wcześniej żeby sama ocenić prawdopodobieństwo zdarzeń. Teraz historia mnie już nie pociąga...